UWAGA!

UWAGA!

* Opowiadanie zawiera wątek Boys Love (związek męsko-męski).

Jeśli komuś to nie odpowiada proszę o opuszczenie bloga.

* Treść może zawierać wątek o charakterze erotycznym oraz wulgarnym

* Prosiłabym o nierozpowszechnianie treści opowiadań bez mojej zgody


Większość postaci i świat przedstawiony zostały stworzone są przez Panią J.K.Rowling, a historia zawarta w opowiadaniach jest wyłącznie moją wizją.

Ja nie otrzymuję żadnych korzyści materialnych.

piątek, 30 października 2015

Wspomnienia Młodego Malfoy'a: Part.9.1


Zapraszam na Rozdział 9.1 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
*** 
Muzyka w Tle: Alice Cooper –House of Fire
(Myślę, że w jakiś tam sposób będzie pasować.
Przepraszam za reklamy… Nawet mnie potrafią dobić)
Rozdział IX.I
_____________________________________________________________________________________________________________________________
Cała magia tego pokoju leżała jedynie w wyobraźni. To pomieszczenie najwyraźniej dostosowano do potrzeb edukacyjnych. Wszystko było idealnie rozłożone – Zapewne Granger brała się za jego tworzenie – Pomyślałem. Pokój był podzielony na kilka części. Największą z nich, czyli środek zajmowali uczniowie, którzy trenowali zaklęcia. Trochę dalej znajdowały się dwa kąciki. Większy, gdzie warzono eliksiry oraz mniejszy do pisania wypracowań lub po prostu nauki.
Kiedy drzwi się zamknęły wydając przy tym charakterystyczne trzaśnięcie przerwali swoje czynności i w ciszy patrzyli w moja stronę. Niektórzy patrzyli na mnie jak na worek treningowy, inni z obojętnością, a nie wielka część najwyraźniej zignorowała intruza i wróciła do swojej lektury. Przełknąłem ślinę, rozglądając się nerwowo po Sali szukając tych pięknych zielonych oczu, gdy nagle w moją stronę lekko podkasującym krokiem podeszła Luna Logwood.
- Witaj Draco Malfoy'u – Przywitała się uśmiechając serdecznie – Pójdę zawołać Harry’ego – Powiedziała tym swoim cienkim głosem i odeszła dalej skacząc z nogi na nogę - W życiu nie ogarnę tej dziewczyny – Pomyślałem – Choć z drugiej strony ona ma największe prawo chcieć mnie zamordować, a zachowuje się jak gdyby nigdy nic  - Z rozmyślań wyrwał mnie głos wiewióra
- No, no, no któż tu do nas zawitał. Były Śmierciożerca we własnej osobie
- Ron odpuść – Odezwała najmłodsza latorośl rodziny Weasley
- Mogłabyś chociaż ty stanąć po mojej stronie… - Zwrócił się do niej. Nic nie odpowiedziała, wzruszyła tylko ramionami po czym odwróciła się przerzucając swoje długie rude włosy i ruszyła w przeciwnym kierunku – Po co żeś tu przylazł? – Znów zwrócił się w moją stronę
- Uwierz mi też wolałbym robić coś innego niż oddychać tym samym powietrzem co ty, ale niestety Cross mi kazał uczestniczyć w tym cyrku, wiec jestem…
- Ty gnido.. – Wyciągnął różdżkę w moją stronę. Ja natomiast wyciągnąłem swoją i już miały pójść w ruch pierwsze zaklęcia nagle usłyszałem jego głos…
- Wystarczy – Podszedł do nas – odpuść – Zwrócił się do rozwścieczonego wiewióra z wyraźną wściekłością w oczach. Rudzielec odszedł jedynie blekocząc coś pod nosem, a Potter w między czasie spojrzał na mnie przez chwile posyłając lekki uśmiech. Następnie odwrócił się w przeciwną stronę – Dobra ludzie, to koniec na dzisiaj. O następnym spotkaniu zostaniecie poinformowani, tylko Sim.. następnym razem bez żadnych wybuchów – Wszyscy zaśmiali się idąc w stronę wyjścia. Kilka razy zostałem trącony – zakładam, że specjalnie.
W Sali zostały trzy osoby. Ja, Harry i przeklęta Weasley. Westchnąłem i wolnym krokiem szedłem w ich stronę. Kiedy usłyszałem, że ruda coś mówi stanąłem na tyle blisko, aby słyszeć rozmowę, ale na tyle daleko by dziewczyna nie zorientowała się.
- Czemu On nie może przyjść o tej samej, co my? Nic mu się nie stanie.. – Jędza – Pomyślałem
- Gin… Sama widzisz jak Ron na niego reaguje. Jeśli wyśle Malfoy'a do skrzydła szpitalnego ja za to odpowiem i możliwe, że stracę funkcje prefekta.
- I co z tego? Przynajmniej będziesz miał więcej czasu dla mnie – Milczał – W ogóle co za pomysł bratania się z Ślizgoanmi, a co gorsza z Nim – Wskazała na mnie – Nie podoba mi się to – A mi się nie podoba, że mówisz o mnie jak by mnie nie było – Warknąłem w myślach lecz dalej milczałem mając nadzieje, że zaraz skończy.
- Ale o co ci znowu chodzi? – Zapytał choć, a jego głosie wyczułem jak by przerabiał tę rozmowę po raz setny
- O nic. Tylko ostatnio nie masz czasu na nic, no poza nauką. Kiedy to z ciebie taki przykładny uczeń się zrobił? – Chciał już coś odpowiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa - Nawet z treningów zrezygnowałeś. Ba odszedłeś z drużyny… szczerze mówiąc się nawet cieszyłam, bo myślałam, że będziesz poświęcał mi więcej uwagi… a tym czasem jest na odwrót - Miałem już dość i tak siedziałem wystarczająco długo cicho poza tym za kogo się ona uważała żeby tak do niego mówić. Jedyną osobą, która mogła mieć do niego pretensje, to byłem ja.
- Weasley mogłabyś już skończyć ten melodramat? – Oboje odwrócili się w moją stronę, cała uwaga dziewczyny była skupiona wyłącznie na mnie
- Nie wtrącaj się Malfoy. Skoro i tak  się spóźniłeś, to nie zaszkodzi jak jeszcze chwile poczekasz
- Nie poczekam jeszcze chwili. Mam inne zajęcia niż wysłuchiwanie tego jak to Potter ma swoja dziewczynę – Niemal wyplułem to słowo – głęboko gdzieś – Spojrzała na Harry’ego, który ani razu się nie odezwał. Patrzyła na niego niemal błagając, aby coś powiedział. Natomiast Harry wyglądał jak by był rozdarty, bo przecież co miał powiedzieć? Przyznać mi racje? Oboje przecież wiedzieliśmy, że ją mam, wiec zaprzeczyć nie mógł. Uśmiechnąłem się pod nosem rozkoszując się słodkim smakiem zwycięstwa. Ruda natomiast starała się przetworzyć na nowo co tu się właśnie wydarzyło. Wzięła głęboki wdech. Była zła.
- Wrócimy do tej rozmowy – Powiedziała zwracając się do gryfona odchodząc, a mijając mnie dodała – a ty... jeszcze tego pożałujesz – oburzona ruszyła do wyjścia. Natomiast kiedy wyszła ja zacząłem się śmiać sam nie wiem z czego
-  Jak cię zaraz Hihnę, jak cię Hahnę to odechce ci się tego śmiania – Podniósł rękę i już myślałem, że mnie uderzy, ale jego dłoń delikatnie chwyciła mnie za szyję delikatnie gładząc mój podbródek. Jego dotyk działał na mnie hipnotyzująco oraz pobudzająco.
- Jeśli to znaczy, że weźmiesz mnie tu i teraz, to jestem jak najbardziej za – bardziej to wymruczałem niż powiedziałem, a zaraz nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Przerwał go.
- Może zechcesz mi powiedzieć co cię tak rozbawiło pod koniec? – Powiedział wręcz uwodzicielskim tonem, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nasze oddechy wciąż się splatały
- Nie psuj nastroju – Przybliżyłem się jeszcze bliżej, aby nasze usta znów zostały połączone. Delikatnie przygryzałem mu wargę lecz znów go przerwał i lekko się oddalił. Jęknąłem zawiedziony
- Oj Malfoy, Malfoy tobie tylko jedno w głowie co ? – Spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi ślepiami, które teraz świeciły jak kryształy z pożądania. Przybliżyłem się do niego
- Nie moja wina, że tak na mnie działasz. Od rana jestem napalony – Wyszeptałem mu wprost do ucha zachęcającym tonem.
- O ile  dobrze pamiętam proponowałem składzik, a że ty wolałeś iść na eliksiry to już nie moja wina – I po nastroju…- Pomyślałem przeklinając go za to w duchu
- Eh… Potter po pierwsze: powiedz mi za kogo ty mnie masz żebym pieprzył się po składzikach na miotły… Po drugie: Gratulacje właśnie kolejny raz (licząc od wieczora) zepsułeś nastrój. Możesz być z siebie dumny – Powiedziałem oburzony.
- No tak jak mogłem zapomnieć, że mam do czynienia z książątkiem – Odpowiedział nie komentując dalej.
- Tam zaraz książątkiem… - Mruknąłem – Swoją drogą zastanawia mnie czym sobie zasłużyłem na prywatne zajęcia z taką ważną osobowością jak sam wybawca świata – Zakpiłem, a on westchnął i nawet tego nie skomentował, tylko przeszedł od razu do sedna
- Sporo z tego co pokazałeś podczas pokazu wydawało mi się udawane – Powiedział poważnym tonem spoglądając na mnie uważnie - Nie chce mi się wierzyć, że jesteś tak beznadziejny jak pokazałeś podczas pojedynku.
- A zdziwiłbyś się – Powiedziałem niby obojętnym tonem – Sporo czasu minęło zanim wziąłem różdżkę do ręki.. nie mówiąc już nawet o swojej.
- Draco w prawdzie faktycznie niektóre zaklęcia ci średnio wychodzą, ale nie w takim stopniu..
- Nie wiem o co ci chodzi – patrzyłem mu prosto w oczy, które przeszywały teraz głąb mojej duszy niemal każąc mi wyjawić wszelkie tajemnice -… a nawet jak bym wiedział, to bym się do tego nie przyznał.. Chyba nie uważasz, że zniżył bym się do tego poziomu, aby zaniżać sobie stopnie tylko po to, aby Cross kazał Tobie robić za mojego korepetytora… - Próbowałem się wykręcić, a on tylko uśmiechną się znacząco, tak jakby dostał, to czego chciał.
- Nawet mi przez głowę to nie przeszło – Miałem ochotę zapaść się pod ziemię szczególnie, że czułem iż robię się czerwony na twarzy. Zacząłem coś mruczeć pod nosem, a on się zaśmiał. Starałem się wziąć w garść. Odkrząknąłem
– Cóż.. skoro tą kwestię omówiliśmy, to może przejdziemy do czegoś znacznie przyjemniejszego? – Uśmiechnąłem się znacząco
- Owszem omówiliśmy, co nie znaczy, że nie przećwiczymy kilku zaklęć – Skrzywiłem się, a on westchnął – Pamiętasz, że czeka mnie tyrada Ginny. Uwierz mi, że wolał bym spędzić z tobą te chwile, ale przyda mi się energia na wysłuchanie po raz setnego tego samego..  Poza tym spotykamy się dzisiaj w Sali na dole, wiec masz moje słowo, że nadrobimy ten czas
- Jak byś ją zostawił, to byś nie miał problemu – Powiedziałem, a on wywrócił oczyma – Tak tylko mówię. Swoją drogą przydał by się jej terapeuta - Spojrzał na mnie spod byka – Eh.. Dobra.. Skoro obiecasz. To w takim razie od czego zaczynamy?
- Od Confringo – Mruknął i od tamtej zaczęliśmy brać się za ćwiczenia, choć nie było momentu w którym nie starałem się te ''zajęcia'' zmienić w coś innego.
I choć zdawałem sobie sprawę z tego, że zachowywałem się jak napalona dziewica, to i tak nie mogłem nic na to poradzić, ponieważ im więcej myślałem o zielonookim draniu, tym bardziej czułem iż moje libido zaczyna szaleć.
Kiedy skończyliśmy byłem wykończony. Jak mam być szczery nie przygotowałem się na taki wycisk, choć to w sumie w połowie moja wina.. Bo skąd na Merlina mogłem wiedzieć, że im bardziej będę starał się go prowokować, tym większy wycisk dostane.. – Niech cię Potter – pomyślałem, biorąc co raz głębsze wdechy i wydechy. To mi w sumie przypomniało sytuację w czwartej klasie tuż przed drugim zadaniem… - Merlinie za co się pytam!? – Wrzeszczałem w myślach.
Kiedy w końcu unormowałem oddech zauważyłem, że coś jest nie tak w jego zachowaniu.
- Wszystko gra? – Spytałem starając ukryć troskę, a on otrząsnął się jakby wyszedł z jakiegoś transu
- Co? A tak. Jest ok. – Odpowiedział posyłając mi jeden z swoich sztucznych uśmiechów.
Prychnąłem w myślach– Kłamca – Popatrzyłem na niego z wyrzutem. On natomiast kontynuował – Zostanę jeszcze chwilę. Spotkamy się tak jak zwykle - Mimo, że starał się zachowywać naturalnie doskonale widziałem, że coś jest nie tak. W myślach biłem się sam ze sobą, czy nie przycisnąć go.  Jednak sam tego nie nawiedziłem, wiec postanowiłem iż zostawię go w spokoju
- To do później – Odpowiedziałem nonszalanckim głosem i ruszyłem w stronę wyjścia.
Gdzieś w połowie drogi do pokoju wspólnego zacząłem mieć wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłem. Nawet przez myśl przeszło mi, że powinienem tam wrócić i wesprzeć go, ale przecież znałem go na tyle dobrze, że wiedziałem iż ten głupek nie dał by sobie pomóc
– Męczennik z bożej łaski – Kpiłem w myślach. Odkąd tylko pamiętałem zawsze wolał sam sobie radzić z problemami,  jednak kiedy go przerastały na scenę wkraczała Granger i to jest główny powód mojej nienawiści do niej. Zawsze zazdrościłem jej, że to ona przyjaźni się z chłopcem-który-przeżył, a nie ja.. a kiedy w końcu zbliżyłem się do niego. Ten głupek nie chce sobie pomóc.
Westchnąłem przystając na chwilę dalej odczuwając tą głupią zazdrość, choć dobrze wiedziałem, że tym razem Granger nie będzie mogła pomóc. Dalej pogrążony w myślach ruszyłem na przód tym samym wpadając na kogoś - Patrz jak chodzisz idio..- Nie dokończyłem bowiem przede mną stała uśmiechnięta Luna Logwood
- Witaj Draco Malfoy'u – Powiedziała tym swoim cieniutkim głosikiem – Jak zajęcia ? – Spojrzała na mnie uważnie i gdy już miałem odpowiadać ona wyprzedziła mnie i zadała kolejne pytanie – Jesteś przygnębiony. Pokłóciłeś się z Harrym? –  Przełknąłem ślinę, wziąłem głęboki wdech
- Eh.. a kim by był Potter, gdyby nie dał powodu do kłótni – Starałem się brzmieć naturalnie w między czasie dając sobie mentalnego policzka za to, że opuściłem gardę i pozwoliłem sobie na cień emocji
- Skoro tak uważasz – Uśmiechnęła się i popatrzyła na mnie jak by mi nie uwierzyła
- Lepiej powiedz co tu robisz  – W prawdzie wiedziałem, że przyjaźni się z kilkoma osobami z mojego domu, ale wolałem nie ciągnąć tamtego tematu
- Profesor Cross chciał porozmawiać ze mną o rozszerzonych zajęciach z opieki nad magicznymi stworzeniami – W sumie nic tym dziwnego skoro to jej opiekun domu – Pomyślałem i wydukałem jakieś ''Aha…''. 
Z tego wszystkiego najbardziej jedynie zaskoczyło mnie, to że dziewczyna zaczęła się lekko rumienić. Choć to z drugiej strony nie była żadna nowość, gdyż pominąć charakter godny Severusa, Cross wydawał się całkiem przystojny. Nie żeby mnie interesował, no dobra możliwe iż zerknąłem kilka razy w jego stronę, ale to wszystko. Strzeliłem sobie mentalnego policzka - To wszystko twoja wina Potter, że chodzę od rana nakręcony – Znów pogrążyłem się w własnych myślach, co nie uszło uwadze dziewczynie – Będę już szła. Dobranoc – Uśmiechnęła się i poszła dalej zarumieniona w przeciwną stronę. Ja zrobiłem to samo starając się już nie myśleć o niczym.
Gdy w końcu dotarłem do pokoju wspólnego od razu rozsiadłem się na kanapie, a zaraz później podeszła do mnie Pansy o dziwo bez Teodora oraz Blasie'go.
- I jak tam?
- A jak ma być ? Powiedz lepiej gdzie te dwa matoły
- Szczerze mówiąc sama nie wiem. Zaraz po tym jak wyszedłeś ewakuowali się do pokoju mówiąc, że mają uwarzyć jakiś eliksir w ramach dodatkowej oceny…. – Jej mina wskazywała, że raczej nie uwierzyła w tą marną wymówkę. Owszem odnośnie samego Nott'a nie miałbym wątpliwości, ale jeśli chodzi o Zabini'ego.. cóż tego sam nie byłbym taki pewny - ..ale oboje wiemy, że Blaise nie pała miłością do eliksirów… - Kontynuowała – Pozostaje nam tylko wiara w to, że niczego nie knują.. – Westchnęła – Powiedz lepiej jak tam twoje sprawy się mają
- Wyobraź sobie, że byłem świadkiem bardzo ciekawej rozmowy Pottera z rudą. Ta wariatka Logwood mówiła na poważnie – Pansy spojrzała na mnie spod byka, lecz ją zignorowałem i kontynuowałem swoją opowieść o kłótni rudej z Harry’m pomijając kilka szczegółów.
Rozmawialiśmy tak jeszcze kilka minut o czymś innym, a zaraz później poszła na obchód obiecując, że jak złapie kogoś na korytarzu nie będzie znała litości. Nie trudno było się domyśleć, że miała na myśli mnie i pewnego Gryfona, który za nic nie chce opuścić moich myśli, a co najważniejsze serca.
Kiedy Pansy wyszła ja poszedłem do pokoju, co jak się okazało nie było kiepskim pomysłem. Zwłaszcza po tym jak spojrzałem w lustro. To co w nim ujrzałem było dalekie od ideału.
Westchnąłem i mruknąłem do siebie – Przecież nie mogę tak iść – Chwilę później wziąłem szybki prysznic.
Gdy wyszedłem poczułem się o wiele lepiej. Spojrzałem na zegarek i z ulgą stwierdziłem, że mam jeszcze sporo czasu. Ubrałem się w świeże ubrania, które przygotowałem sobie wcześniej. Wybrałem klasyczny zestaw składający się z białej lnianej koszuli oraz czarnych spodni.
Gdy się ubrałem nadeszła pora na włosy. Zastanawiałem się pomiędzy ułożonymi, a lekko rozczapierzonymi. Ostatecznie wygrała druga opcja, biorąc pod uwagę okoliczności oraz fakt, że później i tak nie będą ułożone, więc po co marnować żel. Uśmiechnąłem się na tą myśl, a zaraz później dotarło do mnie, że zachowuje się jak nastolatka przed pierwszą randką – Potter… ty cholero, coś ty mi uczynił – Przeklinałem w duchu.
Zwarty i gotowy do wyjścia z pokoju przypomniałem sobie o czymś jeszcze, o czymś czego nie miałem, wiec zanim wyszedłem wstąpiłem jeszcze do pokoju chłopaków. Zapukałem. Nikt nie odpowiadał, wiec użyłem więcej siły. Jednak usłyszałem tylko głos czarnoskórego
- Parkinson… spadaj i tak ci nic nie powiemy, wiec odpuść! – To mnie trochę zaskoczyło, ale nie miałem już zbytnio czasu na jakiekolwiek podchody.
- Otwórz kretynie – Krzyknąłem, a za drzwiami usłyszałem tylko jakieś śmiechy
- Nie możemy. To projekt czysto tajny. Daruj Malfoy
- Gówno mnie to obchodzi potrzebuje się dobrać do zapasów Crabbe'a – Śmiechy ucichły, a zaraz później otworzyły się drzwi. Wszedłem zanim drzwi otworzyły się na oścież. W pokoju panował pół mrok, a na ziemi leżało coś przykrytego z napisem ''ściśle tajne''. Na sam widok westchnąłem
- Więc... - Chłopak ledwo powstrzymywał śmiech – Czego potrzebujesz ? – Spytał
- Jak mówiłem – Ominąłem trójkę i od razu poszedłem do szafki wywalając wszystkie ciuchy chłopaka, a później mruknąłem ciche Finite i przeczesałem wszystkie jego zapasy, ale jak zwykle nie znalazłem tego czego szukałem. Gdy powrotem rzuciłem zaklęcie maskujące na skrytkę oraz zaklęcie, które poskładało jego ciuchy z powrotem do szafy. Odwróciłem się i spojrzałem na zdziwione twarze całej trójki
- Skąd… - Zaczął Crabbe - … Skąd wiesz o tej skrytce ?
- Dzieliliśmy pokój przez cztery lata. Nie bądź zdziwiony – Odpowiedziałem objętym tonem – Swoją drogą.. czy ty nigdy nie jadasz czekolady?! – Spytałem z wyrzutem, lecz chłopak nie odpowiedział.
- Moje ciasteczka…? – Odezwał się, a ja przysiągłbym, że widziałem łzę w oku
- Oj już nie przeżywaj odkupię Tobie jeśli już tak bardzo chcesz, chociaż wyglądały lepiej niż smakowy - Zacząłem chodzić w te i we te myśląc skąd teraz mogę wziąć czekoladę.
- Eee Malfoy ? Wszystko gra? – Spytał nie pewnie Nott
- Co? Tak, tylko myślę skąd teraz mam wziąć czekoladę – Powiedziałem podniesionym głosem
- A co randka się szykuje? – spytał Nott, który znów wstrzymywał śmiech
- A nie widzisz jaki odpicowany – Odpowiedział mu czarnoskóry, a zaraz później oboje wybuchli śmiechem. Starałem się ich ignorować, ale ile można. Byłem wściekły.
- Zabini dalej pamiętam jak używać Crucio – Powiedziałem poważnym tonem
- oboje wiemy, że go nie użyjesz – Powiedział pewny siebie
- A chcesz się przekonać ? – spojrzałem na niego uważnie
- No już chłopaki.. spokój… Merlinie brzmię się jak Pansy… Draco masz tu swoją czekoladę – Podał mi – Dwa galeony proszę – Uśmiechnął się niczym hiena. Zacząłem piorunować go wzrokiem – Jeden galeon ? No chyba sobie nie myślisz, że dostaniesz za darmo co? – Westchnąłem i dałem mu te dwa galeony, tylko po to żeby się zamknął i dał mi tą głupią czekoladę. Szybkim tempem opuściłem ich pokój zanim naprawdę stracił bym cierpliwość.
Gdy wszedłem w pokoju wspólnym prawie nikogo nie było poza dwoma szóstoklasistkami w tym Astorii Greengrass, która momentalnie odskoczyła od drugiej dziewczyny, a przynajmniej tak mi się wydawało gdyż przeszedłem szybkością błyskawicy nie zwracając na nie uwagi. Gdy tylko wyszedłem na korytarz od razu ruszyłem do Sali mając nadzieje, że uda mi się być pierwszy. Jak tylko dotarłem pod drzwi nieużywanej klasy odetchnąłem z ulgą. Wbrew pozorom z Pansy nie należało żartować. Zawsze dotrzymywała obietnic, a jako iż nie miałem ochoty na szlaban musiałem uważać. Jednak do pełni szczęścia dzieliły mnie teraz tylko drzwi. Otworzyłem je i już stamtąd widziałem, że nie udało mi się dotrzeć tu jako pierwszy. Już chciałem rzucić komentarzem, ale zorientowałem się, że nie siedzi na parapecie jak zwykle. Tylko leży na łóżku z zamkniętymi oczyma, wiec starałem się zamknąć drzwi jak najciszej się dało, ale one jak na złość musiały pod koniec trzasnąć. Harry jednak nie zareagował, a ja mruknąłem jeszcze zaklęcie blokujące na drzwi oraz wyciszające na całe pomieszczenie.
Podszedłem do śpiącego chłopaka – Uroczy – Przeszło mi przez myśl. Teraz dopiero dotarło do mnie jak bardzo mi brakowało tego widoku i pomyśleć, że gdybym przeczytał wszystkie listy już dawno napawał bym się tym widokiem dużo wcześniej. Jednak nie ma co myśleć, o tym co było. Ważniejsze jest tu i teraz.. a na chwilę obecną musiałem wymyślić jak by tu mojego cud chłopca rozbudzić. Westchnąłem, a po chwili przyszedł mi pewien pomysł.
Położyłem czekoladę w bezpiecznym miejscu, aby się nie połamała i starając się jak najbardziej delikatnie. Usiadłem na nim okrakiem, a na ustach złożyłem delikatny pocałunek, szepcząc mu do ucha – Pora wstawać śpiący królewiczu – I jeśli myślałem, że to od razu podziała, to byłem w błędzie. Gryfon ani drgnął – Ty śpiąca cholero. Wstawaj ! – Zanim zorientowałem się, że powiedziałem to na głos było już za późno. Chłopak otworzył oczy.
- Malfoy… Ty fretko … - Zmienił pozycję na siedzącą i spojrzał na mnie zaspanymi oczami
- Nie moja wina, że po dobroci ani drgnąłeś – Powiedziałem oburzonym tonem chwytając go za szyje w zachęcającym geście
- Jak długo tu jesteś ? – Przesunęliśmy się prawie na brzeg łóżka, rękoma złapał mnie za biodra.
- Nie długo – Odwróciłem wzrok, jednak i bez patrzenia na niego wiedziałem, że próbuje przeniknąć głąb mnie. Na twarzy poczułem iż moje policzki zaczynają piec. Na usta cisnęła się prawda, którą próbowałem za wszelką cenę ukryć, lecz nie potrafiłem. Moja maska przy nim pękała, stawałem się zupełnie inną osobą – Kilka minut – Mruknąłem pod nosem
- Nie słyszałem. Możesz powtórzyć ? – Spytał – Draco -  Powiedział to tym głosem – Drań! – Krzyczała każda z moich myśli – Czyżbyś przyglądał mi się, kiedy spałem ? –  Spytał w międzyczasie rozpinając guziki od mojej koszuli, a kiedy była do połowy rozpięta jego ręce błądziły po moich plecach przeszywając mnie o ciepły dreszcz i w tym momencie poczułem, że jestem już twardy, a sądząc po jego uśmiechu on również to zauważył – Ledwo cię dotknąłem, a ty już jesteś twardy – Bezwstydnie położył rękę na moim kroczu
- Zamknij się – Starałem się powstrzymać jęki – A czyja to niby wina.. – Zacząłem bawić się guzikami od jego koszuli
- Obiecałem, że nadrobimy ten czas… i słowa zamierzam dotrzymać – Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej intensywniejszy,
Nagle Harry przeniósł swoje wargi na moją szyję. Ja natomiast udostępniłem mu to miejsce automatycznie chwytając go za włosy. Jednak po chwili moje wargi znów pragnęły uwagi, wiec nakierowałem go z powrotem.
Przerwy w pocałunkach robiliśmy, tylko po to aby zaczerpnąć powietrza, chwilę później znów nasze języki były połączone w gorącym tańcu namiętności. W spodniach robiło mi się coraz bardziej ciasno, całe moje ciało było rozpalone pod każdym jego dotykiem. Popchnąłem go lekko do tylu do pozycji leżącej, a gdy tylko skończyłem użerać się z guzikami, bezwstydnie błądziłem po jego torsie poruszając kusząco biodrami.
Już miałem wziąć się za rozpinanie jego rozporka, gdy usłyszeliśmy nie wielki huk, który dobiegał z drugiej strony drzwi, a zaraz później drzwi się otworzyły i w nich staną nie kto inny jak Damen Cross, który po rozejrzeniu się po Sali zwrócił uwagę na nas.
Nie muszę mówić, że to co zobaczył było… szokujące, w końcu nie zawsze ma się okazję przyłapać dwoje uczniów i to do tego dwóch przedstawicieli tej samej płci na schadzkach.
Mina profesora nie wyrażała nic. Zupełnie jak by to było coś zupełnie normalnego. Jednak nie trudno się domyśleć, że razem z Harry’m zaczęliśmy panikować. Cross tylko przymknął oczy i rzekł
- Macie tu posprzątać. Łóżko z powrotem ma być tym czym było. Przyjdę za trzydzieści minut sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Jeśli tu przyjdę, a wy dalej tu będziecie odejmę waszym domom punkty i przy wszystkich powiem za co – To powiedziawszy odwrócił się do drzwi i odszedł zamykając je za sobą.
- Eh.. i nici z wieczoru… - Powiedział zrezygnowany Potter – A zapowiadał się bardzo interesujący
- Taaa… - Zszedłem z niego. Dalej byłem pobudzony – Niech cię piekło pochłonie Cross – Przeklinałem w duchu i mruknąłem zaklęcie, które miało choć na chwilę powstrzymać od nie przyjemnego ucisku spodniach – Dzięki ci za to Severusie – Dziękowałem w duchu za, to że Snape jako opiekun domu węża wziął się za wychowanie seksualne chłopców i podał nam iście przydatne zaklęcie na sytuacje awaryjne.
- Użyj Prohibere Erectionem1. Powinno trzymać dopóki nie znajdziesz się w dormitorium.. – Spojrzał na mnie pytająco – Zakładam, że nasza szanowna Pani profesor raczej wzięła się za dawanie porad tylko dziewczynom.. Cóż Ślizgoni, przynajmniej męska część miała na tyle lepiej, że jego opiekun był również płci męskiej
- Zdecydowanie wolał bym abyś ty się tym zajął…  - Podszedł do mnie łapiąc mnie w pasie
- Wiesz mi, że ja również. Jednak słyszałeś go… i tak zdziwiło mnie, że od razu nam ich nie odjął – Westchnął i przyznał mi rację. Zaraz później mruknął zaklęcie, które mu podałem i wzięliśmy się za zaklęcia czyszczące. Kilka minut później wszystko było na miejscu, a łóżko z powrotem stało się biurkiem.
- Będzie mi brakowało tego miejsca.. – Oparł się o parapet i ciężko westchnął. Spojrzał na zegarek
– Eh.. w pokoju pewnie jeszcze spory ruch.. – Oparł głowę o ścianę, a ja poszedłem do miejsca w którym zostawiłem czekoladę. Wziąłem ją i podszedłem do niego.
- Nie miałem okazji ci dać.. – Powiedziałem lekko zmieszany, a na jego twarzy zagościł ten przeznaczony tylko dla mnie uśmiech
- Pamiętałeś – Stwierdził, a ja tylko wzruszyłem ramionami – Wiesz, że nie trzeba było, nie?
- Wiem.. ale chciałem.. no wiesz za wtedy… - Przybliżył swoją twarz i pocałował mnie
- Dziękuję – Otworzył ją i zjadł kostkę, drugą natomiast przybliżył mi do ust. Wziąłem ją przy okazji liżąc jego palec. Zajęczał, a ja od razu przestałem. W końcu mieliśmy jeszcze kilka minut zanim Corss przyjdzie sprawdzić salę. Stanąłem obok niego rozkoszując się zimnem bijącym z marmurowej Posacki parapetu.
- Harry… - Zacząłem – Powiesz mi czemu byłeś jakiś dziwny w pokoju życzeń? – Westchnął
- Myślałem o tym co powiedziałeś.. – Spojrzałem na niego uważnie – O tym, że jak bym ją rzucił miałbym problem z głowy.. Od początku to nie miało sensu, bo cały czas myślałem o Tobie..
- Nie mów mi, że… – Spojrzałem na niego, a on westchnął
- Właściwie.. kiedy wróciłem w pokoju wspólnym nie było nikogo oprócz niej.. wtedy podeszła do mnie i poszliśmy do mnie, aby porozmawiać na osobności.. – Zaśmiał się nerwowo – Uwierzysz, że próbowała się do mnie dobierać, ale spokojnie do niczego nie doszło – Ulżyło mi lecz cały się gotowałem ze wściekłości, że jakaś małpa próbowała dotknąć MOJEGO chłopaka – nieoficjalnie. Lecz na zewnątrz byłem spokojny. Kontynuował – Kiedy powiedziałem jej, żeby się uspokoiła, wtedy odzyskała jasność myślenia.. zaczęła mnie przepraszać, tłumaczyła się, że nie wie co ją opętało i takie tam.. a później powiedziała, że musimy zrobić sobie przerwę mimo iż patrzyła na mnie błagalnie. Nie mogłem zaprzeczyć, jak mam być szczery nawet nie chciałem… - Przetarł oczy – Czy ja poważnie jestem tak beznadziejny? – Przymknął oczy, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć, choć w środku skakałem z radości, że nie muszę się z nikim nim dzielić. Podszedłem do niego bliżej i mimo, że nie powinienem ryzykować najwyraźniej w świecie przytuliłem go. Tylko to wpadło mi do głowy.
- Jesteś beznadziejny, ale mi to nie przeszkadza…
- Bym cie pocałował, ale na tym się nie skończy, a biorąc pod uwagę że za jakieś dziesięć minut zjawi się tu Cross, a nas nie powinno tu być… to raczej odpada - Pogładził mnie po policzku, a ja odchrząknąłem
- Gdzie będziemy się teraz spotykać? – Spytałem starając się zepsuć tą iście podniecającą chwilę – Zakładam, że dalej mamy grać kolegów..
- Myślałem o pokoju życzeń.. tam nikt nie wejdzie, chyba że byśmy tego chcieli
- Za dużo ryzyko, że mnie złapią.. wiesz mimo, że jestem prefektem.. to dalej w opinii publicznej jestem Śmierciożerą. Mimo, że nie odczułem obecności kuratora, to wiem, że ministerstwo by mnie tak nie zostawiło.. – Już chciał coś powiedzieć, ale go wyprzedziłem – Aportacja odpada, bo jej najwyraźniej w świecie nie potrafię.. Tak przyznaję się do tego.. – Dodałem widząc jego zaskoczenie na twarzy
- Nauczę cię jej.. a przez ten czas pożyczę Tobie moją pelerynę niewidkę – Powiedział niby zamyślonym tonem
- Raju.. Potter tobie na serio musi na mnie zależeć – Powiedziałem kpiącym tonem, lecz w środku cieszyłem się jak małe dziecko. Nie skomentował tego. Wziął tylko głęboki wdech i powiedział.
- Dobra.. czas się zbierać – Wzięliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę wyjścia – Widzimy się na zajęciach – Uśmiechnął się i oboje poszliśmy w przeciwne strony.
Gdy dotarłem do pokoju wspólnego okazało się, że Pansy już zdążyła wrócić z obchodu i normalnie może przysiadłbym się do niej, gdybym nie czuł iż zaklęcie przestaje działać. Od razu szybkim krokiem ruszyłem w kierunku swojego pokoju. Mijając ją słyszałem tylko pytanie ''co tak wcześnie'', które zadała zdziwionym tonem. Jako iż w spodniach robiło mi się coraz bardziej nie wygodnie nie traciłem czasu by jej odpowiedzieć.
Jak tylko dotarłem do pokoju, zamknąłem je dodatkowymi zaklęciami oraz wyciszyłem w miedzy czasie ściągając spodnie wraz z bokserkami. Usiadłem na podłodze opierając się o ramę łóżka i zacząłem snuć fantazje z pewnym gryfonem w roli głównej, aby móc sobie ulżyć.
Kiedy skończyłem wyczyściłem wszystko zaklęciem czyszczącym, wziąłem długi zimny prysznic i starałem się nie myśleć o niczym, a zwłaszcza o jego dotyku.
Kiedy skończyłem przebrałem się w piżamę i poszedłem spać. Niestety zielonooki drań zaczął nawiedzać w snach…
Rano jak zwykle obudziłem się twardy – Kurwa.. - Przekląłem na głos, a zaraz później uporałem się problemem i ubrałem w szaty.
Byłem zbyt nabuzowany, nie mogłem się na niczym skupić… sam nie wiem, kiedy znalazłem się w wielkiej Sali
- Draco… Draco.. – Słyszałem czyjś dziewczęcy głos.. aż w końcu poczułem, że ktoś mnie kopnął
- Ał.. – Zasyczałem – Już nie można normalnie do człowieka powiedzieć, tylko trzeba go od razu kopać ?
- Kiedy do ciebie nie docierało… - Powiedziała oburzona dziewczyna
- Daj mu spokój Pansy... – Zaczął Teo – Widzisz, że chłopak myślami gdzieś indziej – razem z Zabini'm próbował powstrzymać śmiech
- No i jak minęła noc ? – Zapytał jeden z nich z zadziornym uśmiechem –
Blasie… od tego typu pytań jestem tu ja. Nie zabieraj mi tej roli – Zwróciła się do niego dziewczyna
-  Ponawiam pytanie. Jak minęła noc? – Wszyscy spojrzeli na mnie z ciekawością
- Nie wasz interes – Powiedziałem z obojętnością
- No weź nie bądź taki… - Spojrzała uważnie dziewczyna - Chyba nie powiesz, że do niczego nie doszło – Ja zapominając gdzie się znajduję. Oparłem głowę o stół. Na szczęście talerz znajdował się kilka metrów dalej -  Draco?  - Słychać było zdziwienie w jej głosie
- Dobra dajmy mu spokój, to nie powód do dumy, ale na szczęście od czego masz wujka Blasie'go oraz Teodora – Uśmiechnęli się – Masz napij się twojej ukochanej kawy – Podał mi kubek z kawą, a ja od razu wziąłem łyk, który w trzy sekundy przywrócił mnie do stanu trzeźwości.
Gdy śniadanie powili dobiegało końca, a kawa była tylko wspomnieniem. Zacząłem się czuć dziwnie, było mi dziwnie gorąco. Poluzowałem krawat, lecz to nic nie dało, mój oddech przyśpieszył
- Draco wszystko gra ? - Spytała dziewczyna smarując sobie grzankę dżemem
- Raczej tak, tylko jakoś mi tak się dziwnie gorąco zrobiło.. – Dziewczyna spojrzała na mnie uważnie – Chyba już pójdę
- Ok.. – Jej ton był niepewny. W tym samym czasie odszedłem od stołu, a jakąś chwilę później byłem już poza wielką salą i stałem pod salą do OPCM starając się unormować oddech oraz rzucając na siebie kilka zaklęć chłodzących, lecz to nie pomagało, a wręcz przeciwnie.
Stałem pod salą oparty o ścianę z zamkniętymi oczyma, gdy nagle usłyszałem czyjś znajomy głos
- Wszystko gra? – Otworzyłem oczy i zobaczyłem osobę przez którą moje pożądanie wzrastało z sekundy na sekundę.
- Tak, a co? – Odpowiedziałem przełykając głośno ślinę
- Źle wyglądasz – W jego oczach było widać troskę. Przyłożył do mojego czoła swoją rękę, a ja myślałem, że raz zapłonę żywym ogniem – Jesteś cały rozpalony. Może idź do skrzydła szpitalnego
- Przecież mówiłem, że wszystko gra – Prawie krzyknąłem, a że w tym czasie pod salę przyszedł Weasley razem z Granger
- Co Potter.. Biedy Ślizgon jest chory i musisz być jego niańką – Powiedział z parodią kpiny w głosie
- Nie większą niż twoją Weasley – Odpowiedział z złością w oczach  
- Oh oboje przestańcie – Skomentowała gryfona – jesteście przyjaciółmi. Nie powinniście..
- Nie Hermiono – Rudy zwrócił się do dziewczyny – Byliśmy, póki nie zostawił mojej siostry – Dziewczyna popatrzyła na Harry’ego przepraszająco
- Ronaldzie, to była jej decyzja – a kilka metrów dalej dodała - Zachowujesz się jak by to ciebie zostawił - Pewnie gdybym nie czuł się jak bym zaraz miał eksplodować, pewnie bym się z tego zaczął śmiać.
- Nie przejmuj się – Powiedział jakby to dotyczyło mnie – Idę to trochę załagodzić – Powiedział widząc idących w tą stronę moją świtę i odszedł
- Ale napięcie.. Jak mi Luna mówiła, myślałam że zmyśla – Powiedziała dziewczyna o twarzy mopsa – Dalej jest ci gorąco? – Spytała, a ja tylko kiwnąłem na tak.
Na profesora czekaliśmy jakieś pięć minut. Jednak on wyszedł i oznajmił nam, że będziemy mieli zajęcia w terenie. Zaprowadził nas do mniej niebezpiecznej części zakazanego lasu i podzielił na dwuosobowe grupy.
Nie mogłem się na niczym skupić. Nawet zapomniałem czego mięliśmy szukać. Przez cały czas miałem dziwne erotyczne wizje z zielonookim brunetem w roli głównej. Raz wyobrażałem sobie, że bierze mnie przy wszystkich, a mnie to o dziwo nie obchodziło. Za drugim razem brał mnie gdzieś w głębi lasu. Te wizje powodowały, że płomień rósł, a w spodniach pojawiał się nie przyjemny ucisk.
Nagle straciłem panowanie nad własnym ciałem i przygwoździłem mojego partnera o konar drzewa i zacząłem namiętnie całować ocierając swoimi biodrami o jego…
CDN….
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
_____________________________________________________________________________________________________________________________
Prohibere Erectionem1(łac.) Powstrzymać erekcję lub stop erekcja - Zaklęcie mojego autorstwa


Witam Was Po Bardzo Długiej Przerwie! 

Zdaje sobie sprawę, że zawaliłam po całości. Nie było dnia, abym nie była na siebie wściekła za to, że zawaliłam. Macie prawo być wściekliJednakże mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Nie chcę mówić z jakiego powodu nie pisałam., bo powodów było mnóstwo.. Od braku weny do problemów prywatnych. Mam nadzieje, że nikogo mi nie ubyło.. W każdym bądź razie dziękuję za cierpliwość.

Bardzo wam dziękuję za komentarze.  Są niezwykle motywujące i zachęcające do działania.