UWAGA!

UWAGA!

* Opowiadanie zawiera wątek Boys Love (związek męsko-męski).

Jeśli komuś to nie odpowiada proszę o opuszczenie bloga.

* Treść może zawierać wątek o charakterze erotycznym oraz wulgarnym

* Prosiłabym o nierozpowszechnianie treści opowiadań bez mojej zgody


Większość postaci i świat przedstawiony zostały stworzone są przez Panią J.K.Rowling, a historia zawarta w opowiadaniach jest wyłącznie moją wizją.

Ja nie otrzymuję żadnych korzyści materialnych.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Wspomnienia Młodego Malfoy'a: Part.4

Zapraszam na Rozdział 4 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams

Rozdział IV
_______________________________________________________________________________________________________
Zasnął… Najwyraźniej w świecie spał (To ja się produkowałem, starałem się sam nie zasnąć, a ten idiota spał sobie w najlepsze..). Zauważyłem, że dalej ma te swoje pingle na nosie. Westchnąłem tylko  i zdjąłem je po czym schowałem mu je do kieszeni z nadzieją, że ich nie zniszczy.
Spojrzałem na niego, nigdy wcześniej nie widziałem go bez okularów. Wyglądał tak spokojnie kiedy spał, nawet przeszło mi przez myśl słowo ''uroczy''. Patrzyłem się tak na niego przez kilka minut zauważyłem, że miał odsłoniętą bliznę. Sam nie wiem co mnie wtedy podkusiło, ale wyciągnąłem rękę, która drżała jak szalona. Przełknąłem ślinę i delikatnie przyłożyłem ją go jego czoła czując krawędź blizny. Kiedy miałem stu procentowa pewność, że się nie obudzi delikatnie opuszkami przejechałem po chropowatej powierzchni. Było w niej coś niesamowitego, nigdy wcześniej nie czułem czegoś takiego. Jakby cała magia istniejąca w Harry’m skupiała się właśnie w tym miejscu. Niepokojące było to, że to skupisko magii nie było magią taką jaką znam. Owa magia była tajemnicza, ciemna wręcz mroczna. Nie przeczę, że przeszło mi przez myśl, że Potter może mieć w sobie pokłady mrocznej magii, która wabi, wciąga i niszczy..
Odsunąłem rękę jak by owa blizna zaczęła parzyć, choć jak by się zastanowić w pewnym momencie faktycznie zrobiła się gorąca jakby chciała odsunąć od siebie intruza. Starając się więcej o tym nie myśleć sam próbowałem zasnąć, lecz zanim mi się udało przez kilka sekund patrzyłem jeszcze na śpiącego Harry’ego (Muszę dopowiedzieć, że w tym momencie żałowałem, że nie ma tu tego namolnego Gryfona, który na każdym kroku robił mu zdjęcia… jak on tam się nazywał… Kevin? Celvin? Col? Nie ważne..) po czym zamknąłem oczy. W końcu udało mi się przysnąć.
Jednak coś nie dawało mi spokoju, kiedy otworzyłem oczy i zobaczyłem, że Potter się zaczął rzucać i wydrapywać bliznę jak by to ona była powodem jego koszmaru.
Oczywiście próbowałem go obudzić, ale on nawet nie reagował. Skupiłem się więc na powstrzymaniu go przed okaleczeniem, ale kiedy tylko dotknąłem jego blizny ta parzyła jak by była gorącym wrzątkiem. Cofnąłem rękę z sykiem. Nie pozostało mi nic innego jak oblać go zimną wodą, wyciągnąłem więc różdżkę i rzuciłem zaklęcie Aquamenti. I jak na wezwanie obudził się biorąc głęboki wdech… oddychał ciężko jakby przebiegł z 500 kilometrów. Patrzyłem na niego przez cały czas, po chwili wyciągnąłem rękę by go uspokoić, kiedy była blisko jego ramienia on odtrącił ją jakby była natrętnym owadem. Jego oddech się uspokajał, przełknął ślinę i jakby dopiero do niego dotarło co się stało spojrzał na mnie z tym swoim wyrazem wypranym z emocji, po chwili jednak widać było na niej wstyd do samego siebie. Z powrotem odwrócił wzrok, wstał burcząc coś, że nie powinien przychodzić oraz, że przeprasza. Następnie ruszył w stronę wyjścia.
Nie wiedziałem co robić jedna strona kazała mi wysłać go na leczenie do Św. Munga. Natomiast druga, pragnęła go chronić i być przy nim. Nigdy nie czułem czegoś takiego jednocześnie.. zwłaszcza, że ta druga część mnie była silniejsza.. na sama myśl o pragnieniu ochrony serce zaczęło walić mi jak szalone… Może to nie on powinien się leczyć, tylko ja… to uczucie było dziwne, ale bardzo przyjemne.
Zbliżał się już do drzwi, a ja nawet nie wiedząc, kiedy zdążyłem go dogonić i złapać za kraniec koszuli. Staliśmy tak parę chwil, on ani razu się nie odwrócił. Natomiast ja puściłem koszulę, a zamiast tego przytuliłem go i wydukałem ciche ''zostań''.
(Może czas na wytłumaczenie mojego zachowania. Zdaje sobie sprawę, że zachowywałem się gorzej niż dziewczyna, ale zmiany wywołane na skutek tego idioty były kolosalne. Zwłaszcza, że nigdy nie czułem w stosunku do nikogo czegoś takiego). Wracając do tematu.
Dalej milczał jednak po chwili znów przepraszał, lecz tym razem dodał, że nie powinien był dzisiaj przychodzić skoro wiedział iż prawdopodobieństwo tego, że zaśnie jest duże… Nie był wstanie spojrzeć w oczy, wstydził się tego czego byłem świadkiem, lecz ja nawet tego nie skomentowałem. Przełknąłem cicho ślinę i wziąłem jego dłoń  milcząc pociągnąłem go z powrotem do łóżka dając jasno do zrozumienia żeby się kładł.
On tylko prychnął i spytał tym swoim ironicznym głosem, czy ogłuchłem oraz czy nie rozumie tego, że jak się położy będzie prawdopodobnie powtórka z rozrywki.
Rozumiałem, ale nie chciałem by ten wieczór skończył się właśnie tak. Powiedziałem wiec mu, że go obudzę tak jak poprzednio i po problemie. Pokiwał tylko głową, ale wrócił z potworem do łóżka.
Nie poszliśmy spać od razu, a zaczęliśmy z powrotem naszą konwersację. Postanowiłem, że powtórzę swoje pytanie o sekret o którym nikt nawet szlama i wiewiór nie wiedzą. Znowu nie uzyskałem odpowiedzi. Odwróciłem się aby zobaczyć, czy zasnął lecz tym razem dalej miał otworzone oczy. Nagle usłyszałem odpowiedź: ''Miałem być w Slytherinie''. Zamurowało mnie, nie mogłem w to uwierzyć, wiec dla pewności spytałem jeszcze raz. Odpowiedź była taka sama, a mi wypsnęło się dość głośne ''Nie wierzę'' ( A dziwicie mi się? Złoty chłopiec Gryffindor'u miał być Srebrnym chłopcem Slytherin'u). Spytałem, więc jak to możliwe, że w takim razie trafił do domu Lwa zamiast węża.
On tylko odpowiedział, że za dużo pytań oraz, że teraz jego kolej. Rany ja tam z ciekawości umierałem, a ten o kolejność chciał sie wykłócać… Oczywiście musiałem dać za wygraną, więc dałem mu wolną rękę. Nie pamiętam o co mnie spytał, w każdym bądź razie bardziej interesowało mnie dlaczego ten głupek był w złym przedziale (Nie przeczę, że to się prosiło o pismo do ministra. Eh.. no wiecie o co chodzi. Jeśli ten głupek byłby w Slytherinie były by to same plusy np. dodatnie punkty wzięte nie wiadomo skąd, najlepszy szukający – nie mówicie mu tego, oraz to, że nie trzeba było by się ukrywać – wiecie o co chodzi.)
Większość rozmowy była prowadzona na kierunku takim, dlaczego nie jest on w domu węża. Na koniec wypaliłem, że lepiej byłoby mu w zielonym niż w czerwonym, ponieważ pasowałoby mu do oczów. Oczywiście jak się zorientowałem co powiedziałem zrobiło mi się głupio (Przecież Malfoy'owie nie prawią komplementów, to oni są komplementowani) Próbowałem się wykręcić, ale on tylko się uśmiechną w ten tylko dla mnie przeznaczony sposób (Skąd wiem, że tylko dla mnie? Bardzo proste, innym dawał ten swój głupkowaty uśmiech, wiecie ten jak by zamiast twarzy była micha *śmieje się* natomiast ten był inny. Dlatego wiedziałem, że jest przeznaczony tylko dla mnie).
W kolejnych dniach wróciliśmy do poprzedniego stanu rzeczy i jak mam być szczery właściwie to jestem zadowolony z incydentu po drugim zadaniu, przynajmniej w końcu byłem w miarę wyspany, normalnie przysypiałem na zajęciach i tylko przez fakt, że Snape jest opiekunem Slytherinu nie odjął mi punktów. Z Potterem było gorzej, punkty ujemne sypały się garściami.. (Czasem miałem wrażenie, że Severus się na niego za coś uwziął… Niestety to się odbijało na naszych spotkaniach, gdzie po kilkuminutowej sprzeczce to JA musiałem ugłaskać Pottera.. także cieszył mnie, że ten stan rzeczy był już za mną).
Oczywiście dalej miewał koszmary, jednak pewnie nie takie co miesiące temu. W każdym bądź razie nie musiałem używać zaklęcia tylko wystarczyło zwykłe szarpnięcie.
Jeśli chodziło o mnie, to często budziłem się wczesnej, aby popatrzeć na śpiący ''przykład moralności'' Na samo wspomnienie tego wyrywało mi się ciche prychniecie. Zorientowałem się również, że coraz częściej budzę się wręcz wtulony w niego. Co było w tym wszystkim dziwnego, pewnie pytacie. Odpowiem wam, że najdziwniejsze w tym wszystkim była przyjemność takiej bliskości oraz poczucie bezpieczeństwa, które odczuwałem będąc przy nim.
Podczas zajęć byłem pochłonięty bardziej własnymi myślami o tym co czuję, niż na samych zajęciach. Nie miałem pewności do niczego, a poradzić się nie miałem zbytnio kogo. Pansy może i by pomogła, ale problem polegał na tym, że zaraz cały Hogwart by wiedział, a jako iż trwał turniej, a Skeeter myszkowała po całej szkole szukając jakiegoś tematu na artykuł.
Niestety Pansy odpadała.  Te dwa przygłupy na pewno by mi nie pomogły, bo co oni mogą wiedzieć o uczuciach. No chyba że do jedzenia, tu się zgodzę.
Byłem skołowany, coś czułem to na pewno tylko pytanie co…
Szedłem na kolejne zajęcia gdy usłyszałem rozmowę dwóch Krukonek. Brzmiało to jak by jedna potrzebowała rady w ''sprawach sercowych''. Schowałem się, więc tak żeby mnie nie widziały.
Gdy skończyły rozmowę… myślałem, że padnę… wszystko co opisała, pasowało do mnie.. walenie serca, pragnienie dotyku… Szczerze mówiąc, nie wiem czy powinienem żałować tego co usłyszałem. Gdyż odpowiedź całkowicie zbiła mnie z tropu ''Kochasz Go'' – Te dwa słowa podziałały na mnie ogłupiająco..  miałem ochotę zrezygnować z dalszych zajęć…
I tak zrobiłem. Przesiedziałem dwie lekcje zielarstwa w dormitorium. Nie mogłem przecież opuścić OPCM i reszty bo zaczęli by wypytywać ''czy coś się stało''.
Starając się o tym nie myśleć ruszyłem na Ochronę i co zobaczyłem ? Pottera rozmawiającego i chichrającego się z rudą Weasley, było by wszystko w porządku gdyby ta wiewióra nie wgapiała się w mojego Harry’ego jak ciele w malowany obraz… (Tak pomyślałem wtedy w ten sposób i reakcja za 5,4,3,2,1…). Chwila zaraz… czy ja wtedy pomyślałem MOJEGO… Nie na pewno musiało mi się coś pomylić… Przecież ja nie mogłem kochać Pottera, a co dopiero być o niego zazdrosny. Zwalałem winę na nasze spotkania.. ale im więcej o tym myślałem, tym bardziej sam siebie oszukiwałem. Salazarze czemuż mi to wtedy uczynił?! Jak mam być szczery bardziej zdziwiła mnie moja zazdrość… chociaż Potter właściwie to się nie określił… nie powiedział, że woli chłopców, wiec równie dobrze może woleć to i to.  
Uderzyłem się głową w ścianę, oczywiście Pansy nie wyszła z roli zakochanej w Draco Malfoy'u idiotki ( Informacja dla zainteresowanych, Pansy udawała zakochaną we mnie kretynkę), więc zaszczebiotała te swoje ''Dracusiu co się stało. Nie bij się bo główka będzie cię boleć''. Tyle, że to pogorszyło sprawę miałem ochotę walić w głowę aż nie stację przytomności. Jedynie co mnie powstrzymało to fakt, że wszyscy zaczęli się gapić, a wiewiór rzucił komentarzem. Już chciałem coś mu powiedzieć, ale Potter powiedział mu aby dał mi spokój – Zwycięstwo! W prawdzie rudzielec się zburzył, ale ja byłem z życia zadowolony podwójnie, bo olał siostrzyczkę rudzielca.
Oczywiście pogodziłem się z faktem, że kocham Pottera… i co z tego, że zajęło mi to tyle, że nim się zorientowałem, a już przyszedł czas na ostatnie zadanie… jednak pojawił się kolejny problem. Mianowicie, czy mu to powiedzieć, czy nie... (Snem było życie dopóki Ty nie pojawiłeś się wtedy w nim *nuci* no co ?! Było może i nudne, ale łatwiejsze). Miałem jakieś dwadzieścia-cztery dni na podjecie decyzji… do tego czasu ograniczyłem nasze spotkania do minimum i tak zdawałem sobie sprawę, że wyglądało to jak bym się znudził. Jednak spotkania z nim nie pomagały mi w niczym i bez tego miałem mętlik w głowie…
Nadszedł dzień trzeciego, a zarazem ostatniego zadania. Podąłem decyzję o tym co dalej zrobię.. wystarczyło poczekać aż cały ten cyrk się w końcu skończy… Czekałem na trybunach i nie wiedzieć czemu miałem to samo złe przeczucie co pierwszy raz, kiedy byłem świadkiem jego koszmaru.. Siedziałem jak na szpilkach starając się odepchnąć to okropne uczucie, że stanie się coś złego…
Niestety wykrakałem… Niby jemu się nic nie stało, ale coś było nie tak z Drigori'm…. On… On… był… był martwy, ale przecież Potterowi nie zależało na wygranej, wiec to nie możliwe, aby to on go zabił..
Nastał gwar, a nauczyciele kazali nam wrócić do swoich dormitoriów. Dopiero na końcowym apelu dowiedzieliśmy się od dyrektora, że Puchona zabił… Sami wiecie kto…
Nie mogłem w to uwierzyć, przecież on nie żył.. to chyba nie możliwe, aby wrócił za grobu..
W każdym bądź razie wysłałem Harry’emu list, że ma się zjawić w ''naszej'' sali. Nie mogłem pozwolić, aby coś zepsuło moje plany, zwłaszcza iż zbierałem się z tym stosunkowo długo..
Stałem pod salą, rozglądając się czy nikt mnie nie widzi.. wziąłem głęboki wdech, otworzyłem drzwi. On już tam był i o dziwo nie siedział na parapecie, tylko stał na środku Sali…
Zamknąłem drzwi i powiedziałem, że mam mu coś ważnego do powiedzenia. On tylko pokiwał głową, złapał się jedna ręką za kark i powiedział, że w sumie też.. Jednak ja zaznaczyłem, że zaczynam pierwszy. Wzruszył ramionami. Ja natomiast wziąłem kolejny wdech i już gotowy byłem do wyjawienia mu swoich uczuć, gdy ten ni stąd ni zowąd powiedział, że to koniec, fajnie było, ale nie da się tego ciągnąć… wydukał też jeszcze jakieś przepraszam i wyszedł… stałem jak wmurowany wgapiając się w miejsce gdzie do niedawna stał on.. Poczułem, że poleciała pierwsza łza… oczywiście starłem ja i wziąłem się w garść… nie zamierzałem płakać, nie zamierzałem, ale czułem, że leci ich jeszcze więcej…
CDN…

Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)

___________________________________________________________________________________________________________

Krótki Komentarz Od Autorki...
Osobiście jestem z tego rozdziału średnio zadowolona, ale ja zadowolona z siebie raczej nigdy nie będę… 

****
Drodzy Czytelnicy!
M am nadzieje, że nie macie mi za złe ten jeden dzień opóźnienia? Proszę nie rzucajcie we mnie Avadą. Pamiętajcie, że to zaklęcie grozi dożywociem w Azkabanie xD. Moim zdaniem to i tak sukces, że nie spóźniłam się o tydzień... Taaa
Poprzednim razem udzieliło mi się trochę ''Święto muzyki'' Mam nadzieje, że się wam podobało. 
Mam już wstępną liczbę końcową rozdziałów… ma ich być siedem, choć pewnie się to zmieni. 
Oczywiście, to że ta część jest opóźniona nie znaczy, że kolejna pojawi się w podobnym terminie.
Powinna pojawić się tak jak zwykle, czyli sobota/niedziela -  POSTARAM SIĘ! 

piątek, 19 czerwca 2015

The Wizarding Block Tango.



The Wizarding Block Tango. Jest parodią/przeróbką filmu musicalowego Chicago - Cell Block Tango
(Radzę czytać z podkładem inaczej tekst nie będzie mieć efektu). Tłumaczenie wzięłam trochę z tekstowo.pl, trochę z polskiej wersji nagraną przez Studio Accantus oraz żeby miało to ręce i nogi, sama ruszyłam głową.

Zielony kolor = Linki 
____________________________________________________________________________________________

[Goyle]  Devour1
[Draco] Six2
[Hermiona] Squish!3
[Fleur] Uh Uh
[Fred] Shrieking Shack4
[Luna] Longbottom


[Voldemort]
A teraz sześć zabójców z więzienia Azkaban…
Wykona dla was The Wizarding Block Tango...


5x 
[Goyle]  Devour
[Draco] Six
[Hermiona] Squish!
[Fleur] Uh Uh
[Fred] Shrieking Shack
[Luna] Longbottom


[Wszyscy]
Zasłużył sobie,
I ma za swoje.
Uwierzcie mi sam tego chciał
I jestem pewna/pewny, gdybyś to widział/widziała
[Draco] na pewno postąpiłbyś/postąpiłabyś tak jak ja…


2x
[Goyle]  Devour
[Draco] Six
[Hermiona] Squish!
[Fleur] Uh Uh
[Fred] Shrieking Shack
[Luna] Longbottom



[Goyle]
Ludzie mają te swoje małe nawyki, które przygnębiają. Tak jak... Vincent Crabbe.
Crabbe lubił jeść. Nie, on nie jadł. Pożerał. 
Przyszedłem pewnego dnia do domu, byłem wtedy naprawdę głodny szukałem,
więc czegokolwiek do zjedzenia. 
A co robi Crabbe? Siedzi w fotelu… pije sok dyniowy i je... babeczki. 
Nie, nie jadł. Pożerał! 
Więc, powiedziałem w myślach ''a zeżryj tylko tą ostatnią babeczkę.…''
I to zrobił… 
wyciągnąłem, więc różdżkę z rękawa i strzeliłem dwa zaklęcia ostrzegawcze…
…. w jego głowę.


[Wszyscy]
Zasłużył sobie,
I ma za swoje.
Uwierzcie mi sam tego chciał
I jestem pewna/pewny, gdybyś to widział/widziała..
na pewno postąpiłbyś/postąpiłabyś tak jak ja…


[Draco]
Spotkałem Harry’ego Pottera w dziurawym kotle jakieś dwa lata po wojnie.
Powiedział mi, że jest ciągle wolny, a od zawsze między nami iskrzyło.
Więc zaczęliśmy razem mieszkać. 
Każdego wieczora, gdy późno wracał z pracy
robiłem mu drinka, później jedliśmy kolację. 
A później odkryłem… 
''wolny''- Powiedział. Dupa, a nie ''wolny''. 
Nie miał partnera, o nie. On miał ich sześciu!
Żył w poliandriima się rozumieć...
Tej nocy, kiedy wrócił późno do domu. Zrobiłem mu drinka, tak jak zwykle.
Jednak niektórzy po prostu nie tolerują jadu bazyliszka...


[Goyle, Draco, Hermiona & Luna]
Zasłużył sobie,
I ma za swoje.
Uwierzcie mi sam tego chciał
Kto by wytrzymał… z takim łajdakiem
Każdego w końcu by trafił szlag


3x
[Fred, Fleur]
Devour, Six, Squish, Uh Uh
Shrieking Shack, Longbottom


[Hermiona]
Stałam w kuchni i szykowałam kurczaka na obiad.
Nagle wszedł wściekły i zazdrosny mój mąż Ronald 
''Pieprzyłaś się z Krumem'' –  krzyczał jak opentany
  ''Pieprzyłaś się z Krumem'' - Ciągle krzyczał, a później nadział się na mój nóż… 
Nadział się na mój nóż… 
dziesięć razy


[Wszyscy]
Przeżyłam/Przeżyłem piekło
Gdybyś to widział/widziała..
Na pewno postąpiłbyś/postąpiłabyś tak jak ja…


[Fleur]6
Co ja tu robię? Mówią, że śmierć Cedrika Diggory'ego to moja wina.
Ale to nie prawda. Jestem niewinna. Nie wiem, dlaczego nikt nie chce mi uwierzyć.
Nie wiem, czemu ktoś powiedział, że go zabiłam.
Próbowałam… wyjaśnić wszystko w departamencie… ale nikt mnie nie rozumiał

[Voldemort] No tak, ale zrobiłaś to?
[Fleur] Uh Uh. Non coupables!*


[Wszyscy oprócz Freda]
Zasłużył sobie,
I ma za swoje.
Uwierzcie mi sam tego chciał
I jestem pewna/pewny, gdybyś to widział/widziała..
Na pewno postąpiłbyś/postąpiłabyś tak jak ja…


[Fred]
Mój brat George i ja mieliśmy swoje kabaretowe show. Moja żona Angelina podróżowała z nami.
Jednym z spektakli zrobiłyśmy dwadzieścia sztuczek akrobatycznych. 
Raz, dwa, trzy, cztery, pięć… oddzielenie, rozpostarte orły, szarpnięcia do tyłu. Jeden po drugim. 
Po udanym show wróciliśmy do hotelu ''Shrieking Shack''. 
Zrobiliśmy sobie we troje popijawę, ale skończył nam się lód. Więc wyszedłem, żeby kupić trochę więcej. 
Kiedy wróciłem otworzyłem drzwi, a tam Angelina i George robili figurę numer siedemnaście...
 ...rozpostartego orła...
Byłem w takim szoku, że zupełnie straciłem przytomność. Nic nie pamiętam… 
Dopiero po chwili, kiedy zmywałem krew z swoich dłoni… zorientowałem się, że oni nie żyją…

[Fred] Zasłużyli sobie
[wszyscy] Zasłużyli sobie
[Fred] Mają za swoje
[wszyscy] Mają za swoje
[Fred] Prowokowali mnie od lat
[Wszyscy] Zasłużyli sobie
[Fred] Ja nie zabiłem …
[Wszyscy] Ty nie zabiłeś ...
[Fred] ... a jeśli nawet …
[Wszyscy] Zasłużyli sobie
[Fred] … Czy to naprawdę jzrobiłem błąd ?

[Fred] Zasłużyli sobie
[wszyscy] Zasłużyli sobie
[Fred] Mają za swoje
[wszyscy] Mają za swoje
[Fred] Prowokowali mnie od lat
[Wszyscy] Zasłużyli sobie
[Fred] Ja nie zabiłem …
[Wszyscy] Ty nie zabiłeś ...
[Fred] ... a jeśli nawet … Czy to naprawdę ja zrobiłem błąd ?


[Luna]
Kochałam Nevil’a Longbottom’a bardziej niż mogłabym to opisać.
Był prawdziwym ideałem, wrażliwy… zielarz
Jednak wciąż próbował odnaleźć siebie. 
Wychodził, więc każdej nocy i szukał siebie.
Na swojej drodze jednak znalazł: Ginny, Cho, Lavender oraz Seamus’a…
Myślę, że rozstaliśmy się z powodu innych poglądów w zielarstwie…
On wolał afrodyzjak, a ja diabelskie sidła …


[wszyscy]
Bo to był cham, cham, cham, cham…
Zwyczajny cham, cham, cham, cham...


[Goyle, Draco, Luna] Zasłużyli sobie
[Fred, Hermiona] Zasłużyli sobie
[Goyle, Draco, Luna] Mają za swoje
[Fred, Hermiona] Mają za swoje
[Goyle, Draco, Luna] Prowokowali nas od lat
[Fred, ,Hermiona] Prowokowali nas od lat
[Goyle, Draco, Luna] Ja nie zabiłem/zabiłam…
[Fred, Hermiona] Ja nie zabiłem/zabiłam…
[Goyle, Draco, Luna] ... a jeśli nawet …
[Fred, Hermiona] ... a jeśli nawet …
[Wszyscy] ... To oni zrobili błąd !

[Goyle, Draco, Luna] Zasłużyli sobie
[Fred, Hermiona] Zasłużyli sobie
[Goyle, Draco, Luna] Mają za swoje
[Fred, Hermiona] Mają za swoje
[Goyle, Draco, Luna] Prowokowali nas od lat
[Fred, Hermiona] Prowokowali nas od lat
[Goyle, Draco, Luna] I jestem pewna/pewny…
[Fred, Hermiona] I jestem pewna/pewny…
[Goyle, Draco, Luna] …gdybyś to widział/widziała…
[Fred, Hermiona] … gdybyś to widział/widziała…
[Wszyscy] … Na pewno postąpiłbyś/postąpiłabyś tak jak ja…

[Goyle] Zżerasz tą babeczkę ostatni raz…
[Draco] Dupa, a nie wolny!
[Hermiona] Dziesięć razy
[Fleur] Nie wiem czemu myślą,  że jestem winna
[Fred] Numer siedemnasty – rozpostarty orzeł
[Luna] Różnice w zielarstwie


[Goyle] Devour
[Draco] Six
[Hermiona] Squish!
[Fleur] Uh Uh
[Fred] Shrieking Shack
[Luna] Longbottom

Koniec.
____________________________________________________________________________________________

1Devour – żreć, pożreć   2Six –  Sześć  3Squish! – Mięczak, choć tu bardziej pasuje określenie nadziany.
4Shrieking Shack – Wrzeszcząca Chata 5Poliandria (wielomęstwo) –  jedna z form poligamii
6W oryginale oraz w polskiej wersji ta zwrotka jest w innym języku. Mi natomiast nie chciało się tłumaczyć wszystkiego na Francuzki  Jedynie co przetłumaczyłam to zwrot: * Non coupables - niewinna


Witam!
To nie kolejna część Wspomnień Młodego Malfoya’aNiestety wena postanowiła sobie urządzić strajk i w tym momencie jestem w trakcie negocjacji z nią…  
Co prawda obiecałam wam aż dwie części, ale przliczyłam swoje możliwości. zarzucając sobie zbyt duże tępo i dlatego po prostu się nie wyrabiam się w czasie. Wybaczcie mi…

niedziela, 14 czerwca 2015

Wspomnienia Młodego Malfoy'a: Part.3


Zapraszam na Rozdział 3 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams
Rozdział III
____________________________________________________________________________________________________________
Kąpiel była cudowna. Szedłem z powrotem do dormitorium Ślizgonów, a w głowie miałem jedynie obraz tego co zaszło w łazience prefektów… wspólna kąpiel… delikatne muśniecie, niby przypadkowe jego ręki, kiedy bezwstydnie błądził namydloną gąbką po moim ciele, ten wzrok pożądania. Wiedziałem jednak, że na nic więcej nie mogę wtedy liczyć (W końcu za 10 godzin miało odbyć się drugie zadanie). Byłem egoistą (Pragnę wspomnieć, że przez tego idiotę byłem napalony, wiec w gruncie rzeczy to jego wina). Pragnąłem, aby mnie wziął w tej łazience (Pamiętacie jak wspomniałem o zamianie ról? Kłamałem.. aż wstyd się teraz do tego przyznać, ale to ja zawsze byłem uległy. I wiecie co wam powiem.. Nie żałuję! Merlinie, nikt mnie nie doprowadzał do takiego stanu jak on). Próbowałem prowokować go, ale on jak zwykle zachował zimną krew (I niech go jasny szlak za to weźmie). Obiecał jednak, że po wszystkim mi to wynagrodzi. Rany, czy ten chłopak zna jakieś granice – pomyślałem. W głowie pojawiło się kolejne pytanie: Jak długo mam zamiar to jeszcze ciągnąć. Ta myśl spowodowała, że przystanąłem gdzieś w połowie drogi z powodu dziwnego ukłucia niepewności… setki sprzecznych pytań, które przewijały się przez moje myśli jakby kilka osób weszło mi do głowy: Właśnie jak długo? Co będzie dalej? Kim właściwie dla siebie jesteśmy? I w końcu najgłośniejsze z nich:   Czy chcę to zakończyć ?
Szybko jednak pozbyłem się tych myśli, jak bym odgonił namolnego owada i ruszyłem dalej. Nonsens, to nie było możliwe, aby trwało to tak długo. Choć po chwili namysłu doszedłem do wniosku, że to już trwało długo… od pierwszego zadania minęły wtedy jakieś cztery miesiące, od naszego pierwszego pocałunku jakoś też by jakoś tak wyszło… serce zabiło mi szybciej na tą myśl…
Przeszyłem przez pokój wspólny, tak szybko, że Pansy nawet nie zdążyła powiedzieć choćby słowa. Od kilku miesięcy próbowała wyciągnąć ode mnie po co opuszczam dormitorium przed północą, a jak miałem być szczery.. jakoś nie miałem ochoty na zwierzanie się, nawet jak bym miał taką potrzebę. Przecież druga papla w historii Hogwartu nie mogła się dowiedzieć o moich spotkaniach z zielonookim Gryfonem, także była ona ostatnią osobą, której bym cokolwiek powiedział…
Przed snem wróciłem do tych cudownych momentów w łazience, tym razem skupiając się bardziej na zachowaniu Pottera. Niby wszystko było w porządku, ale coś było nie tak… coś przede mną ukrywał, z resztą przez ostatni tydzień nawet całe grono pedagogiczne dziwnie się zachowywało.. pewnie chodziło o ten cały cyrk z drugim zadaniem. Tylko pytanie, dlaczego miałem wrażenie, że wszyscy patrzyli się na mnie (Rozumiem, że takiemu przystojniakowi jak ja nie można było się oprzeć, ale bez przesady…). 
Jakoś po chwili przypomniałem sobie, że zapomniałem kazać mu przeżyć, ale stwierdziłem również, że to nie ważne. Następnego dnia jak będzie sam, powiem mu to (No co ? Zapomnieliście już? Talent do wpadania kłopoty. Rany.. poważnie skąd takie talenty się w ogóle biorą..). 
Po kilku minutach nieustannego myślenia o dziejących się wydarzeniach, w końcu zasnąłem.  Natomiast, kiedy się obudziłem od razu zauważyłem, że coś jest nie tak i raczej nie chodziło mi o godzinę (było wyjątkowo wcześnie). Nie, problem leżał raczej w spodniach. Nie mogłem uwierzyć, że znowu obudziłem się twardy (warto wspomnieć, że od dwóch miesięcy miałem mokre sny. Przypadek? Nie sądzę, ale nawet nie wiecie jakie to żenujące kolejny raz budzić się z erekcją nad ranem i to przez kogo ! Ha! Przez ''złotego'' cud chłopięcia, tego kretyna co nie raczy w końcu umrzeć! A niech go piranie zjedzą!).
Wstałem, więc i poszedłem do łazienki najciszej jak tylko potrafiłem, przecież te dwa przygłupy nie mogły zobaczyć mnie w takim stanie (Chociaż sądząc po ich chrapaniu, mogłem spokojnie stwierdzić iż nawet nie usłyszeli by gdyby ktoś użyłby zaklęcia Sonorus. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałem się od tego chrapania uwolnić.. na szczęście od piątej klasy maiłem zamiar zostać prefektem).
Wracając do tematu poszedłem do łazienki i uporałem się z problemem, a że nie było sensu wracać do łóżka postanowiłem, że się ubiorę i spróbuję znaleźć Pottera, żeby kazać mu się nie zabić (Czy raczej aby życzyć mu powodzenia – wymamrotał).
Jednak ta bliznowata cholera gdzieś przepadła. Jak zwykle z resztą nie było go, kiedy był potrzebny.  Po żmudnych poszukiwaniach bliznowatego ruszyłem w stronę wielkiej Sali, gdzie miało odbyć się śniadanie. Zasiadłem jak zwykle po stronie Slytherin'u, czekając na pozostałych.
Długo nie musiałem czekać, gdyż pozostali zaczęli się powoli schodzić, a w Sali zaczął się robić tłum, oczywiście nie obeszło się bez porannego narzekania. Mnie natomiast interesował tylko stół Gryffindoru, a konkretnie to jedna osoba, której nie było! Jednak z tego co wtedy zauważyłem nie brakowało tylko jego… pozostałych uczestników również nie było… (co przyznaje trochę mnie uspokoiło..).
Po śniadaniu wszyscy wybiegli z Hogwartu jak oszaleli… szli w stronę jeziora. Jedyna sensowna myśl jaka mi, wtedy przyszła do głowy, to ta iż drugie zadanie ma się odbyć właśnie tam. Gdy wszyscy pędzili, aby zająć najlepsze miejsce na trybunach, ja wolałem złapać Pottera jeszcze przed startem, tak wiec ruszyłem w zupełnie innym kierunku (Nie muszę mówić, że to było nie dozwolone. Prawda?). Oczywiście, tak jak przypuszczałem, był tam. Tylko czemu do cholery był z nim Longbottom, gdzie rudzielec i szlama.. z resztą to nie było ważne, właściwie interesowało mnie bardziej jego zachowanie… jakby kogoś szukał...
Nagle usłyszałem Dumbledore'a, który kazał zawodnikom zająć miejsca, co było jednoznaczne z tym, że nie zdarzę mu powiedzieć, aby przypadkiem się nie utopił. Postanowiłem, więc wrócić na trybuny zanim Pansy wyśle ekipę poszukiwawczą. Odchodząc odwróciłem głowę , aby spojrzeć na niego po raz ostatni zanim zanurzy ten głupi łeb w wodzie. To co zobaczyłem mnie zdziwiło… Longbottom dał mu jakieś świństwo… Pierwsza myśl jaka mi przeszła przez głowę to: ''A spróbuj to zjeść, a nie pocałujesz mnie póki dokładnie zębów nie wyszorujesz''. Niestety moje obawy stały się rzeczywistością… wziął to do ust… Stałem jak wmurowany, jednak po chwili bardziej byłem zmartwiony… coś się działo.. jak by się dusił.. Przysięgałem w myślach, że jeśli coś się stanie Potterowi... tłuścioch odpowie za to, i to nie tylko wywaleniem ze szkoły.. Po chwili ten wariat Moody wrzucił go do wody… ''A niech tylko minister się o tym dowie…'' Ciężko opisać co stało się potem.. Potter… skoczył… Nie wiem nawet jak to opisać… z resztą to nie było ważne, skoro nic mu nie było to nie zawracałem  sobie dłużej tym głowy i ruszyłem w stronę trybunów, gdzie stała Pansy i reszta Ślizgonów.
Nim zrobiłem jeden krok po schodach, usłyszałem donośny, męski głos. Gdy się odwróciłem zobaczyłem Mistrza Eliksirów, który kazał mi iść za nim do gabinetu. Jak kazał, tak zrobiłem. Na ogół nie miałem żadnych przeciwwskazań do wizyt u Severus'a, ale wolałem widzieć jak ten idiota wynurza się cały i przede wszystkim żywy.
Gdy weszliśmy, tradycyjnie rozlał nam po szklance wykwintnego wina, a ja usiadłem wygodnie na kanapie. Trzeba było mu to przyznać, że jego prywatne komnaty były gustownie urządzone. 
Wziąłem kieliszek i napiłem się łyk wina, gdy nagle Severus spytał zupełnie bez żadnego owijania w bawełnę ''Co cię łączy z Potterem''. Nie trzeba było być chyba jasnowidzem, żeby wiedzieć, że to pytanie sprawiło, że zachłysnąłem się, a zawartość kieliszka znalazła się na mojej koszuli. Gdy nie odpowiadałem (bo byłem zajęty czyszczeniem koszuli) powtórzył pytanie z większą powagą. Odpowiedziałem mu, że jedynie co mnie łączy z tym bliznowatym kretynem to wzajemna nienawiść do siebie (No przecież nie mogłem powiedzieć mu prawdy! No wiecie coś w stylu: Wiesz... Severusie ja i Potter codziennie uprawiamy namiętny seks, wiesz tak bez zobowiązań… Choć jeśli chodzi o to ostatnie, to sam już nie jestem pewny). On w odpowiedzi tylko coś odburknął i temat rozmowy na szczęście przeniósł się na wygodniejsze tematy, co wcale nie znaczyło, że zamierzał odpuścić.
Przesiedziałem u niego jakąś godzinę, później wróciłem na trybuny..  z tego co zauważyłem zadanie dobiegało końca, a Potter skończył jako przedostatni. Raczej skończyłby, gdyby dyrektor nie przyznał mu drugiego, ''za niezwykły przykład moralności''. Zaskoczyło mnie to.. Potter przykładem moralności? (Ciekawe co by zrobił, jakby dowiedział się, co ten jego przykład moralności wyprawiał ze mną każdego dnia o północy. Ha! Te jego okulary spadły z wrażenia, a pozostali zbierali by szczęki z podłogi! Też mi przykład moralności… ale przynajmniej maiłem okazję się z niego ponabijać, a właściwie podroczyć. To była jakaś dziwna część naszych spotkań).
Po zadaniu wszyscy powrócili do zamku, gdzie robili co chcieli. Ja natomiast czekałem na list od zielonookiego, w końcu skąd miałem wiedzieć, czy dzisiejsze spotkanie jest odwołane czy nie.. Wiedziałem, że musi być pewne zmęczony… jednak wolałem się upewnić.. w końcu przed zadaniem się spotkaliśmy… więc nie byłem pewny..
Czekałem, czekałem, aż się nie doczekałem! W końcu się wkurzyłem, wyciągnąłem pergamin, pióro i tak jak on nakreśliłem jedno zdanie ''Spotkanie aktualne? D.M.''
Ruszyłem do sowiarni, wybrałem pierwszą, lepszą sowę z brzegu i wróciłem do dormitorium. Nim się spostrzegłem przede mną stała Pansy z listem w ręce oraz z miną zwiastującą zainteresowanie treścią owej wiadomości. Oczywiście wziąłem list,  minąłem ją szerokim łukiem z chytrym uśmieszkiem i poszedłem w stronę pokoju. Po drodze zdążyłem otworzyć kopertę i wyjąć jej zawartość:

''Oczywiście, że spotkanie aktualne. 
Następnym razem użyj zaklęcia: Sendletter1 i moje nazwisko. Będzie szybciej. I nikt się nie domyśli od kogo jest oraz przede wszystkim nie żąda czekolady…
 H.P
Ps. Wisisz mi czekoladę Malfoy''

A skąd ja mu miałem wytrząsnąć czekoladę?! W tamtym akcie desperacji przeszukałem cale zapasy Crabbe'a i Goyle'a, ale nie znalazłem tam żadnej czekolady... same ciastka... batony, lizaki. 
Te dwa przygłupy miały wszystko poza czekoladą, wziąłem więc pierwsze lepsze ciastka, które wydawały mi się dość treściwe, schowałem do szaty i wyszedłem do pokoju wspólnego od razu kierując się ku wyjściu. Oczywiście Pansy wraz z Millicentą próbowały ''wybadać'' gdzie to się wybieram o tak późnej porze. Zignorowałem je i powiedziałem, że jestem już dużym chłopcem, który potrafi o siebie zadbać.  Powiedziawszy te słowa wyszedłem.
Do ''naszej'' Sali dotarłem kilka minut przed czasem, gdyż chciałem być tam pierwszy, jako, że jeszcze ani razu mi się nie udało. Tego dnia było inaczej.
Gdy otworzyłem drzwi od razu spojrzałem na parapet, na którym tak lubił siedzieć. Nie mogłem zrozumieć, co on ma do tych parapetów, wiec usiadłem i zobaczyłem…. ten niezwykły widok na zakazany las.. i jak by tak sięgnąć pamięcią wstecz, to wszystkie okna, na których on siadał pokazywały ten sam niezwykły widok. 
Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło, póki nie usłyszałem jego głosu ''Niezwykły widok prawda''. Jak na rozkaz odwróciłem głowę w jego kierunku, uśmiechał się delikatnie, ale nie tak jak zwykle głupkowato, w tym  było uśmiechu coś ciepłego.. coś co sprawiło, że się zmieszałem, wiec - odpowiedziałem mu jedynie ciche ''tak''. Po chwili jednak odzyskałem fason, wstałem, wyciągnąłem ciastka, które zwędziłem chłopakom i powiedziałem, że nie mieli czekolady. On natomiast stał cicho… po czym powiedział, że dziękuje, ale nie przepada za ciastami (Ja głupi grzebałem tym kretynom w rzeczach, a on mi mówi, że nie lubi ciastek?! A niech się nimi wypcha). Specjalnie mnie to nie uraziło, w końcu ich nie kupowałem. Położyłem je wiec gdzieś na bok i już chciałem go pocałować, abyśmy przeszli do ''obiecanych'' mi wcześniej spraw, ale on spojrzał na mnie tylko i powiedział, że jest zmęczony. Stałem jak wryty. Przecież pytałem się go, czy spotkanie aktualne. Minęła chyba chwila zanim spytałem się go, wiec po co tu przylazł… On wzruszywszy ramionami  odpowiedział, że porozmawiać, tak jak zazwyczaj po seksie…(Taaa i tu kolejna sprawa, w której was okłamałem… jako, że dziwne było mi spać po chwilach namiętności. Postanowiłem, że skoro nie śpi to zajmiemy ten czas na ''poznawanie siebie''. No wiecie, chodzi o rozmowy). Tak więc położyliśmy się na łóżku (które o dziwo jeszcze nim było) i rozmawialiśmy.
Rozmowy z nim zawsze były ciekawe, poznawałem te strony, których nie znałem, a ja pokazywałem mu siebie nie jako ''cynicznego i perfidnego'', tylko takiego co nikt nie znał. Nie wiem ile czasu minęło, gdy zapytałem go o tajemnice, którą nie zna nawet Granger, czy Weasley (wiem, było to ryzykowne posunięcie). Odpowiedzi nie usłyszałem, nawet choćby takiej jak: ''Chyba śnisz Malfoy, że cokolwiek ci powiem'', lecz gdy odwróciłem głowę w jego stronę. Zobaczyłem, że miał zamknięte powieki…
CDN…
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
___________________________________________________________________________________________________________
1 Sendletter ( ang.) wysłać list  – Zaklęcie mojego autorstwa. Z czasem pojawi się ich więcej (tak myślę….) 



Drodzy Czytelnicy! 

Macie prawo być na mnie wściekli i większość już planuje na mnie zamach, ale po przeczytaniu drugiego rozdziału się byłam z siebie bardzo nie zadowolona. Doszłam do wniosku, że schrzaniłam rozdział. Oczywiście ja, jak to ja musiałam przeżywać równy tydzień, tym samym zawalając termin. 
Jednak to nie tylko wina moich lamentów. Brak weny, upały/gorąco (które znoszę tragicznie) też miały w tym swój udział.