UWAGA!

UWAGA!

* Opowiadanie zawiera wątek Boys Love (związek męsko-męski).

Jeśli komuś to nie odpowiada proszę o opuszczenie bloga.

* Treść może zawierać wątek o charakterze erotycznym oraz wulgarnym

* Prosiłabym o nierozpowszechnianie treści opowiadań bez mojej zgody


Większość postaci i świat przedstawiony zostały stworzone są przez Panią J.K.Rowling, a historia zawarta w opowiadaniach jest wyłącznie moją wizją.

Ja nie otrzymuję żadnych korzyści materialnych.

niedziela, 22 listopada 2015

Wspomnienia Młodego Malfoy'a: Part.9.2

Zapraszam na Rozdział 9.2 Wspomnień Młodego Malfoy'a
Życzę miłego czytania!
***
Muzyka w Tle: Alice Cooper –House of Fire
(Myślę, że w jakiś tam sposób będzie pasować.
Przepraszam za reklamy… )


Rozdział IX.II – UWAGA W ROZDZIALE POJAWIAJĄ SIĘ SCENY +18 ( CZUJCIE SIĘ OSTRZEŻENI BĄDŹ TEŻ ZACHĘCENI )
_____________________________________________________________________________________________________________________________
Byłem wściekły. Szedłem przez korytarze prawie w biegu. Po drodze czułem na sobie wzrok pozostałych uczniów. W sumie nic w tym dziwnego, w końcu nie codziennie ma się okazje zobaczyć przemoczonego do suchej nitki Dracona Malfoy'a. 
Jednak nie z tego powodu byłem wściekły. Moim problemem było zajście, które miało miejsce w zakazanym lesie. Nie mogłem zrozumieć jak to mogło się stać. Bałem się nawet o tym myśleć, ale nie mogłem zostawić tego ot tak. Nie wiedziałem jak ja teraz spojrzę w oczy Harry'emu, jak to wyjaśnić. Po prostu stało się.. jedynie co pamiętam, to ogień w moich żyłach, dziwne halucynacje, a później nic. Film się urwał.
Zamknąłem się w pokoju oraz przebrałem w suche ubrania. Postanowiłem, że zrezygnuje z reszty zajęć, jednak gdzieś przed obiadem Pansy zaczęła się do mnie dobijać i jakimś cudem wywlokła mnie z mojego azylu.
Podczas obiadu rzuciłem okiem na stół Gryffindoru, a właściwie na jedną, konkretną osobę. Niestety On  nie obdarzył mnie ani jednym spojrzeniem
- Zawaliłem – Mruknąłem do siebie, starając się powstrzymać od walenia się głową w stół
- Mówiłeś coś ? – Spytała Dziewczyna
- Nic nie mówiłem – Odburknąłem – Na cholerę wyciągałaś mnie z pokoju
- Później miał byś do mnie pretensje, że tego nie zrobiłam – Odpowiedziała normalnym tonem, a ja już się nie odezwałem.
Po obiedzie normalnie już byłem na zajęciach. Jednak pech chciał, że prawie cały dzień mieliśmy z Gryfoami. Chociaż nie. Najgorsze było, to że On mnie po prostu przez cały dzień ignorował.
Po zajęciach ewakuowałem się prosto do pokoju rezygnując tym samym z kolacji. Usiadłem na fotelu i z szklanką ognistej próbowałem odnowić całe zajście od nowa…
***
Kilka Godzin Wcześniej – Zakazany Las
Na dworze było chłodno, lecz mi z nie znanych powodów było strasznie gorąco. Razem z Pansy i chłopakami szliśmy jak zwykle na końcu. Przed nami szła grupa Gryfonów, a pośród niej On. Chłopak o nieziemskich oczach, cholernie niesfornej czuprynie, która o dziwo dodawała mu tylko dziwnego uroku oraz figurze szukającego. Lekki zarys mięśni, który widziałem zanim Cross nam przerwał aż się prosił, aby go dotknąć. Kto by pomyślał, że to wszystko skrywa się pod szatami…
- Przestań rozbierać go wzrokiem – Skomentowała dziewczyna o twarzy mopsa
- Co ? – Ocknąłem jak by wyrwała mnie z pod hipnozy
- Mówię, żebyś przestał rozbierać go wzrokiem. W ogóle dziwnie się zachowywałeś przy śniadaniu. Wszystko już ok ? – Spojrzała na mnie uważnie
- Tak… - Skłamałem, gdyż ogień palący mnie w żyłach nie ustępował. Dziewczyna już nie nic odpowiedziała.
Kiedy doszliśmy na miejsce. Wszyscy ustawili się w kręgu. Cross zaczął coś mówić i nagle ni stąd ni zowąd Harry podszedł do mnie i pociągnął gdzieś w głąb lasu. Zaraz później staliśmy się jednością. Zamknąłem oczy, a gdy je znów otworzyłem znów stałem koło Pansy. Wszyscy dalej stali i słuchali profesora i znów podszedł do mnie Harry. Tym razem zaczął mnie całować przy wszystkich. Chwilę później robiliśmy TO, jednak nikt nie zwracał na nas uwagi, a nawet gdyby nie obchodziło mnie to.
Przymknąłem oczy, a gdy je otworzyłem znów stałem ubrany. a Cross powiedział tylko ''Do roboty'' i wszyscy się rozproszyli.
Wszyscy zaczęli powoli ustawiać się koło swoich partnerów, a ja nie wiedziałem co robić. Stałem jak kołek patrząc się na pozostałych. Pansy omawiała coś z Granger, Weasley zabijał wzrokiem Blaise'go, a ten niezruszony tylko coś mu powiedział, co jeszcze bardziej rozwścieczyło wiewióra
- Malfoy rusz się wreszcie – Usłyszałem znajomy głos, gdy się odwróciłem zobaczyłem Jego. Stał przez chwilę skupiony. Podszedłem do niego
- Co mamy zrobić ? – Spytałem spokojnym tonem jak bym chciał się upewnić, czy dobrze zrozumiałem wskazówki 
- Nie słuchałeś? – Spojrzał na mnie uważnie, a ja wzruszyłem nonszalancko ramionami. On natomiast westchnął - Mamy znaleźć tę roślinę – Pokazał mi kawałek pergaminu, na którym był obrazek rośliny. Później sam spojrzał na nią całkowicie skupiony, co wydawało mi się jeszcze bardziej pociągające. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos – Zaraz wrócę – Powiedział i odszedł. Odprowadziłem go wzrokiem prosto do Longbottom'a. Harry trzymał przed sobą kartkę i coś mówił, później ten imbecyl mu odpowiedział i było by wszystko w porządku, gdyby chwilę później nie zaczęli rozmawiać nie na temat. Przez chwilę wyglądało mi na to, że oni najwyraźniej w świecie flirtują. 
Nie podobało mi się to ani przez chwilę. W żyłach ogień rósł z sekundy na sekundę. Traciłem powoli rachubę czasu. Nie wiem nawet kiedy dokładnie Harry wrócił do mnie. 
Natomiast kiedy byliśmy zdała od wszystkich w końcu się do mnie odezwał
– Trzeba przyznać, że Cross ma dziwne poczucie humoru – Spojrzał na mnie – Słuchasz mnie ?
- Co ?– Odezwałem się zdezorientowany starając się okiełznać myśli, które  w dalszym ciągu mi przeszkadzały. Westchnął
- Nieważne. Jesteśmy na miejscu – Rozejrzałem się
- Jesteś pewny, że to tu? Tu nic nie ma - Posiedziałem, choć tak naprawdę to nie wiedziałem w ogóle czego mamy szukać
- Tak.  Neville mówił, że ta roślina rośnie w pobliżu rzek – Prychnąłem jak tylko wypowiedział imię tego idioty – Możesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje?
- Nic..
- Akurat, bo ci uwierzę.
- Mówię, że nic – Prawie krzyknąłem, a ogień w moich żyłach wziął górę
- Dobra poddaje się - Ominął mnie i podszedł do drzewa, kiedy zaczął sięgać po roślinę z rysunku poczułem jak tracę panowanie nad własnym ciałem i przyciskam chłopaka do pnia, a zaraz później zacząłem go namiętnie całować oraz ocierać biodrami o niego krocze. Z początku nie wyrażał sprzeciwu.
- Przestań. Nie tu – kazał mi przestać, lekko odpychając od siebie. 
- Teraz, albo zrobię To z pierwszą lepszą napotkaną osobą – Straciłem panowanie nad własnymi słowami, a palący żar w moim ciele przyćmiewał zdrowy rozsądek.
Harry użył więcej siły i odepchnął mnie mocniej. Poskutkowało. Zawahałem się i straciłem równowagę tym samym spadając prosto do rzeki. Na szczęście była płytka, ale i tak byłem cały mokry.  Upadek do zimnej wody spowodował, że ogień w moich żyłach zgasł, a ja odzyskiwałem jasność myślenia. Zaczynało do mnie docierać wszystko, co robiłem oraz co powiedziałem – Przegiąłeś – Mówiła każda z moich myśli niczym osobny szept. 
Spojrzałem na Harry’ego zażenowany własnym zachowaniem. Przymknąłem oczy z nadzieją, że okaże się iż to tylko kolejna wizja. Jednak niestety. Gdy ponownie otworzyłem oczy nic się nie zmieniło. Dalej siedziałem w zimnej wodzie całkowicie oszołomiony tym co się wydarzyło.
– Ja.. -  Nie wiedziałem, co powiedzieć,nic nie przychodziło mi go głowy, a zwłaszcza dobre wytłumaczenie, gdyż sam nie wiedziałem jak to mogło się stać. On tylko podał mi rękę i pomógł mi wstać, później wziął roślinę i wróciliśmy na miejsce zbiórki w milczeniu.
Okazało się, że czekali tylko na nas. Spojrzeli w naszą stronę, choć głównie ich wzrok był skierowany w moją. Byłem cały przemoczony, a z włosów kapała mi woda. Później podeszła do nas Pansy oraz Granger
- Proszę… nie mówcie mi, że się pobiliście… - Odezwała się błagalnym tonem Gryfonka, a chwilę później podszedł do nas nauczyciel
- Właśnie. Tylko nie mówicie, że urządziliście sobie bójkę – Spojrzał na nas, a później piorunował groźnym  wzrokiem Pottera. Już chciał coś powiedzieć, ale zdążyłem go wyprzedzić
- To nie tak jak Profesor myśli – Wzrok profesora spoczął na mnie
- A jak Panie Malfoy zamierza wytłumaczyć fakt, że jest Pan przemoczony, a Pan Potter suchy? – Spojrzał na niego nogawki – choć nie do końca – znów jego uwaga była skupiona na mnie
- Straciłem równowagę i wpadłem do rzeki. Potter próbował mnie złapać, ale było za późno.. – Cross spojrzał na mnie uważnie, a zaraz później odwrócił się do pozostałych
- Wracamy do zamku. Pan Malfoy i Pan Potter idą przodem, żeby się przebrać. Później chce was widzieć na zajęciach - Przytaknęliśmy i ruszyliśmy tą samą drogą co przyszliśmy.
***
- Kurwa! – Wrzasnąłem rzucając prawie pełną szklanką o ścianę. Następnie schowałem głowę pomiędzy kolanami zasłaniając się jeszcze rękami. Dalej nie potrafiłem wytłumaczyć swojego zachowania. Nagle usłyszałem dobijanie się do drzwi.
- Draco  - Za drzwi usłyszałem dziewczęcy głos. Nie trudno było się domyśleć, że to Pansy – Otwórz te cholerne drzwi, albo znowu je rozwalę! – Przewróciwszy oczami wstałem i otworzyłem jej drzwi.
- Czego chcesz? Jestem trochę zajęty – Powiedziałem bez ukrywania złości.  Spojrzała na mnie przez chwilę, a zaraz później weszła bez zaproszenia, po czym wygodnie rozsiadła się na kanapie - Oh proszę. Wejdź, rozgość się… - powiedziałem z sarkazmem w głosie w między czasie zamykając drzwi
- Nie musisz być wredny… Przyszłam dowiedzieć się co się z tobą do cholery dzisiaj dzieje. Najpierw dziwne zachowanie rano, później jesteś cały przemoczony, tym samym sprzedając tanią bajeczkę Profesorowi, rezygnujesz z zajęć, a na koniec wgapiasz się w Pottera, gdy ten ma cię najwyraźniej gdzieś… - Już otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale ona mi nie dała dojść do słowa – Nie wyjdę póki nie powiesz mi co się tam do cholery wydarzyło…
- Nie odpuścisz, co?
- Nie – Uśmiechnęła się delikatnie, a ja westchnąłem. Nalałem nam po szklance ognistej i opowiedziałem wszystko co wydarzyło się w zakazanym lesie. Pansy ani razu mi nie przerwała, czasami tylko robiła łyk trunku, kiedy skończyłem spojrzała na mnie uważnie i spytała z niedowierceniem – Co mu powiedziałeś ?  -  Przyłożyła rękę do ust.
-  To co słyszałaś – Sam nie wierzyłem, że mu coś takiego powiedziałem. Dziewczyna spojrzała na pustą szklankę, a zaraz później dolała sobie jeszcze i upiła łyk
– Wybacz, ale nie mogę w to uwierzyć… - Zaśmiała się nerwowo
-  Wyobraź sobie, że ja też… Najlepsze w tym wszystkim to, to że nie mogłem się opanować… – Spojrzała na mnie całkowicie skupiona jak by szukała odpowiedzi
- Brałeś coś ? – Spytała bez ogródek
- Za kogo ty mnie do cholery masz ?! – Krzyknąłem nie dowierzając w to co właśnie usłyszałem
- Uspokój się próbuje tylko ci pomóc – Powiedziała z wyrzutem
- Wiem! Ale wiesz, że żadnego eliksiru nie miałem w ustach od miesięcy
- Eliksir… - Powtórzyła zagłębiona we własne myśli – Zabije kretynów – Powiedziała nagle i wyszła niczym błyskawica.  Po tym jak wyszła patrzyłem na drzwi jeszcze kilka sekund. Następnie usiadłem na fotelu z szklanką w ręce próbowałem wymyślić jakieś wytłumaczenie, lecz nic nie przychodziło mi do głowy. Jakieś kilka minut później usłyszałem pukanie do drzwi . Wstałem i podszedłem do drzwi
- Czego? – Spytałem wyraźnie podniesionym tonem
- Otwórz – Usłyszałem głos Pansy i bez zastanowienia otworzyłem drzwi, po czym od nich odszedłem i z powrotem usiadłem na kanapie.
- Ci dwaj idioci chcieliby ci coś powiedzieć – Powiedziała dziewczyna popychając chłopaków do przodu
- Pansy, skarbie… - Spojrzał na swoja dziewczynę wyraźnie przerażony Teodor. Ta tylko na niego spojrzała milcząc
- No wiec.. słucham – Wziąłem do ręki butelkę ognistej i nalałem sobie do szklanki
- No… bo .. my chcieliśmy tylko pomóc - Zaczął  ciemnoskóry chłopak
- Pomysł był właściwie Blaise'go, ale poprosił mnie o pomoc w warzeniu
- Teraz będziesz mnie obwiniał… mogłeś się nie zgadzać – odfuknął Zabini
- Może ktoś mi wyjaśnić, o co chodzi ?! - Spojrzałem na dziewczynę, aby rzuciła na to wszystko trochę więcej światła
- Eh... Chodzi o to, że ci dwaj - wskazała na dwójkę przerażonych chłopaków - prawdopodobnie podali Tobie eliksir, który był skutkiem twojego zachowania w lesie.
- Nic od nich nie brałem, więc jak?
- Kawa. Te dwa tłumoki dolali ci go do kawy
- Chcieliśmy tylko pomóc… - Odezwał się ciemnoskóry – Byłeś  z rana zdołowany…
- Czy wy na poważnie musicie wiedzieć o każdym aspekcie mojego życia? - Spojrzeli się na mnie nie rozumiejąc – Byłem, jak to ująłeś zdołowany, bo Cross do cholery się wciął i cały wieczór poszedł w długą – Mówiłem podniesionym tonem
- Czyli… - Zaczął nie pewnie Blaise – Nie zaniemogłeś ? – Zacząłem piorunować go wzrokiem
- Dla twojej informacji. Nie.
- To wyjaśnia Twoje zachowanie – Mruknął do siebie Nott
- Zechcesz wyjaśnić ? – Spytałem patrząc na niego z chęcią mordu w oczach
- Eliksir miał na zadanie wzmocnić libido… i wzmocnił. To wyjaśnia dlaczego zadziałał od razu…
- Pansy.. zabierz ich stąd, bo jak swoją matkę kocham pozabijam na miejscu.. – Starałem się, aby mój ton brzmiał normalnie, lecz moje wysiłki były marne. Pansy zauważając, że ledwo powstrzymuję się od chwycenia za różdżkę ruszyła ciągnąć chłopaków w stronę wyjścia, a nim odeszli wrzasnąłem tylko – I macie się więcej nie wtrącać ! – Cisnąłem szklanką w ich stronę, ale na ich szczęście nim w nich trafiła drzwi zdążyły się zamknąć, a szklanka rozbiła się o drewno.
Starałem się uspokoić jednak ani na chwilę mi się to nie udało. Zacząłem tupać nerwowo nogą przy okazji próbując poukładać wszystko w spójną całość. Kiedy moje myśli mniej więcej przetrawiły informacje. Zabrałem się za pisanie listu do Pottera.
Wziąłem kawałek pergaminu, otworzyłem kałamarz i wziąłem pióro do ręki. Zamoczyłem je i… właśnie nic. Nie wiedziałem, co mam napisać. Mimo, że w mojej głowie znajdowała się odpowiedź nie wiedziałem jak to przelać na papier. Naskrobałem tylko jedno zdanie z informacją, że chce się spotkać. Kiedy skończyłem pisać wysłałem list. Jako, że nie dostałem żadnej odpowiedzi z góry założyłem iż na pewno przyjdzie.
W tym samym czasie poszedłem się odświeżyć. To nie tak, że na coś liczyłem… bardziej chodziło mi o to, że musiałem się uspokoić, a z doświadczenia wiedziałem iż kąpiel na pewno pomoże..
Po kąpieli przebrałem się w świeże ubrania. Tym razem wybrałem czarną lnianą koszulę z srebrnymi nitkami oraz czarne spodnie. Włosy zostawiłem w lekkim nie ładzie, a chwilę później wziąłem różdżkę i wyszedłem z dormitorium.
Przez pokój wspólny przeszedłem szybciej niż Pansy zdążyła cokolwiek powiedzieć, choć i tak była zajęta. Najwyraźniej Nott dostawał od niej niezły ochrzan, a Blaise'go nie było nigdzie widać.
Było jeszcze wcześnie, wiec na korytarzach można było spotkać kilkoro uczniów. Jednak nikt nie zawracał sobie głowy moja osobą.
Kiedy dotarłem na piąte piętro było jeszcze wcześnie. Stanąłem koło miejsca, gdzie chwilę później pojawiły się drzwi. Gdy wszedłem trochę się zdziwiłem, że wszystko było zupełnie inne niż sobie wyobrażałem.
- Zbyt idealizują ten pokój… ale trzeba przyznać, że nie jest źle – Mruknąłem do siebie i zacząłem się rozglądać, gdy nagle poczułem jak ktoś mnie łapie od tyłu
- Cieszę się, że ci się podoba – Odezwał się znienacka znajomy głos. Podskoczyłem, a zaraz później odwróciłem się twarzą do tej osoby
- Matko.. Potter weź ludzi nie strasz ludzi. Zawału można dostać - Przycisnął mnie do ściany i chwycił za nadgarstki nad moją głowę i zaczął mnie całować. Pocałunek był brutalny i zachłanny – Przestań.. – Wyjęczałem. Jedna strona mówiła mi, że to podniecające, zaś drugiej – najwyraźniej mądrzejszej ani trochę się to nie podobało.
- Przecież tego chciałeś. Nie pamiętasz… - Dalej kontynuował, a ja próbowałem się wyrwać, ale miałem wrażenie, że im bardziej się szarpie tym mocniejszy jest jego uścisk.
– Harry…- Byłem nakręcony, ale musiałem to przerwać. Nie wiem jak ani dokładnie ile zajęło wyswobodzenie rąk. Jednak jak tylko to zrobiłem próbowałem go odepchnąć – Boli – Odepchnąłem go z całej siły, a kiedy na niego spojrzałem jego oczy były zupełnie obce.
Zaśmiał się nerwowo. Odwrócił wzrok, a gdy znów na mnie spojrzał, w jego oczach widziałem ból. Podszedł do stolika i nalał sobie szklankę ognistej i usiadł na brzegu łóżka – Boli.. powiadasz
- Tak do cholery. Bolało – Wolnym krokiem podszedłem blisko niego w między czasie masując nadgarstki. Wziąłem głęboki wdech  – Jeśli chodzi o to w lesie… to  – Przerwał mi
- Tu już nawet nie chodzi o to...
- Mógłbyś się na chwilę zamknąć i mnie wysłuchać – Podniosłem głos – W lesie nie byłem sobą! Nie miałem nad tym kontroli. Wszystko przez to, że… – Zaśmiał się nerwowo
- Nie rozumiesz. To już nawet nie chodzi o to .. – Powiedział podniesionym tonem, a zaraz później znów mówił normalnym – Chodzi o to, co powiedziałeś... Wiem, że kiedyś.. pewnie znajdziesz sobie kogoś innego.. a ja będę musiał pozwolić ci odejść, ale nie dam rady.– Spojrzał jak przestraszone zwierze – Próbowałem oswoić się z tą myślą, ale to mnie przerasta…  – zrobił dłuższą pauzę i wziął głęboki wdech - To nie ma sensu… Nie warto zaczynać skoro nie będę potrafił odpuścić.. – Spojrzał na mnie, a w jego oczach był tylko strach.
- Ty naprawdę jesteś tępy… - Spojrzał na mnie zaskoczony. Podszedłem do niego – Myślisz, że jakbym potrafił być z kimś innym, to dalej bym zawracał sobie tobą głowę przez te kilka lat ? – Milczał – Nie. Byłbym szczęśliwy u boku kogoś innego - Usiadłem na jego kolanach. Swoje dłonie położyłem na jego szyi i spojrzałem na niego lekko przymkniętymi oczami -  Zawładnąłeś każdą moją myślą... masz wziąć za to odpowiedzialność, a nie rozmyślać o rzeczach, które nigdy się nie zdarzą – Pocałowałem go w usta
- A… to wydarzenie w zakazanym lesie? – Spytał, choć tym razem atmosfera dalej była podniecająca 
- Po prostu udajmy, że nic takiego nie miało miejsca… - Pocałowałem go po raz kolejny lecz tym razem przedłużył pocałunek – Pozwól, że dzisiaj to ja sprawię tobie przyjemność – Odstawiłem szklankę na podłogę i rozpoiłem guziki swojej  koszuli. Sunęliśmy się bardziej na środek łóżka i lekko popchałem go do pozycji leżącej, a sam się nachyliłem by móc znowu zatopić swoje wargi w jego w między czasie kusząco ocierając biodrami o jego krocze.
Przerwy pomiędzy pocałunkami robiliśmy, aby zaczerpnąć jedynie powietrza, a chwilę później nasze języki były połączone w namiętnym tańcu. Powoli rozpinałem guziki jego koszuli, a kiedy w końcu uporałem się z guzikami moje ręce zaczęły błądzić po idealnie wyrzeźbionym torsie. W spodniach robiło mi się coraz ciaśniej, z resztą nie tylko mi. Chwilę później zacząłem scałowywać jego szyje chodząc powoli w dół drażniąc językiem jego sutki. Chłopak jękną, jego oddech przyspieszył co jeszcze bardziej mnie nakręciło. Gdy skończyłem bawić się jego sutkami mój język zaczął wędrówkę po jego torsie aż w końcu na trafiłem na przeszkodę w postaci spodni. W tym czasie rzuciłem Harry'emu zadziorne spojrzenie, a chwilę później ściągnąłem mu spodnie wraz z bokserkami.
Jego członek był dumnie wyprostowany i pulsował przy każdym moim dotyku. Uśmiechnąłem się pod nosem i bez namysłu wziąłem jego penisa do ust. Zacząłem go ssać i pieścić. Następnie pieściłem językiem jego jądra
-D-raco.. Ja… Zaraz.. – Wyjęczał ochrypłym głosem gryfon, lecz ja nie przestawałem. Chłopak był u kresu wytrzymałości, a na główce było już widać kilka kropel białej cieczy. Zlizałem je.
-  Ciii.. dojdziemy razem - ściągnąłem swoje spodnie wraz z bokserkami. Podłożyłem Harry’emu poduszkę pod biodra. Przywołałem lubrykant, który pojawił się zaprawą życzenia. Na początku nalałem sobie trochę na palce, aby odpowiednio przygotować chłopaka na przyjęcie do siebie czegoś większego. Gdy włożyłem dwa palce do jego wnętrza Harry zaczął się wić z przyjemności. W jego oczach widziałem, że pragnie więcej, wiec kiedy był już odpowiednio rozciągnięty wyjąłem palce w międzyczasie wylewając zawartość lubrykantu na swojego członka i jednym płynnym ruchem wszedłem w niego.
Chłopak zajęczał z przyjemności. Był taki ciasny jego oczy były zamglone. Każdy mój ruch był gwałtowny, tak by uderzył w to specyficzne miejsce. Kiedy w końcu udało mi się pachnąc na tyle mocno by uderzyć w prostatę Gryfona doszliśmy w tym samym czasie.
Kiedy już było po wszystkim wyszedłem z niego, a chwilę później patrzyłem jak moja sperma zaczyna wyciekać z jego środka. Uśmiechnąłem się na ten widok, a chwilę później opadłem na jego tors
-  I jak ci się podobało – Spytałem próbując w między czasie złapać oddech. Spojrzałem na niego, dalej miał przymglone oczy. Byliśmy przykryci do bioder.
- To było… Brakuje mi słów – Powiedział uśmiechając się błogo – Za każdym razem się tak  czułeś ?- Spojrzał na mnie czekając na odpowiedź, a ja nic nie powiedziałem. Odmruknąłem tylko w ramach potwierdzenia, a chwilę później go pocałowałem
- Cieszę się, że ci się podobało – Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, a on delikatnie gładził moje plecy, a zaraz później przeturlał nas tak, że teraz to ja byłem na dole. Przygwoździł mnie swoim ciałem, a ja po raz kolejny poczułem fale podniecenia. Spojrzał na mnie uważnie i przejechał ręką po moim torsie, gdy nagle najechał na bliznę. Delikatnie przejechał po niej opuszkiem palców. Jego dotyk był niemal nie wyczuwalny, tak jak by bał się, że rana znów się otworzy. Ręka mu się trzęsła, a w jego oczach znów widziałem ból.
- Ja ci ją zrobiłem… - W jego głosie wyczułem gorycz – Nigdy sobie tego nie wybaczę – Oparł czoło o moja klatkę piersiową. Jego twarz zakrywały włosy, a gdy go dotknąłem jak by się ocknął spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: jak możesz ze mną być po tym co ci zrobiłem.
- Nie myśl o tym w ten sposób – Pokręcił przecząco głową z lekko krzywym wyrazem wyrażającym ból – To znak, że jestem twój – Pogładziłem go czule po policzku, a w jego oczach widziałem błysk. Przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie. Jego język badał każdy zakamarek mojego podniebienia. Chwilę później go przerwałem i spoglądając na niego powiedziałem – Wiesz co? – Spojrzał na mnie z obawą. Zupełnie jak by bał się tego, że zaraz powiem iż żartowałem oraz ma zupełną rację – Poprzedni układ mi się bardziej podobał – Zaśmiał się z ulgą
- No to mamy problem – Stwierdził – Bo mi się podobał ten – Prychnąłem
- Ty masz problem. Następnym razem ty jesteś na górze i kropka
- Serio będziesz się teraz o to wykłócał ? – Położył się obok na boku. To samo zrobiłem ja. I tak leżeliśmy w milczeniu wtuleni przed jakiś czas aż oboje zasnęliśmy.
Nie wiem ile spaliśmy. Równie dobrze mogliśmy spędzać całą noc w pokoju życzeń, a mi to ani trochę nie przeszkadzało. Jednak, kiedy wstałem miejsce koło mnie było puste lecz dalej biło od niego lekkie ciepło. Podniosłem się na łokciach i zacząłem nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu i zauważyłem coś czego wcześniej nie było. Drzwi. Już chciałem wstać i zobaczyć co znajduje się po drugiej stronie, gdy nagle otworzyły się, a z nich wyszedł nie kto inny jak Gryfon, z którym całkiem nie dawno spędziłem namiętne chwile.
Chłopak miał na sobie jedynie założone spodnie i ręcznik na głowie zasłaniający te cudne zielone oczy. Zamknął drzwi i zdjął ręcznik z głowy.
- Dzień Dobry śpiąca królewno – Woda kapała z mokrych włosów, a on sam uśmiechną się, a ja coś odburknąłem zaspany – Właśnie miałem cię budzić
- Która jest? – Spytałem zaspany
- Coś koło czwartej może piątej – Po usłyszeniu godziny zerwałem się na równe nogi całkowicie zapominając, że jestem goły. Za to on uśmiechnął się pod nosem
- No za takie widoki z rana gotów jestem zabić – Powiedział zadziornym głosem
- Zamknij się – Bez zastanowienia wziąłem z krzesła świeże ubrania, które pewnie dał mi pokój. Podszedłem do drzwi za którymi najwyraźniej znajdowała się łazienka – Suń się - Powiedziałem próbując przecisnąć się przez barykadę w postaci chłopaka.
-''Proszę'' to już książątka nie obowiązuje? – Spojrzał na mnie, a ja powiedziałem mu jedynie żeby się zamknął i mnie przepuścił , a on nic nie powiedział, tylko westchnął – Ale z ciebie jest maruda z rana – To powiedziawszy zrobił przejście, a ja nic nie mówiąc zamknąłem drzwi z trzaskiem i zacząłem się myć.
Gdy wyszedłem byłem już całkowicie odświeżony, a przede wszystkim przytomny i ubrany od pasa w dół tak jak Harry. Spojrzałem na łóżko, które było już złożone i zobaczyłem, że czeka na mnie szata. Harry w tym czasie zapinał guziki koszuli. Włosy miał już prawie suche. Podszedłem do niego od tyłu i chwyciłem za biodra
- Dalej będziesz stroił fochy z rana? – Spytał
- Mogłeś mnie obudzić – Odwrócił się do mnie twarzą
- Wyglądałeś tak uroczo. Nie chciałem cię budzić – Przybliżył swoja twarz, a ja automatycznie zrobiłem to samo, a chwilę późnej go pocałowałem
- Głupek – Odsunąłem się od niego i zacząłem zakładać koszulę
- Wracając do zajścia w zakazanym lesie… Możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym, że nie miałeś nad tym kontroli ? -– Spojrzał na mnie mając krawat przewieszony na szyi
- Myślałem, że temat zamknięty – Całkowicie ubrany zacząłem wiązać krawat z herbem Slytherinu
- Jak uważasz – Skończył wiązać swój 
- Widzimy się dzisiaj wieczorem ? – Spytałem spoglądając kontem oka na niego, a zaraz później on spojrzał na mnie jak na wariata – Co ? - Spytałem
- Mamy dzisiaj obchód korytarzy. Zapomniałeś? – Wziął swoją szatę do ręki. Tym razem to ja spojrzałem na niego z wyrazem zaskoczenia
- Ja nie mam – patrzyłem na niego uważnie – Pansy zmieniła mi plan.. – Powiedziałem, a on spojrzał na mnie jak pierwsze słyszał
- Nic o tym nie wiem… z resztą to nie możliwe.. planu nie można zmienić sobie od tak.. – Założyłem szatę.  Byłem zaskoczony, więc nic nie powiedziałem – Może lepiej spytaj się Parkonson, a teraz… Gotowy? – Przytaknąłem i ruszyliśmy w stronę wyjścia w milczeniu.
Gdy byliśmy po drugiej stronie powiedział tylko, że widzimy w wielkiej sali. Następnie pocałował mnie i każdy ruszył w swoją stronę.
Jako, że nie chciało zbytnio mi się iść do lochów stwierdziłem, że poczekam na wszystkich koło wielkiej Sali. Jakieś pół godziny później zaczęli pojawiać się uczniowie w tym Pansy i reszta świty.
Śniadanie minęło normalnie. Podobnie jak zajęcia. Nie mieliśmy zajęć z Gryffindor'em, a mimo to w głowie miałem tylko dwie rzeczy. Mianowicie: Noc z piekielnie przystojnym Gryfonem oraz tajemnice dzisiejszego dnia. Obchód. Postanowiłem jednak, że dowiem się wszystkiego, o co w tym wszystkim chodzi po kolacji.
Kolacja minęła i każdy mógł robić co mu się żywienie podoba. Pośród osób w domu węża interesowała mnie właściwie jedna. Pansy, która przepadła jak kamfora. Czekałem aż się w końcu pojawi, ale ile można było czekać. Powiedziałem, więc Millicencie, że jak tylko Pansy się pojawi niech powie jej, że muszę z nią porozmawiać. Czekać będę w swoim pokoju. 
O dziwo nie musiałem długo czekać. Pansy przyszła do mnie półgodziny później. Zapukała, a ja otworzyłem od razu. Zaprosiłem ją do środka. Była lekko zdenerwowana
- Draco.. muszę ci coś powiedzieć – Zaczęła nie pewnie
- To zabawne, bo ja chciałem też się czegoś od ciebie dowiedzieć – Nalałem jej i sobie po szklance ognistej. Dziewczyna wypiła wszystko od razu i wzięła głęboki wdech
-  Chodzi o obchód.. Ja.. - Przerwałem jej
- Niech zgadnę okłamałaś mnie, że zmieniłaś grafik? – Spojrzałem na nią spokojnie biorąc łyk trunku. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, tylko pokiwała głową na tak, a ja westchnąłem – Pewnie jak byś tego nie zrobiła… wrócił bym do domu.. – Nie miałem zamiaru na nią wrzeszczeć, bądź co bądź, to praktycznie dzięki niej odzyskałem tego gryfońskiego głupka. Pansy dalej milczała – Nie mam zamiaru cię zbesztać za to, bo pewnie gnił we Francji i nic bym nie zyskał – Chciała coś powiedzieć, ale nie dałem jej dojść do słowa – mogłaś wcześniej powiedzieć
- Nie zdążyłam – Powiedziała głosem niewiniątka
- Oj już nie bądź takim niewiniątkiem. Widziałem jaki ochrzan wczoraj Teodorowi dawałaś, co ten biedak musi zrobić by odpokutował swoje winy ?
- A to niech zostanie moją i jego tajemnicą – Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę wyjścia, a zaraz późnej już jej nie było. Za to ja próbowałem ogarnąć myśli przed obchodem.
Kiedy nadszedł czas obchodu moje myśli wciąż krążyły wokół Harry’go, ale na szczęście na korytarzach było wyjątkowo spokojnie. Żadnych żartów, bijatyk. Nic zero uczniów, jak by wszyscy postanowili dzisiaj, że pozostaną grzecznie w dormitoriach.
Choć mijając jeden z korytarzy przypomniałem sobie, że w tym roku w Hogwarcie będzie impreza z okazji dnia duchów – No tak.. w końcu pozostały właściwie dwa dni – Pomyślałem.
Ja osobiście nie miałem ochoty na świętowanie. Najchętniej odwiedził bym grób Severusa.. w końcu nie byłem tam ani razu, więc postanowiłem.
I tak mniej więcej minął mi obchód. Wróciłem do pokoju wspólnego, który tętnił jeszcze życiem. Usiadłem na kanapie naprzeciwko fotelu na którym siedziała Pansy. Znów nie było widać ani Nott'a, ani Zabini'ego. Pansy kończyła wypracowanie z transmutacji, a kiedy skończyła wydała z siebie okrzyk radości
- Nareszcie! – Odłożyła pióro – Skończyłam!- powiedziała entuzjastycznie - Powiedz.. Jak ty to robisz, że mimo spędzasz dużo czasu poza pokojem masz zawsze prace napisane na czas i to więcej niż trzeba
- Piszę je w dniu, w którym nam je zadano. Później mam spokój – Wziąłem Proroka codziennego, choć zaraz po chwili znów wylądował na stole
- Kujon – Prychnęła – Zastanawia mnie gdzie Blaise ostatnio znika – jak by na zawołanie w wejściu pojawił się ciemnoskóry, lecz coś było nie tak. Pansy odwróciła się twarzą do chłopaka – Gdzie byłeś ? – Spytała
- Nie ważne – Odpowiedział krótko
- Jakim cudem nie złapałem cię na korytarzu ? – Sypałem ukrywając zaskoczenie 
- To jest mój drogi tajemnica. Podobnie jak fakt, że spędziłeś noc poza dormitorium – Pansy odwróciła się w moją stronę.
- Poważnie ?! I nic nie mówiłeś? – Odfuknęła, a ja wstałem szykując się do wyjścia.
- Myślałem, że po przygodzie z eliksirem nie będę musiał już się więcej tłumaczyć – Już chciałem wyjść, gdy nagle poczułem, że ktoś mnie złapał za biodra. Zaraz później poczułem czyś dotyk na moim pośladku.
- Wszystko w porządku? Coś blado wyglądasz. – Zwróciła się w stronę chłopaka – Tylko mi nie mów, że znów mu coś podałeś
- Ja dopiero co wróciłem, więc to nie ja - Następnie poczułem czyś oddech na karku. Czułem jak wzrasta we mnie przyjemna fala podniecenia.
Nagle przypomniałem sobie o kimś kto potrafi być niewidzialny, a zarazem sprawić iż cały zapłonę.
- Przypomniałem sobie o czymś muszę już iść – I szybko wybiegłem z pokoju wspólnego dalej czując obecność tej osoby.
CDN….
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
Proszę nie bądźcie zbyt krytyczni jeśli chodzi o scenę erotyczną...To moja pierwsza.
W przyszłości na pewno postaram się tego typu sceny lepiej napisać …
_____________________________________________________________________________________________________________________________

Nie przeczę, że zasłużyłam sobie na to…



Jednak nie sądziłam, że będziecie na mnie aż tak źli, ale mam nadzieje, że kiedyś wybaczycie mi tą miesięczną przerwę… 
Jednakże o ile dobrze mi się wydaje, to wcześniej uprzedzałam, że może się coś takiego zdarzyć…
Informuję, że na chwilę obecną rozdziały nie będą regularnie dodawane..
Ponad to bardzo chciałam Podziękować Sadist, bo pewnie gdyby nie ona… To cóż pewnie ten rozdział by nie powstał (tak szybko..?). Dziękuje za wsparcie