UWAGA!

UWAGA!

* Opowiadanie zawiera wątek Boys Love (związek męsko-męski).

Jeśli komuś to nie odpowiada proszę o opuszczenie bloga.

* Treść może zawierać wątek o charakterze erotycznym oraz wulgarnym

* Prosiłabym o nierozpowszechnianie treści opowiadań bez mojej zgody


Większość postaci i świat przedstawiony zostały stworzone są przez Panią J.K.Rowling, a historia zawarta w opowiadaniach jest wyłącznie moją wizją.

Ja nie otrzymuję żadnych korzyści materialnych.

poniedziałek, 21 marca 2016

Prawie Jak Historia Kopciuszka...(Rozdział 2)

Życzę miłego czytania :)
Muzyka w Tle: Carrie Underwood - Ever Ever After (Enchanted )
***
Z Góry przepraszam za błędy fonetyczne, stylistyczne i wszelkie:  kropki, przycinki i inne dziadostwa - Innymi słowy... Rozdział nie edytowany !
_______________________________________________________________________________________________________________
   Nastał długo wyczekiwany przez Dracona poniedziałek. Prawdę powiedziawszy chłopakowi nigdy tak nie zależało na tym dniu jak wtedy. W końcu miał nadzieje, że odnajdzie tajemniczą dziewczynę, która zagościła w jego myślach i za nic nie dało się mu jej wyrzucić choćby na chwilę.
Tak jak zwykle przyjechał swoim czarnym samochodem, zaparkował na swoim stałym miejscu, wysiadł i jak gdyby nigdy nic ruszył w kierunku w swoich znajomych, którzy czekali na niego jak zawsze  koło szkolnej fontanny. Po drodze słyszał pozytywne komentarze na temat imprezy - oczywiście chłopak był zadowolony z tego obrotu spraw, w końcu jako osoba popularna nie mógł sobie pozwolić na nadszarpniecie reputacji. Mijał właśnie grupkę Lwów z niższych klas w tym najmłodszą latorośl z rodziny Weasley, która właśnie musiała powtarzać swojej koleżance co mówiła, bo ta zapatrzyła się na blondyna niczym w jakieś bóstwo. Fakt, że z rana udało mu się zdenerwować kogoś z rudowłosej rodziny wprawił go w szampański nastrój.
Kiedy podszedł do swoich znajomych i przywitał się, a jego znajomi wydawali się być zdziwieni zachowaniem swojego przyjaciela. Zwłaszcza, że byli święcie przekonani o tym, że w momencie przybycia do szkoły zacznie wypytywać każdego o tajemniczą piękność.
– Wszystko gra? – Spytała się Pansy po czym  razem z pozostałymi spojrzała na Dracona uważnie
- Tak, a co? – Powiedział spokojnym głosem, a Pansy przez chwilę zastanawiała się co ma powiedzieć.
- Myśleliśmy, że jak tylko zaparkujesz, to zaczniesz wypytywać wszystkich o tą swoją pannę. – Powiedział bez owijania w bawełnę Zabini.
Blondyn tylko westchnął .
- Klasy C i M zaczynają od 9. Poza tym wszyscy jeszcze nie przyszli, wiec jaki sens jest teraz pytać. -  oznajmił spokojnie, a w  tym samym czasie pojawił się Potter idący właśnie w stronę schodów, na których zawsze siadał z resztą jego tzw. przyjaciół.
 Chłopak wyglądał na zmarnowanego, choć w sumie na ogół wyglądał na takiego, ale w tamtym momencie wydawał się na bardziej zmartwionego.

****

    Od razu gdy dotarł na teren szkoły czuł na sobie czyjeś spojrzenie. W sumie nie powinno go to dziwić, zwłaszcza iż od pierwszego roku wszyscy zachowywali się jakby był jakąś gwiazdą. Jednak tym razem było inaczej, miał wrażenie iż owe spojrzenie go przeszywa na wylot chcąc poznać jego największe sekrety.
Potter nie miał ochoty rozglądać się, gdyż wystarczyły mu dotychczasowe problemy. A wszystko zaczęło się od momentu, kiedy to Hermiona wręcz kazała mu zatańczyć z upartym Malfoy'em. Non stop przeklinał w duchu przyjaciółkę za to, że wepchała do prosto w jego łapy.
  Taniec był dla niego jedną wielką katastrofą, gdyż nie dość, że czuł się dziwnie w momencie, kiedy blondyn złapał go w tali. To na dodatek ciężko mu było być przez niego prowadzonym i z trudem odgrywał  role dziewczyny, więc starał się go jakoś zniechęcić do siebie w dość mało dojrzały sposób.
Mianowicie zaczął deptać go butach z nadzieją, że odpuści. Niestety blondyn mimo, że przez cały ten czas zaciskał zęby dalej miał na twarzy przyklejony uśmiech, choć brunet doskonale wiedział, że na pewno ma dość.  
Na jego szczęście po drugiej piosence Malfoy podziękował za taniec i gdy już myślał, że jest wolny. Chłopak zaproponował mu, aby udał się razem z nim gdzieś, gdzie będą mogli pobyć sami. Brunet starał się zniżyć głos jak tylko było to możliwe aby mu odmówić. Nie spodziewał się jednak, że blondyn potrafi być tak uparty. Nalegał i nie odpuszczał póki się zgodził i poszedł za nim do innej części ogrodu.
Chłopak, który był przebrany za dziewczynę przez cały czas obmyślał plan ucieczki. Przez myśl przeszło mu nawet zdemaskowanie się. Jednak gdy dotarli zupełnie zabrakło mu słów i zaczął się rozglądać. Ta część ogrodu była gustownie urządzona, a niektórych miejscach były postawione marmurowe figury przedstawiające stworzenia z świata fantazji. Widać było, że każdy element został dokładnie przemyślany, a atmosfera sprawiała wrażenie romantycznej.
W tym momencie brunet wiedział, że nie może dalej tego ciągnąć. Musiał się przyznać i powiedzieć, że nie jest tym kimś za kogo się podaje za nim narobi sobie jeszcze więcej kłopotów.
Już chciał tamtemu powiedzieć, kiedy zauważył iż blondyn zachowuje się jak nie on, a brunet zaczął bić się z myślami.
Wiedział, że powinien powiedzieć tamtemu prawdę, ale najwyraźniej w świecie nie miał sumienia. Pierwszy raz widział jak Draco Malfoy – Chłopak terroryzujący go od pierwszej klasy jest zdenerwowany. 
W momencie, kiedy szarooki przypomniał sobie jak powinna zachować się osoba jego pokroju. Zaprowadził go do altany i zaproponował mu, aby usiedli na ławce.
Zielonooki starał się odpowiadać jak najmniej, wiec to głównie blondyn opowiadał dzieje swojego dzieciństwa, a ku jego zdziwieniu stracił rachubę czasu, gdyż mógł słuchać godzinami o tym jak mały Draco wspinał się na drzewo udając, że goni go jakiś wymyślony przez niego stwór.
Kiedy tamten skończył opowiadać swoje przygody z Hipogryfami oraz ich podobnymi stworzeniami. Zaczął opowiadać historie każdego zabytku będącego w tym niezwykłym ogrodzie i wszystko było w porządku, póki nie chwycił go za rękę i spojrzał na niego tymi swoimi szaro-srebrnymi oczami mówiącymi o jego zamiarach. Zanim jednak Potter zdążył zaprotestować tamten chwycił go za podbródek i pocałował. Poczuł miękkie wargi Malfoy'a na swoich, a na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Cały świat się zatrzymał się właśnie na tej chwili i choć doskonale wiedział, że powinien udać oburzonego oraz wyjść stamtąd jak najszybciej, po prostu oddał pocałunek. Sam nie wiedział co go opętało, że to zrobił, ale prawdopodobnie chciał przedłużyć to niezwykłe uczucie.
 Później wszystko potoczyło się zbyt szybko: wiadomość, ucieczka, szarpanina. Do tej pory nie wie jak Hermionie udało się zgubić Zabini'ego na skrzyżowaniu lecz był jej za to nie zmiennie wdzięczy. W każdym bądź razie ten wieczór zostanie mu w pamięci na bardzo długi czas,
Gdy wrócił do domu miał jeszcze dwadzieścia minut nim jego wujostwo wróciło – gdziekolwiek byli - zdjął suknię i oddał ją dziewczynie. To właśnie wtedy się zorientował, że bransoletka po jego mamie zniknęła. 
- Hej Harry. Co jesteś taki zmarnowany? – Spytała ciekawa dziewczyna o rudych włosach tym samym wyrywając chłopaka z rozmyślań.  
- Zarobiony weekend - odparł krótko chłopak i oparł głowę o murek. Nie chciał nikomu mówić o swoim zmartwieniu. Uważał, że to jego problem i sam musi go jakoś rozwiązać.
- Znowu wujostwo?
- To też – Westchnął, a później dodał - W ''Dziurawym Kotle''był straszny młyn, ale na szczęście w ''Wrzeszczącej Chacie'' był spokój.
- Nie mogę zrozumieć. – Wtrącił się rudzielec - Czemu postanowiłeś iść do pracy i to dwóch! – Powiedział prawie krzycząc – Przecież i tak nie masz wytchnienia – Harry już chciał coś odpowiedzieć, ale dziewczyna o kasztanowych włosach mu nie dała dojść do słowa
- Ronaldzie – Powiedziała stanowczym tonem - Wziął byś z Harry'ego przykład, a nie go jeszcze pouczał. Poza tym mówiłam mu, że powinien dać sobie z tym spokój, ale.. – Nie dokończyła widząc, że chłopak jej chce przerwać, więc dała mu powiedzieć
- Benzyna sama się nie kupi – Dziewczyna wskazała na bruneta, chciała coś powiedzieć, kiedy chłopak wyprzedził jej pytanie – Nie Hermiono. Syriusz i tak mi ułatwił życie. Nie mogę prosić go jeszcze o to, aby dawał mi na benzynę – Zrezygnowana dziewczyna westchnęła – Z resztą im szybciej wyniosę się od Dursley'ów, tym lepiej dla… obu stron.
- Rozumiem… ale nie to cię martwi prawda ? – Wszyscy się na nią popatrzyli - Oh.. przecież Harry nie pracuje od wczoraj, wiec.. – Zwróciła się do swojego przyjaciela – Co się tak naprawdę dzieje?  - Wszyscy na niego popatrzyli uważnie, a ten tylko westchnął dając im za wygraną, gdyż dobrze wiedział, że mu tak łatwo nie odpuszczą i prędzej czy późnej się dowiedzą lub zaczną wypytywać czemu  nie ma przy sobie pamiątki po matce, zwłaszcza iż dobrze wiedzieli, że prawie nigdy się z nią nie rozstawał.
- Zgubiłem bransoletkę… - Mruknął, a wszyscy popatrzyli na niego ze współczuciem. To było właśnie te spojrzenie, które wolał uniknąć. Nie lubił jak jego przyjaciele patrzą na niego właśnie w ten sposób.
- Ale jak ją zgubiłeś? Gdzie? – Spytała Weasleyówna.
- Nie wiem. Szukałem w całym domu … aż ciotka się zdziwiła, że zacząłem sprzątać zaraz jak przyszedłem z pracy – prychnął.
- Może twój głupi kuzyn ją ma. Powiem Fredowi i George'owi żeby go przepytali – Wtrącił swoje Ron.
- Przez jakiś tydzień go nie będzie – Wszyscy się na niego popatrzyli pytająco - Stwierdził, że się źle czuje – Wywrócił oczyma.
- Poza tym jak by ją miał, to by zażądał za nią okupu od razu. Pamiętacie końcówkę czwartej klasy? – Odezwała się starsza z dziewczyn, a wszyscy jak na znak przytaknęli
- Taaa…  Nie da się zapomnieć – Stwierdził rudzielec – Dalej nie rozumiem jak mogłeś się spotykać akurat z Diggorym – Zwrócił się do Harry’ego, który miał ochotę walić głową w murek. W prawdzie już wtedy wiedział, że podobają mu się chłopcy, tak jednak Cedric Diggory się do nich zdecydowanie nie zaliczał.
- Ron! - Krzyknęła na swojego brata Ginny – Przecież wiesz, że przyczepił się do niego jak rzep psiego ogona – Powiedziała ściszonym głosem następnie zwróciła się do bruneta - Nie słuchaj go Harry, a bransoletką się nie martw. Na pewno się znajdzie. – Próbowała pocieszyć chłopaka, ale ten tylko uśmiechnął się blado milcząc.
- Teraz i tak nic nie wymyślimy. Chodźmy już lepiej pod klasę. – Zaproponowała starsza z dziewczyn.

****

   Zniecierpliwiony blondyn starał się nie patrzeć co sekunda na zegarek. W końcu jeszcze w domu postanowił, że zacznie poszukiwania podczas długiej przerwy. Jednak teraz wydawało mu się to nie możliwe, aby tyle wytrzymał.  Lekcje dłużyły mu się nie miłosiernie, a na domiar wszystkiego dostał aż pięć upomnień od Profesora Snape'a – Nauczyciela chemii, którego lepiej dla własnego dobra było nie drażnić.  
Jednak nic na to nie mógł poradzić, im szybciej znajdzie osobę, która coś wie na temat właścicielki bransoletki, tym szybciej ponownie ją ujrzy i już nie pozwoli jej odejść od tak.
W prawdzie wiedział, że najrozsądniej było poszukać Granger, ale równie dobrze wiedział, że będzie się to równać z spotkaniem z zielonookim draniem, który miał czelność nie pojawić się na jego zabawie, a tego wolałby uniknąć. Mimo, że z niewiadomych przyczyn jego wzrok jak na złość go odnajdywał, kiedy tylko w zasięgu jego wzrok pojawiały się te cudne zielone oczy, a wraz z nimi ich właściciel.
Powoli zbliżała się wyczekiwana przez Malfoy'a godzina. Kiedy zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec lekcji. Jako pierwszy wyrwał się z ławki, prawie wybiegając z klasy i ruszył w stronę swojej szafki, gdzie zostawił zgubioną przez dziewczynę bransoletkę. Chwilę później podeszła do niego dziewczyna o twarzy mopsa oraz ciemnoskóry chłopak trzymając się za ręce.
- To od kogo zaczynamy? – Spytała się wzdychając jak by czekała ją jakaś ciężka praca.
- Szybko to załatwimy, w końcu były same siódme klasy. – Odpowiedział jej bardziej na jej ton niż pytanie. Ta popatrzyła się to na swojego chłopaka, a zaraz później na blondyna.
- Właściwie… Z tego co widziałam, było tam kilka osób z piątej, szóstej..
- no i bliźniaki Weasley. – Dokończył brązowooki, a blondyn przynajmniej zrozumiał czemu osoby, których tam nie powinno być komentowały jego zabawę. W tym momencie również zrozumiał brak entuzjazmu swoich przyjaciół, zwłaszcza że sam nie specjalnie z tego ucieszył się gdyż będzie trudniej odnaleźć tajemniczą dziewczynę. Blondyn wziął głęboki wdech.
-W takim razie pytamy kogo popadnie. –  Powiedział krótko.
- A nie lepiej od razu zapytać Granger? – Spytała Pansy -  w końcu z nią przyszła..
- Nie mam ochoty mieć jakiejkolwiek styczności z Potterem – Dziewczyna wywróciła oczyma.
- Dalej masz mu za złe, że się nie pokazał? – Spytał Zabini.
- Po prostu nie mam ochoty go oglądać i tyle.
- czyli innymi słowy ma. – Zwróciła się do swojego chłopaka Parkinson. Zaś Malfoy nie zamierzał tego komentować, tylko zamknął szafkę i ruszył na szkole podwórko gdzie przebywała większość uczniów.
  Przerwa powoli się kończyła, a co najzabawniejsze nikt nic nie wiedział. Kilka osób kierując się opisem wytypowało Cho Chang – dziewczynę, której blondyn nie znosił choć sam do końca nie wiedział dlaczego. Brzydka nie była, a że była Krukiem powinna należeć do osób które raczej coś w głowie mają.
- Eh.. – Blondyn oparł się o ścianę nie daleko klasy, w której miał pozostałe zajęcia – To bez sensu…
- Może to faktycznie była Chang. – Skomentował Zabini trzymając w ręce kanapkę
- To. Nie. Była. Ona.. Rozpoznał bym tą azjatycką małpę od razu i kazał się jej wynosić z mojego domu.
- Co ona ci takiego zrobiła? - Zabini spytał chłopaka, któremu nie dane było odpowiedzieć, bo Pansy go wyprzedziła.
- Blaise… czyżbyś zapomniał co ta ''azjatycka małpa'' – zacytowała Malfoy'a – zrobiła kiedy byliśmy w piątej klasie? – Chłopak przez chwilę się zastanowił, a później wydusił z siebie
-Aaa, wiec chodzi o tą plotkę? – Dziewczyna przytaknęła, ciemnoskóry starał się powstrzymać śmiech.
- Cieszę się, że macie ubaw. – Spojrzał na nich spod byka - Daję słowo, że to nie była ona. – W tym momencie zadzwonił dzwonek i drzwi do klasy otworzyły się, a wkurzony blondyn wszedł jako pierwszy.
Na pozostałych przerwach w dalszym ciągu starał się przepytać jak największą liczbę osób i w ten sposób zleciał mu prawie cały tydzień.. Teraz pozostało mu tylko złapać Granger na osobności. Niestety Lwica zawsze miała ze sobą obstawę, w postaci zielonookiego drania i rudowłosego głupka.  Cały piątek spędził na ściganiu tej dziewczyny, a i tak dopiero prawie pod koniec zajęć to mu się udało.
Trwała właśnie przed ostatnia przerwa nim skończą się dodatkowe zajęcia, a uczniowie szczęśliwi na samą myśl o wolnych dniach rozproszą się do domów.
Malfoy tracił powoli cierpliwość od momentu, kiedy dostał wiadomość od Pansy, że widziała jak Lwica weszła do łazienki na piętrze. Blondyn natychmiast wszedł do budynku i ruszył w tamtym kierunku przeklinając i mamrocząc przez całą drogę pod nosem o tym, że to upokarzające, by on Draco Malfoy ścigał jedną dziewczynę przez cały dzień, a złapać może ją jedynie pod damską toaletą – Litości. – Prychnął, a gdy dotarł na miejsce postanowił zaczaić się na nią kilka metrów od drzwi.
Nie czuł się na tyle zdesperowany żeby czekać przy samych drzwiach, a i bez tego cała sytuacja była dla niego dość absurdalna, nie zapominając o tym, że nikt nie mógł go zobaczyć.
Dziewczyna po kilku minutach wyszła i ruszyła w przeciwnym kierunku, natomiast tuż za nią szybkim krokiem szedł Malfoy.
- Granger! – Zawołał dziewczynę o kasztanowych włosach, ona z nieukrywaną łaską zatrzymała się i odwróciła w jego stronę.
- Malfoy. – Odpowiedziała chłodnym tonem, a w momencie gdy chłopak był już na tyle blisko, że mógł ją usłyszeć. Zaczął się rozglądać jak by bał się, że ktoś ich zobaczy.
- Chciałem… - Zaczął lecz nie wiedział o co chciał ją dokładnie zapytać.
- Słucham. – Dziewczyna wyglądała na zniecierpliwioną, a chłopak dalej bił się z myślami – Malfoy nie mam całego dnia.
- Chodzi o dziewczynę, z którą przyszłaś.
- Co z nią? –  Dziewczyna mimo spokojnego głosu wydawała się lekko zdenerwowana.
– Zgubiła bransoletkę… - Chłopak wyciągnął ową zgubę, a dziewczyna lekko rozszerzyła oczy – Chciałem jej oddać…
- Oddaj mi! – Odpowiedziała bez namysłu stanowczym tonem, a Malfoy cofnął rękę – Malfoy. Ona – Wskazała na bransoletkę - jest dla nieg.. - Dziewczyna zrobiła pauzę i przymknęła lekko oczy, co nie uszło uwadze blondynowi, lecz postanowił to zignorować - dla niej ważna, więc mógłbyś z łaski swojej przestać być choć na chwilę dupkiem i ją zwrócić.
- Powiedziałem, że jej oddam. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Starał się uspokoić - Powiedz mi tylko gdzie mieszka…
- Dlaczego nie możesz raz w życiu zrobić o co się ciebie prosi? – Podniosła głos.
- Ty mnie nie prosisz. - Warknął - Oddam ją przecież, ale wolę zrobić to osobiście. 
- Co ci tak na tym zależy, Malfoy?
- Nie twoja sprawa.
- No właśnie, że moja. To moja przyjaciółka, a bransoletka jest po jej matce… - Dziewczyna zamknęłam oczy i zacisnęła zęby jak by powiedziała za dużo – Po porostu oddaj, a ja ją zwrócę
- Wiesz Granger. Jakby zależało by ci na oddaniu tej błyskotki. To byś powiedziała mi gdzie ta ślicznotka mieszka i było by po krzyku. – Chłopak stracił panowanie nad sobą, dziewczyna zaś otworzyła usta w geście oburzenia.
-  Wiesz co.. Niedobrze mi jak tak na ciebie patrzę… - Odwróciła się na pięcie i odeszła zostawiając wkurzonego na samego siebie blondyna, który złapał się za głowę wyklinając pod nosem.
- Jak na mój gust powinieneś sobie tą złośliwość przynajmniej teraz darować. - Powiedziała dziewczyna o twarzy mopsa, która od kilku minut stała oparta o ścianę będąc tym samym świadkiem całego zajścia.
- No co ty nie powiesz. – Spojrzał na dziewczynę z pod byka i odszedł zostawiając ją samą
   Zdenerwowany poszedł do łazienki, odkręcił zimną wodę i przepłukał twarz. Musiał ochłonąć i wymyślić coś, aby wyciągnąć z Granger informacje na temat tej dziewczyny.
W tym samym momencie drzwi od kabiny otworzyły się, a gdy spojrzał w lustro  zobaczył odbicie tych cudownych zielonych oczu. Doskonale wiedział, kto jest ich właścicielem, co jeszcze bardziej wprawiało blondyna w złość. Zwłaszcza, że nie miał na chwilę obecną ochoty mieć z tym chłopakiem styczności. Chłopak umył tylko ręce i ruszył w kierunku wyjścia, a blondyn nie mógł się powstrzymać i chcąc nie chcąc spojrzał na niego kątem oka. Pierwszą rzeczą jaką uchwycił był mały kolczyk w uchu o kształcie kwiatka, który wydawał mu się dziwnie znajomy. Blond włosy zaśmiał się pod nosem na ten widok i nie zamierzał puścić chłopaka bez komentarza.
- Ładna biżuteria Potter, zabrałeś swojej dziewczynie? – Chłopak o platynowych włosach odwrócił się z złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Zielonooki natomiast przystanął jak wryty trzymając rękę na klamce, przez chwilę milcząc. Po chwili wziął wdech, przykleił na twarz zadziorny uśmiech, odwrócił się i odpowiedział.
– Tak, a co?  – Patrzył na blondyna tymi swoimi zielonymi oczami, a chwilę później opuścił łazienkę trzaskając przy tym drzwiami zostawiając jeszcze bardziej rozdrażnionego Malfoy'a samego.

****

    Szedł korytarzem prawie w biegu nie interesowało go nic, nawet fakt, że za rogiem mógł się czaić woźny, który tylko czekał aby wlepić mu szlaban. Nie wierzył jak mógł zapomnieć o zdjęciu tego kolczyka - choć w sumie nie powinno go to dziwić. Zdążył się do nich już przyzwyczaić, w końcu to już trzy lata odkąd Syriusz zafundował mu pierwszy kolczyk w uchu i dwa, kiedy to sam za pierwszą wypłatę z ''Dziurawego Kotła'' poszedł przekłuć dwa kolejne. Jednak mimo wszystko powinien bardziej uważać, w końcu jeśli wyda się, że dziewczyna, która pocałowała Malfoy'a jest chłopakiem.
Brunet przystał na chwilę zasłonił ręką oczy i odchylił lekko głowę do tyłu.
– On mnie zabije. – Mruknął i ruszył dalej.
W prawdzie to Malfoy go pierwszy pocałował. Nic dziwnego, że dał się nabrać na jego przebranie. Gdyż przez jego dość wątłą budowę łatwo było go pomylić z dziewczyną. Nie zapominając o tym, że Hermiona i Fleur odwaliły kawał dobrej roboty z makijażem.
Problem jednak tkwił w tym, że on zamiast chociażby udać oburzonego, postanowił oddać pocałunek – Po cholerę mi to było. - Karcił siebie w myślach.
- Jak by mi w życiu problemów było mało. – Zaśmiał się nerwowo i zaczął żałować nawet tego, że tam poszedł, a chwilę później przypomniał sobie chwile spędzone z blondynem i uśmiechnął się na samo wspomnienie - co wcale nie znaczyło, że przestał ubolewać nad stratą pamiątki po matce oraz nie zmieniało to faktu, że jak się szarooki się dowie, że całował go z chłopak, którego notabene mówiąc nienawidzi, to marny jego los. Oczywiście nie mógł zapomnieć o Dudley'u, ta świnia nie dość, że wygada fakt był na imprezie, to prawdopodobnie doda wzmiankę o tym jak raz na przerwie przyłapał go całującego się z Cedriciem Diggorym. Gdyż ten przyczepił się do Pottera zaraz po tym jak przypadkowo uratował go przed profesorem Riddlem. 
   Diggory obiecał, że jak zacznie się z nim spotykać, to da mu spokój, a kto by jednak pomyślał, że zechce zapieczętować to pocałunkiem. Pechem raczej było, to iż akurat Dudley akurat szedł tym korytarzem.
Właśnie od tamtego momentu zaczął zielonookiego szantażować, a trwało to całą piątą klasę, póki mu się nie znudziło - czy raczej miał dość tłumaczenia, że pisze lepiej niż się wysławia.
Zielonooki chłopak skręcił w lewy korytarz, nagle zatrzymał się i zaczął się rozglądać, gdyż przez cały czas miał dziwne uczucie, że ktoś go śledzi. Następnie ruszył kontynuując w myślach swój monolog. W najlepszym wypadku wyrzucą mnie z domu, a w najgorszym dostanę zakaz wychodzenia z domu. Natomiast wypuszczać z pokoju będą dopiero, kiedy ich syneczek opuści dom. Przecież zaczną się bać o to, że taki zboczeniec (bo przecież tak mnie nazwą) może go wykorzystać - Na samą myśl wzdrygnął, nie chciał mieć z tym tłuściochem nic wspólnego nawet jak by był ostatnią osobą na świecie - Do końca korytarza skręcił w prawo, kierując się pod sale, gdzie za kilka minut miały odbyć się zajęcia. Kiedy tam dotarł wziął swój plecak, zawiesił na ramie i ruszył w kierunku podwórka, gdzie znajdowało się wyjście ze szkoły. Chłopak zauważył, że jego przyjaciółka jest pogrążona w lekturze. Nie zamierzał jej przeszkadzać, więc od razu kierował się do wyjścia. Miał już opuścić teren szkoły, kiedy usłyszał, że ktoś go woła.
- Harry! – Chłopak odwrócił się i zobaczył Hermione, która szła w jego kierunku – Znowu zwiewasz? - Spojrzała się na niego karcąco.
- Muszę się zjawić w  ''Dziurawym Kotle''.
- Nie dali ci przypadkiem wolnego? – Zdziwiła się dziewczyna.
- Mark musi iść coś załatwić.
- Nie ważne. Muszę ci coś powiedzieć.
- Miona nie  teraz - chłopak spojrzał na zegarek w telefonie.
- Obiecuję, że to zajmie tylko chwilę. – Powiedziała z powagą w głosie, a kiedy chciał zaprotestować - Wiem gdzie jest twoja bransoletka! – Krzyknęła nagle, a kiedy zauważyła iż cała jego uwaga jest skupiona na niej - To ci się nie spodoba. – Powiedziała, a wiedząc zniecierpliwioną minę swojego przyjaciela wzięła wdech – Malfoy ją ma… - Powiedziała w między czasie wypuszczając powietrze, Potter zaś nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Żartujesz, prawda? – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem – Miona, proszę cie powiedz, że żartujesz.
- Niestety. – Popatrzyła na swojego przyjaciela, który był zdenerwowany – Może jak byś mu powiedział, że ty byłeś tą dziewczyną… W końcu to była przebierana impreza, powinien zrozumieć.
- Nie ! – krzyknął – On nie może wiedzieć, że.. – Zdenerwowany zaczął chodzić w te i z powrotem łapiąc się za głowę, mrucząc coś nie zrozumiałego dla dziewczyny.
- Harry… Co się wydarzyło, kiedy zniknąłeś z Malfoy'em ? – Spytała patrząc na niego podejrzanie
- Nic… – Odpowiedział patrząc jej prosto w oczy. Nie lubił jej kłamać, ale nie chciał nikomu o tym co się wydarzyło powiedzieć. Hermiona zaś patrzyła na niego surowym wzrokiem.
- Kłamiesz – Odparła krótko, a chłopak chciał zaprotestować, ale ta mu nie dała dojść do słowa – Znam cię już siedem lat, wiem kiedy kłamiesz. Nawet jeśli jesteś w tym mistrzem. Powiedz mi lepiej co się stało, że nie chcesz mu się przyznać.
- Nic takiego..– Powiedział niby obojętnym tonem. Jednak Hermiona patrzyła na chłopaka.
- Tylko nie mów mi tylko, że go pocałowałeś…
- Nie. To on mnie pierwszy, a później tak jakoś wyszło..że oddałem pocałunek - Burknął.
- Pocałowałeś Malfoya ?!– Dziewczyna krzyknęła nie dowierzając w to co własnie chłopak powiedział. Dziewczyna patrzyła na niego czekając na moment aż chłopak zaśmieje się i powie jej, że to żart. Jednak on cały czas milczał - Harry... – powiedziała załamana wywracając oczami, po czym westchnęła – On nie może się dowiedzieć.. – Dziewczyna była w szoku, a chłopak jeszcze raz sprawdził godzinę.
- Muszę już iść. – Powiedział, a następnie opuścił teren szkoły kierując się prosto na parking, gdzie zostawił swój motocykl.
  Wsiadł na pojazd, założył kask i ruszył. Gdy dotarł, zaparkował przy umówionym z Syriuszem miejscem, zawsze ciekawiło go czemu miał parkować właśnie koło tego domu. Jednak w tej chwili nie miał ochoty myśleć o czymkolwiek.  
Zbliżał się do domu wujostwa, otworzył drzwi, wszedł i już chciał niezauważony przejść po schodach do swojego pokoju, kiedy usłyszał głos ciotki.
- Co robisz o tej porze w domu ? – Chłopak wziął wdech.
- Dzwonili do mnie z roboty. Potrzebują kogoś na zastępstwo.
- W takim razie po co tobie te chodzenie do szkoły, skoro możesz pracować? Przynajmniej szybciej byś się stąd wyniósł. – Odpowiedziała ostrym tonem.
- Uwierz mi. Też o niczym innym nie marzę. – Mruknął pod nosem, a jego ciotka spojrzała na niego karcąco.
 - Jadę z Dudley'em do lekarza, może w końcu postawi jakąś diagnozę. - Chłopak wywrócił oczami.
- Nic dziwnego.. Po prostu na lenistwo nie ma lekarstwa. – Mruknął pod nosem, a kiedy Petunia skończyła swoją tyradę na temat beznadziejności lekarzy, której Potterowi nie chciało się słuchać. Na koniec dodała tylko, że ma się pośpieszyć, bo w przeciwnym razem zostanie w domu i weszła z powrotem do salonu. Natomiast chłopak poszedł na górę, gdzie zostawił swoją szatę z herbem lwa, spakował swój strój barmana i kilka rzeczy na przebranie do plecaka, z którego wyciągnął wszystko co w nim było.  Zszedł na dół, gdzie czekała na niego gotowa do wyjścia ciotka razem z Dudley'em
- Dłużej się nie dało? – Powiedziała z pretensją w głosie, co zignorował tylko od razu zaczął zakładać buty.
- Rano muszę iść do kolejnej pracy, więc  nie wracam. – Powiedział obojętnym tonem.
- Jak mówiłam. Im szybciej się stąd wyniesiesz, tym lepiej dla nas. W poniedziałek będziesz musiał to odrobić. Wszystko zapiszę ci na liście. – Chłopak westchnął i wyszedł z domu, a tuż za nim Dudley, który za wszelką cenę starał się go sprowokować.

****

      Śledził Pottera odkąd tylko opuścił łazienkę. Od początku tygodnia brunet wydawał mu się jakiś dziwny, choć jeśli Malfoy miał być szczery, to zawsze mu się taki wydawał.
Jednak teraz odnosił wrażenie, że Potter zwyczajnie w świecie go unika. Nikt, a zwłaszcza ten zielonooki drań nie miał prawa go ignorować, zwłaszcza iż tydzień minął bez żadnych zaczepek, złośliwości. Blondyna zaczęło to irytować, mimo że sam starał się na Pottera nie zwracać uwagi, a kiedy w końcu postanowił wbrew sobie odezwać się do niego, ten tylko spokojnie odpowiedział i tak po prostu wyszedł. Blondyn odczekał kilka sekund i zaraz również wyszedł, aby za nim pójść.
   Przez cały czas śledził dziwne zachowanie Pottera, a kiedy dotarli pod salę gdzie za kilka minut miała się zacząć chemia. Chłopak wziął plecak i wyszedł na dziedziniec – Uciekamy zajęć, co? - Zakpił w myślach Malfoy, który stał pomiędzy kolumnami obserwując bruneta idącego prosto do wyjścia. Zaraz później przyuważył  Granger, która tylko jak zauważyła chłopaka z szopą na głowie, rzucała książkę i pobiegła za nim.  Potter wyglądał jak by się spieszył, ale dziewczyna musiała powiedzieć, coś co go zainteresowało na tyle, że postanowił wysłuchać tego co ma do powiedzenia.
Przez chwilę wydawał się uradowany, a zaraz później radość zmieniła się w zdenerwowanie. Z daleka Malfoy'owi wydawało się, że dwoje uczniów z klasy G się kłóciło, co było nie zwykłym widokiem.
Po tym jak brunet odszedł, dziewczyna stała jeszcze kilka sekund następnie wróciła po swoje rzeczy i ruszyła w kierunku wejścia do szkoły, skręciła w kierunku blondyna, który oparł się nonszalancko o kolumnę przyklejając na twarz kpiący uśmieszek. Natomiast ona starała się nie zwracać na niego uwagi
- Co jest Granger? Pokłóciłaś się ze swoim chłopakiem? – Odbił się od kolumny i szedł za nią wolnym krokiem.
- Harry nie jest moim chłopakiem, a z resztą nie muszę się tobie tłumaczyć. – Odpowiedziała spokojnym tonem, a ten prychnął - O co ci znowu chodzi Malfoy? –  Spytała znużonym głosem nawet na niego nie patrząc.
- Mnie? O nic. Po prostu martwi mnie co się stało, że dwoje przyjaciół się pokłóciło. – Dziewczyna spojrzała na chłopaka wzrokiem mówiącym, że nie wierzy w żadne jego słowa.
- Skończyłeś? Za chwilę mam dodatkową chemię.
- No zobacz. To jak ja. Możemy iść razem w między czasie prowadząc kulturalną konwersacje w której ujawniasz mi miejsce pobytu swojej przyjaciółki, która była z tobą na imprezie. – Dziewczyna westchnęła.
- Zastanawiałeś się co zrobisz jeśli się rozczarujesz? Wiesz.. jak okaże się, że nie będzie osobą za którą się podaje. – Dziewczyna najwyraźniej wzięła sobie za punkt honoru zniechęcenie blondyna do swojej znajomej jednak blondyn był uparty z natury i zawsze dostawał to co chciał.
- Granger... Możesz mówić co chcesz ja i tak nie odpuszczę.
- Jesteś żałosny Malfoy. Może ona po prostu nie chce ciebie widzieć? – Spojrzała na niego przez chwile.
- W to akurat wątpię. – Uśmiechnął się na samo przypomnienie jej miękkich warg podczas pocałunku
- Zbyt duża wiara w siebie może cię zgubić. Szybciej niż myślisz. – To powiedziawszy przyśpieszyła w kroku zostawiając blondyna kompletnie zbitego z tropu. Jednak szybko otrząsnął się i ruszył w tym samym kierunku co lwica.
   Po zajęciach udał się do domu. W prawdzie Pansy proponowała mu żeby poszedł z nimi się zabawić, ale on nie miał ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. Chciał być sam. Jednak po kilku godzinach bezczynnego leżenia na swoim łóżku postanowił udać się gdzieś, gdzie nikt nie będzie go znał, a będzie mógł spokojnie pomyśleć przy szklance czegoś mocnego.
Wrzucił swój czarny płaszcz do samochodu i ruszył. Po parunastu minutach bezsensownej jazdy w końcu zauważył jakiś obskurny bar. Zaparkował i założył na siebie płaszcz zaciągając kaptur, tak aby zakrywał jego twarz. Wszedł do środka, rozejrzał się i prychnął. Bar bardziej przypominał mu bardziej karczmę, a drewniana podłoga skrzypiała przy każdym kroku.  
Blondyn zaciągnął jeszcze bardziej kaptur i się ruszył w stronę nie wielkiego barku przy, którym urzędował barman.
Przemijał stoliki starając się nie rzucać za bardzo przy tym w oczy. Kilka razy zdarzyło mu się kogoś trącić, lecz nie zwracał na to zbytniej uwagi, kiedy dotarł na miejsce i usiadł na krześle, oparł łokcie na blacie i zaczął się wpatrywać w alkohole. Gdy już wiedział co zamówi chrząknął, aby zwrócić uwagę barmana na siebie. Ten przerwał wycieranie szklanek i podszedł do niego.
- Co podać? – Spytał, a blondyn wzdrygał się słysząc dobrze mu znany głos. Chcąc upewnić się, czy rozpoznał ową osobę, odchylił się lekko do tyłu i zobaczył chłopaka z oczami, które najwyraźniej w świecie zaczęły go prześladować.
- No proszę, proszę kogo tu mamy. Potter we własnej osobie. - uśmiechnął się pod nosem – Podaj mi whiskey.
- Malfoy ?– wyciągnął szklankę przysuwając ją w stronę blondyna, chwilę później sięgnął po alkohol i nalał mu do połowy szklanki -  Co ty tu robisz?
- Mnie nasuwa się to samo pytanie Potter. – Blondyn odsłonił swoją twarz, ale dalej miał kaptur na głowie.
- Tak się składa, że pracuję. - Odpowiedział i odsunął się by konturować poprzednią czynność. Malfoy zaś nie mógł pozwolić, aby chłopak potraktował go jak zwykłego klienta, więc przysiadł się na krzesło naprzeciw bruneta.
- Ile zarabiasz na godzinę ? – Spytał się próbując tym samym go zagadać.
- Nie twoja sprawa. – Brunet spojrzał na niego przez chwilę, a po chwili nie zwracał na blondyna uwagi, ten zaś gdy wypił zawartość szklanki od razu poprosił o drugą. W tym samym czasie podeszła jakaś dziewczyna, która na oko blondyna mogła mieć około dwudziestu paru lat.
- Słoneczko.. – Zaświergotała opierając się o blat nachylając się tak, że widać jej było biust - Podaj nam do stolika jeszcze po tequili – Ten tylko lekko się uśmiechnął mówiąc, że zaraz poda. Dziewczyna rzuciła mu jeszcze jedno przelotne spojrzenie i wróciła do swoich towarzyszy, a Potter zupełnie nie wzruszony wziął się za nalewanie trunku do kieliszków tym samym ignorując to co blondyn mówił.
- Nie ignoruj mnie Potter! – Warknął blondyn, a brunet odłożył na miejsce butelkę z alkoholem. następnie pokroił limonkę i położył na tacy.
- Mam też innych klientów. – Wyszedł za baru, a blondyn upił łyk trunku następnie odwrócił się i śledził jego poczynania. Jednak, to co widział wcale mi się nie podobało. Chłopak szczerzył się jak głupi do grupki składającej się z czterech chłopaków i trzech dziewczyn, a gdy wrócił z tacą pod pachą blondyn poprosił o kolejną dolewkę cały czas starając się jakoś zwrócić na siebie jego uwagę. Jednak brunet dalej go ignorował zajmując się swoimi obowiązkami.
- Harry! - Ktoś zawołał go, a ten spojrzał się w tamtą stronę po czym wziął butelkę z piwem i zaniósł, a chwilę później drzwi od baru trzasnęły.
- Harruś…- Blondyn usłyszał damski głos, co zainteresowało go na tyle, że wziął szklankę i odwrócił się przodem do sali. Brunet położył piwo na stole i szybkim krokiem poszedł do drobnej szatynki, która rzuciła torebkę, a następnie rzuciła się chłopakowi na szyje.
Blondyn postawił szklankę z hukiem na blat i dalej przyglądał się całemu zdarzeniu, które co raz bardziej wyprowadzało z równowagi.
 - Potter! – Wrzasnął niezadowolony, a dziewczyna spojrzała w jego stronę. Następnie coś powiedziała i odeszła od niego. Nim jednak zniknęła za drzwiami do pomieszczenia dla personelu. Krzyknęła do bruneta, że go kocha. Ten tylko pokręcił głową i ruszył w kierunku baru, gdzie zastał wyraźnie wkurzonego blondyna, który poprosił o kolejną dolewkę.

****

     W ''dziurawym kotle'' było dość spokojnie, byli tylko stali klienci i jeden nowy.
- Jeszcze tylko dwie godziny i koniec. – Mruknął do siebie przecierając szklanki, kiedy usłyszał chrząkniecie zakapturzonej postaci, więc spytał się, co ma podać. Zdziwił się słysząc dobrze mu znany głos i choć w środku był cały zdenerwowany, tak na zewnątrz wyglądał jakby nie zwracał na niego najmniejszej uwagi po prostu starając się skupić na swojej pracy.
Jednak  blondyn dalej uparcie ciągnął swoje. Na szczęście z opresji ratowali go klienci, choć przez cały czas czuł na sobie wzrok blondyna.
Po kilkunastu minutach usłyszał trzask drzwi, a w nich stanęła Lissa, kelnerka która go zmieniała
- Harruś… - Po głosie dziewczyny poznał, że coś jest nie tak, wiec postanowił darować sobie reprymendę za zmiękczenie jego imienia i szybko podał piwo i podszedł do niej.
Lissa rzuciła torebkę na krzesło, a zaraz później rzuciła mu się na szyję i suchym głosem powiedziała - Rzucił mnie… -  zaczęła łkać, a brunet przytulił ją mocniej – przez telefon.. - Chłopak milczał i pozwolił jej mówić – Nawet nie powiedział dlaczego. – Dziewczyna wtuliła się w niego dalej łkając.
- Nie przejmuj się nim. – Pogładził ją po plecach starając się pocieszyć dziewczynę – No już uśmiechnij się. - Pogładził ją po policzku - On nie jest wart tych łez. - Dziewczyna się lekko uśmiechnęła.
- Wiesz... to nie sprawiedliwe, że takiemu fajnemu chłopakowi nie podobają się dziewczyny. – naburmuszyła się po czym starała się przywołać do porządku.
- Wtedy nie był bym taki fajny – Stwierdził uśmiechając się.
- Racja – Pocałowała go w policzek, a chwilę później usłyszał jak Malfoy woła go z baru. Brunet przymknął oczy, co nie uszło uwadze dziewczynie - Kto to ? – Dziewczyna spojrzała w stronę baru z ciekawością.
- Moje życiowe utrapienie – Westchnął, a ona wyglądała na jeszcze bardziej na zainteresowaną –Chodzimy do jednej szkoły – Dodał tylko, a Lissa starała się przyjrzeć tamtemu jednak przez to, że chłopak miał na sobie dalej kaptur było to niemożliwe
– Myślisz, że jest wolny? – spojrzała na bruneta.
- To raczej typ, którego powinno się unikać. – Spojrzał w stronę baru.
- Zrzęda z ciebie Harruś. - Mruknęła.
- Lissa mówiłem coś na temat zdrobnienia mojego imienia. – Dziewczyna go jednak nie słuchała tylko uśmiechając się ruszyła w stronę pocieszenia dla personelu.
– Tak, Tak. Też cię kocham! – Krzyknęła po czym pokazała mu język i znikła za drzwiami. On zaś podszedł do baru.
- Czego chcesz? – Spytał się starając się brzmieć spokojnie.
- Skończyła mi się whiskey – Zamachał brunetowi pustą szklanką pod nosem.
- Nie sądzisz, że już dość wypiłeś? – Spytał wpatrując się w blondyna, ten tylko coś mruknął, a Harry nie mając wyboru nalał mu do szklanki napój i położył butelkę na blacie zgodnie z Malfoy'a poleceniem. Jakiś czas później blondyn przyłożył szklankę do ust i przez chwilę wyglądał jak by się zamyślił.
 – Brakuje mi towarzystwa – Mruknął i położył szklankę na blacie, a następnie wpatrywał się w bruneta.
- To je sobie znajdź - Odparł chłodno zielonooki.
– Potter porozmawiaj ze mną !
- Jestem w pracy – Odpowiedział, a tamten prychnął.
- Do innych się szczerzysz i z nimi rozmawiasz… - Wziął z powrotem szklankę do ręki i upił łyka.
- Inni to stali klienci, poza tym nie muszę oglądać ich na co dzień w szkole – Powiedział, a Malfoy się naburmuszył jak małe dziecko.
- No... Potter… Zapłacę ci, tylko ze mną porozmawiaj – Brunet spojrzał na niego z nie ukrywaną złością.
- Nie jestem w ofercie. – Oznajmił mu - Jeśli chcesz płacić za towarzystwo, to parę przecznic dalej jest..
- Zrozumiałem – Warknął oburzony blondyn później nastąpiła chwila milczenia – Hmmm… a jakbym dorzucił.. – Zaczął grzebać po kieszeni, a po chwili wyciągnął pewną rzecz  – …o to – Zawiesił sobie bransoletkę na palec, a zaraz zaczął ją wymachiwać tuż pod nosem bruneta. Ten natomiast starał się stać nie wzruszony, choć najchętniej wyrwał by swoją własność z rąk blondyna.
Wiedział jednak, że jak tylko Malfoy wytrzeźwieje oskarży go o kradzież.
- Myślałem, że wraziłem się jasno… Nie mam obowiązku cię zabawiać – Zrobił pauzę, a chwilę później dodał – poza tym nie kręcą mnie takie błyskotki. – To zdanie kosztowało go wiele, ale na jego szczęście blondyn był już na tyle pijany, że tego nie zauważył i w końcu się zamknął, a brunet mógł spokojnie wykonywać swoją pracę. Wszystko było w porządku póki do lady nie podszedł jeden z klientów, który jakimś sposobem z powrotem uruchomił siedzącego cicho Malfoy'a.
- Podaj nam jeszcze po browcu - Mężczyzna oparł się tyłem o blat.
- Oczywiście – Odezwał się brunet i schylił się pod ladę, a blondyn prychnął mierząc stojącego przed nim mężczyznę około trzydziestki.
- Masz jakiś problem ?
- Tak mam. Widzisz, ten tu – wskazał na Harry'ego, który postawił piwa na ladzie - dotrzymuje mi towarzystwa, a ty mu w tym przeszkadzasz – Powiedział popijając trunek. W między czasie Harry starał się uspokoić blondyna zanim narobi sobie i jemu kłopotów .
- Poważnie? – Odwrócił się i spojrzał na wkurzonego, a zarazem zmieszanego bruneta - Z tego co widziałem jesteś dla niego tylko wrzodem na…
- Jak śmiesz tak do mnie mówić! - Wrzasnął i postawił szklankę z hukiem, a cała uwaga baru była skupiona na nim.
- Oh.. przepraszam wasza wysokość. Nie wiedziałem, że mam do czynienia z taką osobowością – Powiedział z pogardą, a tym czasie Malfoy wstał i już chciał wymierzyć cios, kiedy w ostatniej chwili Harry złapał go za rękę.
- Proszę wybaczyć jego zachowanie. Zdecydowanie za dużo już wypił. W ramach przeprosin to piwo będzie na koszt firmy  – Starał się brzmieć spokojnie.
- Dobra stary - Zwrócił się do Pottera – przecież to nie twoja wina, tylko tego tu – Wskazał na Malfoya, który starał się wyswobodzić swoją rękę, aby zadać zamierzały cios. Potter przy każdej próbie blondyna zaciskał uścisk mocniej, dając tym samym mu do zrozumienia, że nie ma szans.
- Nalegam – Powiedział niby spokojnym tonem, a tamten spojrzał się ostatni raz na unieruchomionego blondyna. Następnie wziął piwa i odszedł do swojego towarzysza, a Potter odetchnął, przymknął oczy i puścił rękę blondyna.
- Kończę za pół godziny. Bądź cicho przez ten czas, to poświęcę tobie godzinę. Jednak jak się nie zamkniesz osobiście cię stąd wyrzucę. Zrozumiano?! – Powiedział ostrym tonem, a blondyn tylko przytaknął i pomasował swój nadgarstek lekko krzywiąc się z bólu. Usiadł na krześle i już się nie odezwał.

****

    Pół godziny minęły szybciej niż się spodziewał, a on zgodnie z poleceniem Pottera siedział cicho.
- Na dzisiaj koniec – usłyszał jak brunet mruknął, a po chwili widząc ostre spojrzenie blondyna dodał - Tak pamiętam… - Zielonooki wywrócił oczami - Mam nadzieje, że pozwolisz mi się chociaż przebrać, no chyba mam być w stroju barmana - Blondyn tylko coś mruknął w ramach odpowiedzi – Zaraz wracam – Powiedziawszy to znikł w tym samym pomieszczeniu, co wcześniej dziewczyna.
   Czekał na bruneta przy jednym z stolików znajdujących się przy ścianie. Potter wrócił w swój normalny strój składający się z podartych spodni oraz jakiejś czarnej koszulki.
Brunet usiadł przy stole, a blondyn w tym czasie starał się nalać im po szklance whiskey, przysunął szklankę do zielonookiego. Ten tylko beznamiętnie spojrzał na szklankę, a zaraz później na swojego towarzysza  -  Czekasz na specjalne pozwolenie ? – Spytał z kpiną.
- Nie piję – Odparł krótko brunet.
- Sztywniak – Zaśmiał się i zabrał tamtemu szklankę przysuwając ją bliżej siebie – Będzie więcej dla mnie.
- Nie sądzisz, że już wystarczy na dzisiaj.
- Pozwól, że ja o tym zdecyduję, kiedy skończę – Potter wywrócił oczami i zaczęli rozmowę, choć to głównie blondyn nadawał tym samym czując jak by miał Deja Vu.

****

      Blondyn praktycznie przez cały czas wypominał mu, to że się nie zjawił na jego imprezę, czasem wspominał o dziewczynie z którą tańczył i znów marudził o tym, że nie było go tam i znów nawijał o tym, że nie rozumie czemu nikt nic o niej nie wie, ani jej nie zna.
Jakiś czas później milczał cały czas przyglądając się Potterowi, po czym stwierdził
- Wiesz Potty… Tak jak na ciebie patsze, to przypoominasz mi te panne o której ci wspomniałem..- Chłopakowi zaczął się plątać język przez co jego słowa były nie wyraźne.
- Co ty nie powiesz – Brunet powiedział obojętnie zabierając chłopakowi szklankę z trunkiem. Brunet nie zwracał uwagi na protesty blondyna, więc zawołał Lissę aby zabrała szklanki oraz butelki,
 - No… Nie masz czasem moze siostry, o ktooorej nikt nie wie ? – Kontynuował najwyraźniej nie zauważając różnicy pomiędzy whiskey a wodą mineralną.
- Nie Malfoy. Nie mam.. – Chłopak jednak go nie słuchał, tylko dalej kontynuował swoje wywody o rzekomej siostrze. Brunet zaczął mieć dość tych bredni i bez zastanowienia powiedział - Ty idioto to byłem ja… – Na jego szczęście blondyn nawet go nie słuchał, a Potterowi choć trochę ulżyło, kiedy przyznawał się chłopakowi do wszystkiego. Mimo tego, że tamten najwyraźniej zignorował to.
 Po jakimś czasie brunet spojrzał na zegarek
- Czas ci się skończył - Mruknął i wstał spoglądając na przysypiającego blondyna – Malfoy? – Tamten tylko coś mruknął pod nosem, a brunet westchną wywróciwszy oczami wstał i podszedł do niego. Pomógł mu wstać – Masz szczęście, że prawie nikogo nie ma – Następnie wziął blondyna pod pachę i kroczek po kroczku zaprowadził go w stronę barku, a kiedy dotarli posadził go na krześle i podszedł do wieszaka na klucze. W między czasie podeszła Lissa, która spojrzała na śpiącego chłopaka.
- Ile wypił? – Spytała się zielonookiego, ten tylko wzruszył ramionami – Dopiszę do jego rachunku pokój - Podała mu klucze od jednego z pokoi. Potter wziął je, a następnie podszedł do śpiącego Malfoy'a – Czekaj. Pomogę ci – Wzięli śpiącego chłopaka, zaprowadzili po schodach, gdzie znajdowała się cześć motelowa. Otworzyli pokój i położyli go na łóżku. Dziewczyna wyszła, a Potter jeszcze przez chwilę przyglądał się blondynowi.
- Naprawdę jesteś utrapieniem – Stwierdził odgarniając mu włos, następnie nachylił się nad śpiącym chłopakiem i już chciał go pocałować, ale odór alkoholu go do tego zniechęcił.
Wyszedł zamykając za sobą drzwi i zeszli do baru. Chłopak usiadł przy barze i poprosił Lisse, aby podała mu szklankę czegoś mocnego, choć w prawdzie nie powinien pić skoro miał za kilka godzin iść do ''Wrzeszczącej Chaty'', ale czuł iż bez tego się nie obędzie.
– Zostajesz ? – Spytała w miedzy czasie podając mu tequile. Chłopak przetarł oczy, wziął kieliszek i wypił jednym duszkiem po czym zagryzł limonką.
- Taa… - Poczuł jakby alkohol oczyścił jego myśli. Odłożył kieliszek, a kiedy dziewczyna chciała nalać mu jeszcze powiedział - Muszę być rano w ''Wrzeszczącej Chacie''- Dziewczyna wycofała manewr, a chłopak mruknął - Mam nadzieję, że tam przynajmniej będzie spokojnie.
- Wiesz, że obeszło by się bez tego na ''koszt firmy''.
- Nie obeszło. Pewnie jak bym mu tego nie zaproponował więcej by nie przyszedł.
- Oj tam. Jeden klient w tą, czy w tą.
- Taa, a na dowodzenia poszedł by na skargę…
- Marka nie ma, a ten stary pryk i tak nie ma nic do powiedzenia.
- Jest jego zastępcą...  i ojcem…
- Co z tego? Nie lubię jak się tu panoszy, kiedy nie ma Marka. Przez to panuje wtedy taka sztywna atmosfera..
-  Lissa. Narobisz sobie kłopotów.
- Spokojnie. Ten stary cap pewnie już smacznie sobie śpi – Uśmiechnęła się tylko tym samym skończyli ten temat i rozmawiali o czymś innym, a rozmawiali dopóki brunetowi nie zaczęło udzielać się zmęczenie i zaczął ziewać.
- Nie wyganiam cię, ale uważam, że powinieneś się już położyć – Powiedziała troskliwym tonem.
- Dobrze mamo – Zażartował i wywrócił oczami, a Lissa odwróciła się i sięgnęła po klucze.
- Nie wywracaj mi tu tymi swoimi pięknymi oczkami mój drogi, tylko marsz do łóżka – Powiedziała stanowczo trzymając w ręku klucze do jednego z pokoi. Chłopak wziął od niej klucze, podziękował jej oraz dodał, że umie o siebie zadbać w miedzy czasie masując sobie kark.
- Akurat – Mruknęła – Widzimy się rano. Dobranoc –  Uśmiechnęła się.
- Dobranoc – Odpowiedział, wstał i ruszył w kierunku schodów, wszedł na górę, otworzył drzwi, zamknął je, rzucił klucz na stolik i  położył się na łóżko, zamknął oczy i od razu zasnął.

****

    Obudził się całkowicie połamany i na dodatek z ogromnym bólem głowy. Wstał powoli do pozycji siedzącej
 – Gdzie ja jestem ? - Rozejrzał się – Au.. Moja głowa – Blondyn zajęczał i złapał się za głowę. Następnie starając się ignorować ból podszedł do kranu, odkręcił wodę i przemył twarz. Spojrzał w lustro starając się przypomnieć sobie co się wczoraj wydarzyło.  Pamiętał to, że miał dość siedzenia w domu i ruszył z zamiarem napicia się, tak znalazł się tu. Pamiętał również, że spotkał Pottera pracującego w tej norze i postanowił zostać dłużej niż planował.
Przez nie wyraźne wspomnienia przewija mu się wspomnienie zamawianego przez niego alkoholu i kilka innych wydarzeń. Usiadł na brzegu łóżka i schował głowę w kolanach – To twoja wina Potter – Choć sam do końca nie rozumiał dlaczego tak pomyślał.
   Ból głowy nie chciał odpuścić, a im bardziej starał się coś przypomnieć, tym bardziej ból się nasilał.
Wstał, wziął klucze od pokoju oraz swój płaszcz, który wisiał na wieszaku. Wyszedł z pokoju tym samym zamykając go i starając się zignorować drażliwe dźwięki drewnianych schodów, zszedł na dół.
Następnie podszedł do lady, zawiesił płaszcz na jednym z krzeseł i usiadł. W tym czasie jak na zawołanie pojawiła się drobna szatynka.
- No proszę. Śpiący królewicz zaszczycił nas w końcu swoją obecnością – Zaśmiała się, a ten spojrzał na nią z pod byka, gdyż sam widok tej dziewczyny go drażnił – Co podać? – Spytała kelnerka.
- A co jest? – Odpowiedział chłodno.
- Hmm…  Rachunek? – Chłopak patrzył na dziewczynę jak by miał ja zaraz zamordować – Ewentualnie jajecznica, naleśniki, kanapki, frytki, ryba, soki, woda i alkohol – Skończyła wyliczać – Jednak Harry powiedział, że mam alkoholu tobie więcej nie dawać, wiec do picia możesz zamówić tylko wodę albo sok .
- Daj mi naleśniki i sok pomarańczowy – Powiedział bez namysłu.
- A gdzie proszę - Mruknęła dziewczyna po czym zniknęła za drzwiami oddzielającymi kuchnię od baru. W tym czasie blondyn rozejrzał się po Sali .
– Gdzie Potter? – Spytał, kiedy dziewczyna wróciła. Ta tylko podała mu sok spojrzała się na niego i powiedziała.
- Nie wiem. Nie tłumaczy mi się ze wszystkiego – Kilka minut później podała mu zamówienie, a on wziął sztuce i zaśmiał się – Co? – Spytała.
- Nic. Po prostu myślałem, że skoro jesteście razem. Będziesz wiedzieć gdzie twój chłopak się włóczy – Ukroił kawałek naleśnika następnie wziął do buzi i zaczął przeżuwać. Kiedy przełknął spojrzał się na dziewczynę, która patrzyła się na niego jak na idiotę – Mam coś na twarzy? – Spytał ostrym tonem po czym napił się łyk soku.
- Ty myślisz, że ja i Harry… Jesteśmy razem? – Dziewczyna z trudem powstrzymywała śmiech, a po chwili nie wytrzymała i zaczęła się śmiać.
Chłopak starał się ignorując zachowanie kelnerki, ale od jej śmiechu ból głowy narastał. Jednak nie dał tego po sobie poznać i w między czasie ukroił kolejny kawałek, przeżuł i połknął – czemu by nie?  – Powiedział, a dziewczyna przestała się śmiać.
- Cóż powiedzmy, że nie jestem w Harry’ego typie – Uśmiechnęła się lekko -  A co? Interesuje ciebie nasz Harruś? – Chłopak mało się nie zakrztusił sokiem przez jawną insynuacje dziewczyny.
- Nie twoja spawa. Zwłaszcza, że cię nie znam.
- W takim razie jestem Lissa – Wyciągnęła dłoń. Chłopak wywrócił oczyma.
- Draco Malfoy – Uścisnął jej dłoń, a ona się popatrzyła z zaskoczonym wyrazem twarzy.
- Czekaj…Ten.. Draco Malfoy? – Wytrzeszczyła oczy,  a w tym samym momencie puściła jego dłoń.
- Co znaczy ''Ten''? – Zmrużył oczy i spojrzał na nią podejrzanie.
- A nie nic.. – Uśmiechnęła się i zostawiła blondyna samego sobie wracając do swoich obowiązków. Jednak chłopak mógł przysiąc, że przez cały czas Lissa patrzyła na niego kątem oka uśmiechając się pod nosem. Kiedy skończył poprosił o rachunek i mocno się zdziwił widząc go.
- Ile !? - Krzyknął.
- Tyle ile widzisz. – Powiedziała krótko.
- No dobrze, ale mógłbym przysiąc, że piw to nie zamawiałem! – Skrzywił się ponieważ jego wrzaski najwyraźniej uruchomiły z cudem ignorowany wcześniej ból głowy. Dziewczyna spojrzała na rachunek.
- No tak zapomniałam wykreślić – Wzięła długopis i zaczęła kreślić po kartce - Harry wziął to na siebie, choć kazałam mu nie płacić, tylko dodać tobie.
- Nie rozumiem…
- Nie pamiętasz jak mało klienta nie pobiłeś? – Spojrzała na zaskoczonego Malfoy'a po czym westchnęła – Musiał postawić gościowi piwo żeby przez ciebie nie poszedł na skargę – Chłopak nic już nie powiedział, tylko zapłacił. Następnie wziął płaszcz i wstał krzywiąc się przy tym – Poczekaj chwilę – Mruknęła – Zapomniałbym – Położyła na blacie szklankę z wodą oraz dwie tabletki. Przysunęła w stronę blondyna.
- A za to ile będę musiał zapłacić ? – Spojrzał się uważnie na dziewczynę.
- Masz szczęście. Prezent od Harry’ego – Uśmiechnęła się, a chłopak wziął tabletki, połknął i popił wodą – Nie zapomnij przynajmniej jemu podziękować – Krzyknęła nim wyszedł na zewnątrz.
Tabletki uśmierzyły ból na tyle, że bez problemu dotarł do domu. Wysiadł z samochodu i wziął wdech starając się przygotować na wrzask ojca.  Otworzył drzwi i wszedł do środka, rozejrzał się wokoło. Zdziwiony kierował się na schody prowadzące na górę, gdzie był jego pokój.
- Draco? – Usłyszał troskliwy głos matki – Gdzieś ty się podziewał? – Odwrócił się. Matka wyglądała na zmartwioną nieobecnością swojego syna.
- Byłem…- Starał się wymyślić jakieś dobre kłamstwo. Nie chciał jej okłamywać, ale nie miał zamiaru powiedzieć jej, że upił się do nieprzytomności i zasnął w jakimś obskurnym barze - .. z Zabini'm i Pansy – Dodał po chwili namysłu, ta spojrzała na niego uważnie. Jednak sądząc po jego obecnym stanie ciężko było jej widocznie w to uwierzyć.
- Idź się lepiej prześpij. Później porozmawiamy – wróciła z powrotem do salonu, a chłopak wszedł po schodach czując jak stopniowo aspiryna przestaje działać, otworzył drzwi od swojego pokoju, przebrał w piżamę, wszedł pod kołdrę i jak tylko zamknął oczy, zasnął.
Gdy wstał czuł się gorzej niż przedtem. Nie wyraźne obrazy z poprzedniego wieczoru wdzierały się mu do głowy jakby chciały zająć odpowiednie miejsce w pamięci, ale wszystko dalej przypominało mu rozsypaną układankę, a w jego głowie trwał chaos. Jednak postanowił, że się odświeży i odbędzie nieuniknioną rozmowę z matką. Przebrawszy się w czyste ubrania zszedł na dół, wszedł do salonu gdzie siedziała matka chłopaka pogrążona w lekturze. Ojca dalej nie było, zapewne siedział jak zwykle w firmie.
– Dzień dobry – Mruknął, a następnie zajął miejsce naprzeciwko kobiety. Ta tylko spojrzała na zegarek.
- Raczej wieczór. Mój drogi - Odłożyła książkę – Przespałeś cały dzień – Spojrzała na syna – Jak się czujesz?
- Lepiej… – Odparł krótko.
- Powinieneś zadzwonić do Pansy oraz Blaise'a – Wzięła filiżankę i upiła łyk – Pytali gdzie jesteś wspomnieli również, że nie mogą się do ciebie dodzwonić – Chłopak przytaknął oraz zrozumiał czemu matka wcześniej nie dała się nabrać na jego kłamstwo. Spojrzała na niego - To do ciebie nie podobne Draco – Wzięła kolejny łyk herbaty – Znikasz wieczorem, a wracasz w południe ledwo żywy. Nie mówiąc już o tym, że czuć od ciebie alkohol – widząc, że chłopak chciał coś powiedzieć podniosła rękę dając mu do zrozumienia, żeby jej nie przerywał – Nie powiem ojcu – blondynowi ulżyło, ale dalej siedział jakby był pięcioletnim dzieckiem, które po raz kolejny nabroiło – Draco… - Powiedziała troskliwym tonem - ja się po prostu o ciebie martwiłam – Wstała podeszła do blondyna i nachyliła się nad nim – Bałam się, że coś ci się stało - Pogładziła syna po policzku jak wtedy, kiedy złamał nogę spadać z drzewa - obiecaj mi, że to się więcej nie powtórzy. 2
- Obiecuję - Kobieta uśmiechnęła się i wróciła z powrotem na fotel.
- To może powiesz mi gdzie w takim razie byłeś ? – Powiedziała spokojnie spoglądając na niego uważnie.
- W jakimś barze…. u znajomego w pracy  – W sumie nawet jej nie skłamał, w końcu znał Pottera, ale poczuł się dziwnie mówiąc jej o tym, czy może mając tą konkretną osobę na myśli.
- Rozumiem – Uśmiechnęła się.
Chłopak jeszcze chwilę posiedział w salonie z matką, a po parunastu minutach matka udała się na spoczynek. Jako, że chłopak mimo tylu przespanych godzin dalej odczuwał znużenie również się położył.
Następnego dnia opuszczał pokój tylko parę razy, głównie po to aby zjeść rodzinny posiłek. Podczas posiłku ojciec nawijał o tym, że zależy mu na kontakcie z pewną firmą, ale z niewiadomych mu przyczyn ciągle odmawiają.
Po posiłku blondyn udawał się do swojego pokoju, aby uporządkować chaotyczne myśli związane z tamtym feralnym dniem. Natomiast, kiedy już myślał, że wszystko sobie przypomniał zaraz pojawiają się wątpliwości. Był pewny, że coś przeoczył, a jedyne czego nie był pewny, to jego rozmowa z Potterem. Nie pamiętał czego dokładnie dotyczyła, choć w głowie huczy mu całkowicie wyrwane z kontekstu zdanie zielonookiego.
– ''..To byłem ja..'' – Mruknął, a następnie złapał się oburącz za głowę i nagle dotarło do niego, że od chwili ujrzenia chłopaka ani razu nie pomyślał o tajemniczej nieznajomej, a jego myślami całkowicie zawładnął chłopak z paskudnym – jak dla blondyna - choć całkowicie pasującym mu stylem.
Dzień powoli dobiegał końca, wiec Draco spakował podręczniki do szkoły, przygotował swoją szatę z herbem węża, a przyszykowawszy się poszedł spać. Zamknął oczy oddając się morfeuszowi.
   Rozbudziły go promienie słońca, choć dobrze pamiętał, że zasłaniał zasłony, więc otworzył oczy. Rozejrzał się wokoło i zamiast ciemnych ścian ujrzał drzewa, mnóstwo drzew. Jego łóżko stało na środku jakiejś Ścieżki. Odkrył kołdrę, był dalej w piżamie – Świetnie – Mruknął – Nie dość, że nie wiem gdzie jestem, to na dodatek w piżamie – Westchnął i wstał. Po chwili łóżko zniknęło zdziwiony chłopak patrzył się na miejsce gdzie parę sekund temu stało jego łóżko. W tym samym momencie zorientował się również, że zamiast piżamy ma na sobie białą lnianą koszulę, czarne spodnie oraz buty. Wzruszył tylko ramionami twierdząc, że już go chyba nic nie zdziwi.
Postanowił pójść Ścieżką z nadzieją, że znajdzie wyjście z tego miejsca. Szedł tak przez długi czas i nic. Nie znalazł ani wyjścia, ani osoby, która mogła by mu pomóc.
 Nagle na drodze pojawiło się rozwidlenie – A to ci nowość – Burknął i podszedł bliżej, jedna z dróg była prosta, a druga sprawiała wrażenie krętej – I którędy teraz ? – Stanął i zaczął się zastanawiać, która droga jest właściwa. Skręcił w lewo wybierając tym samym prostą drogę. Kilka metrów dalej ukazała mu się jakaś postać stojąca tyłem do niego – Ej! – Zawołał do postaci, która okazała się być dziewczyną w długiej białej sukni – Przepraszam, czy wiesz może jak się stąd wydostać ? – Spytał się, a ta odwróciła się, jej suknia z motywem pawi na przodzie zafalowała. Twarz miała zasłoniętą maską - To ty – Gdy przybliżył się do niej jeszcze bardziej okazało się, że dziewczyna była nie wyraźna jak by była hologramem. Spojrzała na niego i nic nie mówiąc kiwnęła przecząco głową, następnie znikła – Co jest do cholery?! – Warknął i zdecydował się, że sprawdzi kolejną drogę – Proszę tylko żadnych niespodzianek – Ruszył szybkim, ale nie pewnym krokiem jak by bał się tego co zastanie.
Droga była mniej kręta niż mu się to wydawało, a kilka naście metrów dalej tak jak poprzednim razem ukazała mu się kolejna postać. Tyle, że był to chłopak o zielonych oczach oraz niesfornej czuprynie.  Rozpoznał od razu kim jest owa osoba - Potter ! – Warknął, a brunet od razu podniósł głowę i wstał wpatrując się w blondyna tymi zielonymi ślepiami – Co się tak gapisz? – Brunet dalej przyglądał się wkurzonemu blondynowi - Powiedz lepiej jak mam wrócić do domu! – Potter pokręcił tylko głową uśmiechając się i wskazał blondynowi kierunek - Tylko tyle? – Tamten kiwnął głową potwierdzająco, a zrezygnowany Malfoy westchnął – Dobra! Idę! – Powiedziawszy to ruszył, a tuż zanim szedł Potter cały czas milcząc. Przez cały czas blondyn spoglądał na chłopaka idącego koło niego kątem oka i zauważył, że nie przypomina on hologramu jak wcześniej dziewczyna, tylko normalną osobę.
Blondyn koniecznie chciał sprawdzić, czy chłopak jest prawdziwy. Przybliżył się, więc do niego nie pewnie, a gdy chciał go dotknąć. Chłopak przystał wpatrując się w niego jak by obwieszczał, że ich wędrówka dobiegła końca.
Gdy dotarli okazało się, że szli w kierunku do miejsca, z którego Malfoy przyszedł – Miałeś mnie zaprowadzić do domu! – Krzyknął oburzony, lecz po Harry’m nie było ani śladu – Potter? – Rozglądał się nerwowo – Potter! – Wrzasnął po czym zauważył, że tuż przed nim pojawiło się jego łóżko, a świat powoli zaczął się rozpływać - Potter! – Wszystko stawało się jakąś mozaiką, a w tle było słychać jakiś wnerwiający dźwięk.
- Nie zostawiaj mnie tu. Potter – Mruczał przez sen słysząc już dźwięk budzika.
Zerwał się biorąc głęboki wdech jakby został wyrwany z transu – To był sen – Dyszał i zakrył twarz obiema dłońmi – To był tylko sen… - Kątem oka spojrzał na budzik, który wskazywał godzinę siódmą – Cholera spóźnię się! – Krzyknął zerkając się z łóżka nie myśląc chwilowo o niczym innym jak o tym by szybko zrobić poranną toaletę oraz ubrać się, aby zdążyć na czas.
   Miał szczęście, a raczej zapomniał o fakcie, że miał dzisiaj na późniejszą godzinę, tak wiec zjawił się w szkole wcześniej niż powinien.
Na dworze panował chłód, chłopak mimo to usiadł jak zwykle szkolnej fontanny czekając na swoich przyjaciół i zaczął zastanawiać się czemu właściwie wybrał właśnie to miejsce, po chwili jednak zaczął sobie przypominać
– No tak. Potter – Westchnął, gdyż już w trzeciej klasie odkrył, że z tego miejsca ma doskonały widok na schody, na których zawsze brunet siada razem z swoimi kompanami.
Szczerze powiedziawszy z początku czuł się z tym jak prześladowca, ale z czasem stało się to czymś naturalnym.
Pogrążony we własnych myślach nie zauważył, kiedy zjawili się Weasleyowie łącznie z bliźniakami oraz Granger
– A oni tu czego i gdzie Potter – Mruknął, gdy nagle usłyszał, że ktoś go woła.
- Draco! – Był to dziewczęcy głos, a gdy się odwrócił zobaczył Blaise'go, Pansy, Teodora, Crabbe oraz Goyle'a idących w jego stronę. Dziewczyna była wyraźnie zła – Gdzieś ty się włóczył!? Dzwoniliśmy do ciebie, ale miałeś wyłączony telefon – Chłopak westchnął.
- Musiał się rozładować, reszta to raczej nie wasza spawa – Dziewczyna milczała, choć blondyn wiedział, że tak łatwo nie da za wygraną. Pansy usiadła na kolanach swojego chłopaka i zaczęła o czymś opowiadać. Malfoy jednak miał inne priorytety niż wysłuchiwanie jej relacji  z właściwie sam do końca nie wiedział czego.
Jego priorytetem było znaleźć Pottera i delikatnie dać mu do zrozumienia, że dziękuje za pomoc i przeprasza za to co się wydarzyło w barze. Nagle gdzieś dostrzegł te rozwiane we wszystkie strony włosy
- … i wtedy Teodor się z nią umówił – Dziewczyna spojrzała na blondyna – Draco, czy ty mnie w ogóle słuchałeś.
- Co? A tak. Muszę gdzieś iść – Wstał i ruszył w stronę grupki uczniów na schodach.
- Ale.. Draco – Krzyknęła, lecz chłopak był już za daleko.
Szedł szybkim krokiem powoli zbliżając się do celu, kiedy był już blisko wziął wdech. Stanął przed nimi pewny siebie.
- Ooo Malfoy właśnie miałem do ciebie iść – Zaczął jeden z bliźniaków wstając z ziemi.
– Ponieważ mamy do ciebie pytanie – Dokończył drugi i również wstał.
- No słucham... – Blondyn zmrużył oczy.
- Dasz nam po buziaku? – Najstarsi z Weasleyów starali się powstrzymać śmiech, ale ostatecznie i tak im się nie udało. Natomiast reszcie towarzystwa wcale nie było do śmiechu. Patrzyli na nich jakby mieli ich zaraz zabić, a blondyn starał się zachować zimną krew, choć bał się o to, że jego tajemnica mogła wyjść na jaw, jednak postanowił, że nie będzie się tym przejmował.
- Gdzie Potter ? – Zwrócił się bardziej do dziewczyn, tamte tylko wzruszyły ramionami zdziwione pytaniem o brakującą osobę.
- To czyli nie dasz ? – Spytał się jeden z bliźniaków  uśmiechając się.
- Nie – Warknął - Weasley skończ już z tą błazenadą – Dodał podniesionym tonem.
– No trudno – Rudowłosy chłopak udawał zawiedzionego - To może ty George dasz mi buziaka – Zwrócił się do swojego bliźniaka.
- a jakiego? – Spytał się cały czas powstrzymując śmiech.
- No wiesz – Zaciął się jak by nie pewnie – Takiego z języczkiem.. – Zaśmiali się, zaś blondyn nie wytrzymał, więc odszedł wolnym krokiem. Po chwili  bliźniaki ucichli, więc Malfoy'a aż korciło żeby zobaczyć, co ich do tego skłoniło. Obydwaj masowali swoje głowy mówiąc coś do wściekłej dziewczyny o kasztanowych włosach.
Zadowolony z tego, że najwyraźniej Granger dała im po łbach miał ruszyć dalej, ale zobaczył wychodzącego z budynku Pottera - Harry, a może ty dasz nam po buziaku? – Krzyknęli na tyle głośno aby blondyn mógł to usłyszeć – w końcu nie odszedł zbyt daleko, zwłaszcza jak zauważył Pottera - zaśmiali się, a zielonooki tylko popatrzył na nich ze zdziwieniem i zwrócił się do najstarszej z dziewczyn. Po chwili zorientował się, że szarooki to słyszał i wrócił do budynku.

****

    Wstał wcześnie rano, za cztery godziny miał być w ''Wrzeszczącej Chacie''. Był zmęczony, lecz nie chodziło mu wcale o pracę. Przez cały czas myślał o Malfoy'u.
– Tyle wypił, że będzie pewnie spał do południa – Mruknął opierając się łokciami schował twarz w dłoniach.
- Mówiłeś coś ? – Spytała się Lissa, która wyrosła jakby z pod ziemi.
- Nic – Burknął.
- Nie martw się. Odeśpi i będzie jak nowonarodzony….
- Taaa – Powiedział nie przekonany.
 - No na pewno będzie go męczył porządny kac – Dziewczyna się zaśmiała.
- Może powinienem wziąć wolne i odwieźć go do domu jak wstanie… - Zastanawiał się.
- Yyy… To ty chcesz mu jeszcze pomagać?  - Zdziwiła się.
- Sam nie wiem … - Oparł głowę o blat.
- Myślę, że nie powinieneś sobie nim głowy zawracać. Wygląda na jednego z tych paniczyków, co nawet nie podziękują.
- O nie jest wcale taki zły jak się to wydaje.. – Dziewczyna spojrzała na bruneta uważnie - Z resztą muszę iść aby w końcu uwolnić się od tej piekielnej rodziny.
- No zuch chłopak – Uśmiechnęła się i podała mu wcześniej zamówioną kawę, a ten od razu wziął i upił łyk.  Rozmawiali jeszcze póki chłopak nie skończył pić kawy, a kiedy skończył zapłacił za nią – Harry za dużo dałeś – Dziewczyna spojrzała się na niego z wyrzutem – Chyba nie płacisz jeszcze za te wczorajsze piwa…
- Nie chce mieć u niego długu, to ostatnie czego mi trzeba – Sięgnął jeszcze raz do kieszeni - Pamiętaj żeby je wykreślić – Spojrzał na dziewczynę uważnie – Lissa – Milczała – Lissa…
- Dobra, dobra. Jak chcesz – Odpowiedziała podnosząc ręce w geście poddania się.
- Daj mu jeszcze to – Podał dziewczynie listek z aspiryną – Przyjechał samochodem, to mu ułatwi prowadzenie przez jakiś czas – Dziewczyna spojrzała na niego uśmiechając się – Co ?
- Wiesz.. chciałabym być twoim chłopakiem – tamten prychnął – Mówię poważnie… ten ktoś będzie miał szczęście jak cholera, a jak go nie doceni osobiście go zabiję i wykastruje. Znaczy się najpierw wykastruję, a potem zabiję – Była dumna z swojej wypowiedz, a zielonooki westchnął.
- Przesadzasz  - Lissa  pokręciła przecząco głową – Dobra. Idę, tylko bądź dla niego grzeczna – Spojrzał na nią uważnie  - Obiecaj…
- Słowo skauta – Podniosła dwa palce na poziom swojej twarzy, ten tylko pokręcił głową – Powiedzenia – Nachyliła się i cmoknęła go w policzek. Potter tylko podziękował jej i ruszył do następnej pracy. I tak minął mu weekend.
Padał z nóg, choć w ''Wrzeszczącej Chacie'' było dość spokojnie, tak wydarzenia w ''Dziurawym kotle'' dały siwe znaki.
Gdy skończył swoją zmianę, wrócił do domu, a jak tylko przekroczył jego próg zaczął być świadkiem czegoś niezwykłego. Wuj wrzeszczał na Dudley'a, gdyż prawdopodobnie miał dość wydawania jego ciężko zarobionych – o ile ciężką pracą można było nazwać siedzenie na tyłku – pieniędzy na prywatne wizyty u lekarza przez rzekomą chorobę grubasa.
Brunet wszedł na schody, ale w połowie przystanął i zaczął przypatrywać się jak ciotka stara się bronić swojego syna. Był to dla niego niecodzienny widok.  Stał tak uśmiechając się pod nosem i opierając o barierkę póki wuj go nie zauważył i cała jego frustracja przeszła na niego.
- A ty co się gapisz? Powinieneś dawać mi połowę z tego co zarabiasz – Chłopak wywrócił oczyma, a jako iż nie miał ochoty słychać wiecznego narzekania Vernona na jego osobę, odbił się od barierki i ruszył dalej kierując się powoli do swojego pokoju, który dostał tylko dlatego, że komórka pod schodami była już dla niego za mała, a przede wszystkim była potrzebna ciotce - Marsz na górę darmozjadzie – Wrzasną, kiedy tamten już był koło swojego pokoju.
- Przecież jestem na górze stary zgredzie – Westchną wchodząc do pokoju rzucił się na łóżko i od razu, i zasnął, nie zdejmując nawet butów.
   Następnego dnia wstał tak jak zawsze, kiedy budzik w jego telefonie swoim dźwiękiem zasygnalizował godzinę 5:30. Sięgnął po telefon będący w jego kieszeni i wyłączył budzik. Następnie usiadł na brzegu łóżka, przeciągnął się, spojrzał sennym wzrokiem przez okno. Dzień zapowiadał się chłodny, ale nie zbyt go to obchodziło. Po bezsensownym gapieniu się w okno ściągnął w końcu buty, wstał i podszedł do szafki aby wziąć czyste rzeczy. Chwilę później wyszedł z pokoju kierując się do łazienki. Wolał wstawać o dwie godziny wcześniej od pozostałych, aby nie musieć wysłuchiwać wrzasków pod tytułem ''Wyłaź stamtąd'' lub ''Siedzisz tam już wystarczająco długo''. Które dobiegały po długiej stronie drzwi, choć  z drugiej strony, to był jedyny raz, w którym odezwali się do niego jak do członka rodziny niż podrzutka – pewnie dlatego, że byli senni .
   Gdy skończył się myć przez chwilę wydawało mu się, że ciężar minionych dni spłukał się razem z  wodą prosto do ścieków. Ubrał się wybrał klasyczny dla siebie zestaw składający się z przetartych spodni i koszulki zespołem - tym razem padło na Rammstein’a - spojrzał jeszcze przez chwilę na swoje odbicie w lusterku i coś mu nie pasowało. Po dokładniejszym przyjrzeniu wiedział już co, a mianowicie dalej miał w uchu kolczyk o kształcie kwiatka. Westchnął przeklinając się w duchu, że o nim znowu zapomniał.
– Ja się aż proszę o kłopoty – Mruknął i ściągnął go po czym schował do kieszeni. Gdy wrócił do pokoju otworzył sztufadę i wyją pierwszy lepszy kolczyk, który założył. Następnie wziął telefon, który zaraz schował do kieszeni, spakował część podręczników – Bo przecież nigdy nie bierze wszystkich – Następnie włożył zwiniętą szatę z herbem lwa, a kiedy już wszystko spakował. Otworzył szafę i wyjął z niej reklamówkę, w której miał schowany kask ciesząc się w duchu, że jego wujostwo nie zwraca na niego zbytniej uwagi. Czego nie można było powiedzieć o Dudley'u. Potter miał wrażenie, że jego kuzyn tylko szuka okazji do szantażu.
Zwarty i gotowy założył buty oraz narzucił na siebie skórzaną kurtkę – Którą kupił sobie sam – wyszedł kierując się prosto do swojego pojazdu. Kiedy dotarł na parking nie daleko szkoły, zaparkował i ściągnął kask. Następnie włożył go z powrotem do reklamówki i ruszył w kierunku szkoły.
Dotarł na podwórko szkole, a wszyscy od razu skierowali głowę w jego stronę, a wśród nich była Ginny Weasley - najmłodsza z rudowłosej rodziny, która podkochiwała się w Potterze od drugiej klasy. Jednak, kiedy dowiedziała się o orientacji chłopaka starała się zatrzymać to dla siebie.
Potter zignorował nachalny wzrok uczniów i wszedł do budynku kierując się prosto do swojej szafki, aby schować kurtkę oraz kask - na szczęście szafki były na tyle szerokie, że zdołał go jakoś upchać. 
- Hej Harry – Usłyszał dziewczęcy głos, a za drzwiczkami od szafki stanęła niska dziewczyna.
- Cześć Luno – Zamknął szafkę i uśmiechnął się do dziewczyny.
- Myślałam, że profesor Vector jest chora – Powiedziała zdziwionym tonem, a po chwili jej wzrok był jak by nie obecny – Będę musiała od kogoś pożyczyć podręcznik aby odrobić zadanie.
- Spokojnie Luno. Profesor Vector jest nie obecna, po prostu przyjechałem wcześniej – Dziewczynie ulżyło, wiec się uśmiechnęła.
- W takim razie to dobrze. Jak ci mija dzień ? – Spytała.
- Zaczął się nie najgorzej. Jak będzie później okaże się,  a tobie?
- Mógłby być lepszy… 
- Co się stało?
- Chochliki znowu schowały mi podręcznik od biologii i nie miałam jak się nauczyć na dzisiejszy sprawdzian – Chłopak wiedział, że jego koleżanka żyje w zupełne innym świecie i ani trochę mu to nie przeszkadzało, a czasem nawet jej tego zazdrościł.
- Sprawdzałaś czy nie ma go w szkolnej szafce? – Spytał, a ona kiwnęła głową na nie.
- Później pójdę zobaczyć, a co jeśli tam go nie będzie?
 – Jestem pewien, że sobie poradzisz. Jak zawsze.
- Dziękuję – Uśmiechnęła się – Muszę coś z tymi chochlikami zrobić.
- Może z nimi porozmawiaj by tego więcej nie robiły – Poradził jej, choć zastanawiał się nad tym, czy nie powiedzieć jej, że po prostu zapomniała zabrać owego podręcznika na weekend do domu.
- Myślisz, że posłuchają? - Spojrzała na niego uważnie.
- Warto spróbować – wzruszył ramionami.
- Dziękuję za radę. Jak tylko przyjdę do domu spróbuję z nimi porozmawiać. Teraz wybacz muszę iść już na lekcję – Uśmiechnęła się po czym odeszła, a w tym momencie jak na zawołanie zadzwonił dzwonek obwieszczający początek lekcji. Wszyscy zaczynali się przepychać aby dotrzeć jak najszybciej do klas. Brunet zaś korzystając z zamieszania wszedł w korytarz, który uczniowie nie powinni mieć wstępu. Następnie nachylił się i przeszedł pod łańcuchem z wiszącym znakiem ''Zakaz Wstępu''. Następnie ruszył po schodach, które prowadziły na dach szkoły, otworzył drzwi, wszedł zamykając je z powrotem. Z krawędzi dachu na całej powierzchni szkoły wyrastała ściana, która sięgała prawdopodobnie do ramion dorosłego człowieka, a dookoła znajdowało się kilka  nie wielkich kominów, gdzie nie gdzie były rozmieszczone betonowe klocki służące dla uczniów jako ławki.
Można spokojnie powiedzieć, że miejsce idealnie nadawało się dla par jak i tych, co uciekli z jakiś zajęć. Było to również ulubione miejsce chłopaka o zielonych oczach. W tym miejscu mógł spokojnie pomyśleć, zwłaszcza iż większość wolała nie oddalać się zbytnio od drzwi, tak Potter lubił zapuszczać się dalej. W tedy przynajmniej miał pewność, że nikogo nie spodka.
Gdy dotarł do swojego miejsca rzucił plecak, usiadł opierając plecy o ścianę, wyciągnął z plecaka słuchawki. Następnie podłączył wtyczkę do telefonu i włożył dwie słuchawki do uszów, wcisnął play, oparł głowę do tyłu i zamknął oczy.
Siedział tak słuchając muzyki dopóki nie przerwało mu charakterystyczne pikanie świadczące o nadchodzącym połączeniu. Brunet natychmiast na nie zagazował ściągając oraz odłączając słuchawki, odebrał bez patrzenia na wyświetlacz.
- Mmm ?
- Widziałam twój motor.. Gdzie jesteś ?
- Motocykl… - Mruknął jedynie.
- Motor, motocykl. Jedno i to samo. Gdzie jesteś się pytam – Chłopak postanowił zignorować uwagę dziewczyny od razu odpowiadając jej na pytanie.
- Na dachu, a gdzie mam być.
- Mogłam się tego domyśleć.. Czekamy na ciebie dole – Dziewczyna nie czekała na odpowiedź tylko się rozłączyła, a chłopak od razu wstał biorąc swój plecak i poszedł w kierunku, w którym przyszedł.    Kiedy tylko zamknął drzwi oddzielające dach ze środkiem budynku ruszył przez korytarz, tym razem przykładając większą uwagę na ostrożne przedostanie się w stronę dziedzińca szkoły, gdzie czekała na niego Hermiona wraz z pozostałymi.
Zbliżał się powoli do wejścia na dziedziniec, a idąc po między kolumnami zauważył chłopaka o platynowych oczach. Zatrzymał się widząc, że Malfoy wstał w stronę schodów, nie wiedział co zrobić, zwłaszcza, że nie wiedział czy Malfoy pamięta zajście w ''Dziurawym kotle'' oraz przede wszystkim, czy kojarzy, to co brunet do niego mówił.
Podszedł bliżej, a będąc na tyle bliski aby móc go usłyszeć schował się za kolumną, był cały spanikowany. Zwłaszcza, że bliźniaki zaczęły się wygłupiać, zapewne dziewczyna powiedziała im o pocałunku. Był wściekły, choć sądząc po minie Hermiony, ona również zadowolona nie była.
Od razu gdy Malfoy odszedł wstała i trzepnęła jednego i drugiego w głowę.
- Czy wy macie pojęcie, że istnieje coś takiego jak dyskrecja – Spojrzała na ich groźnie.
- No weź… Harry na pewno by się razem z nami śmiał – Tłumaczył Fred.
- Właśnie – Przytaknął George.
- Nie sądzę… To nie jest śmieszne. Nie wiemy jak  fretka zareagowałaby na fakt, że całował się z chłopakiem i do tego wszystkiego z Harrym – Dziewczyna powiedziała ściszonym tonem  najpierw upewniwszy się, że nikt tego nie słyszy. Potter wziął wdech i podszedł do swoich znajomych. Może w innych okolicznościach faktycznie śmiałby się z żartów chłopaków, ale teraz było mu nie do śmiechu - zwłaszcza, kiedy zauważył iż Malfoy nie odszedł tak daleko. Potter popatrzył na blondyna, w tym momencie jego serce zabiło szybciej, wiec postanowił darować sobie pierwsze zajęcia i ewakuować się  stąd czym prędzej.
Zanim jednak odszedł widział jak dziewczyna o kasztanowych włosach przysłania oczy ręką w geście załamania oraz zdenerwowania.
   Uciekł z powrotem na dach. Właściwie sam nie wiedział czemu uciekł, w jednej chwili po prostu spanikował, a serce zaczęło bić jak szalone na widok szaro-srebrnych tęczówek Malfoy'a.
Nie miał zamiaru wracać. Właściwie marzył tylko o tym aby znaleźć się z dala od tego wszystkiego. Jednak nie mógł, gdyż na dwóch ostatnich lekcjach miał chemie, a wolał nie drażnić profesora swoją nieobecnością. Do tego czasu postanowił zostać w tym bezpiecznym dla niego miejscu mając przynajmniej szansę na przemyślenie swojego dziwnego zachowania.
Chłopak starał się wyjaśnić swoje zachowanie,  jednak po pewnym czasie przestał, gdyż wnioski jakie mu się nasuwały w cale mu się nie podobały.
Zamknął oczy i starał się nie myśleć słuchając przy tym muzyki. Po jakimś czasie poczuł, że ktoś go delikatnie kopnął w podeszwę glana. Chłopak starał się odpędzić intruza. Jednak to nie poskutkowało, ktoś wyciągnął mu słuchawkę z ucha, więc otworzył oczy i ujrzał stojącą nad nim Hermione.
- Właśnie miałem się zbierać – Westchnął ściągając druga i wyłączył muzykę.
- Jest jeszcze czas. Dopiero zaczęła się trzecia lekcja.
 - I ciebie na niej nie ma ? – Zdziwił się zielonooki.
- Jestem skłonna do poświęceń, poza tym chciałam z tobą porozmawiać – Powiedziała z troska
- O czym?
- O Malfoy'u.
- Nie chce o nim rozmawiać.
- Zdaje sobie sprawę, że nie jest ci łatwo.
- Nie wiem o czym mówisz..
- Myślę, że jednak wiesz… - Milczał, a ona westchnęła  - Mówię o tym, że ..
- Nie kończ..
- Czemu?
- Bo to nie prawda..
- Czemu nie chcesz sam przed sobą przyznać, że się w nim zakochałeś?
- Bo go nienawidzę.
– Zastanów się, czy faktycznie go nienawidzisz, czy po prostu to sobie wmawiasz – Chłopak milczał – Zejdźmy stąd, nie lubię tu być.
- A właśnie – Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kolczyka – Czemu nie powiedziałaś mi, że go noszę?
- Bo zawsze masz coś w uchu – Delikatnie pstryknęła małe wiszące srebrne kuleczko - Kwestia przyzwyczajenia - chłopak wywrócił oczyma i westchnął.
- Nie pomogłaś mi… 
- Owszem. Pomogłam – Powiedziała zadowolona z siebie – Może nie tak jak byś chciał, ale pomogłam – Weszli do budynku, w którym trwała jeszcze lekcja – Chodźmy po coś do picia, teraz i tak trwają zajęcia - Przez całą drogę rozmawiali o tym wszystkim na spokojnie, a gdy wrócili trwała już przerwa. 
W tym samym czasie w połowie drogi do budynku brunet przystał – Co znowu? – Spojrzała na niego. Chłopak miał rozszerzone oczy, wiec dziewczyna spojrzała w tym samym kierunku i zobaczyła Malfoya rozmawiającego z Dudley'em. Następnie Malfoy spojrzał w ich stronę, a później grubas wraz z pozostałymi – Wiesz… twój kuzyn to kabel
- No co ty nie powiesz… - Powiedział lekko zdenerwowany wymieniając spojrzenie z szokowanym Malfoy'em

****

    Wziął wdech i wrócił do swoich przyjaciół wkurzony. Nie spodziewał się, że te klony akurat dzisiaj go tak porządnie wnerwią.  
Postanowił, że złapie chłopaka pod klasą, w końcu będzie musiał się pokazać na zajęciach, ale niestety nie przewidział tego, że brunet najwidoczniej nie zamierzał pokazywać się na zajęciach, co jeszcze bardziej go zirytowało
– Świetnie. Najpierw dziewczyna teraz chłopak – Mruknął pod nosem wkurzony, choć sam nie wiedział co go wkurza najbardziej. Fakt, że nie może złapać Pottera, czy to iż ten zielonooki chłopak bezczelnie wkradł się do jego myśli, tym zajmując miejsce dziewczyny w białej sukni, z którą spędził czas na zabawie. W tej samej chwili przypomniał sobie swój dziwny sen, który sprawił iż cały czas dręczy go dziwne uczucie, które za nic nie chciało odejść.
Czuł się jakby po raz pierwszy miał wrażenie, że nie jest niczego pewny. Tak jak w śnie z jednej strony był Potter – chłopak, który podoba się odkąd tylko zobaczył te zielone oczy, później można powiedzieć, że mu zaimponował biorąc pod uwagę, że był jedyną osobą, która była w stanie rzucić mu wyzwanie i tak jakoś wyszło, że zauroczenie zamiast odpuścić sprawiło, że tamten stał na stałe jego obiektem zainteresowania. Natomiast z drugiej była dziewczyna o równie pięknych oczach co Potter, tyle że nie wiedział o niej praktycznie nic. Nawet nie znał jej imienia, miał jedynie same domysły - np. że dziewczyna nie miała matki – Wyciągnął bransoletkę i delikatnie pogładził szmaragdowe kamyczki, które kolorem mogły się równać kolorem oczu jej oraz Pottera.
   Pochłonięty w swoich myślach nawet nie zauważył, kiedy podeszła do niego Pansy, która razem z Blaise’m wyszła z budynku.
- Myślisz o niej? – Spojrzała się na niego, a ten nie wiedział co ma jej odpowiedzieć – Na pewno ktoś coś wie. Widziałam dzisiaj kilka C i M, którzy nie byli w tamtym tygodniu – Zrobiła krótką pauzę – Można się ich zapytać.
- Jak chcesz – Mruknął spoglądając na bransoletkę.
- Jak chce? – Dziewczyna spytała zaskoczona, czy aby na pewno dobrze usłyszała, a Malfoy tylko pokręcił głową - Blaise skoczysz mi po wodę ?
- Przecież.. – Nie dokończył – Ok.. – Opowiedział zrezygnowany i odszedł.
- Dobra. Co z  tobą ? – Spytała poważnym tonem.
-  To po to wysłałaś Zabini'ego po wodę, aby wybadać gdzie byłem?
- Tak i nie. Poza tym nie pytam się gdzie byłeś, choć to pewnie ma z tym jakiś związek.
- Nie potrzebnie. Przejdzie mi z resztą jak zawsze.
- Chodzi o tą dziewczynę ?
- Nie zupełnie..
- Czyli o Pottera… - Blondyn milczał – Powiesz mi gdzie byłeś? – Chłopak westchnął zrezygnowany
- W jakimś barze… ''Dziurawy kocioł'', czy coś w tym stylu – Spojrzał na dziewczynę – i spotkałem tam.. Pottera – Spojrzał na nią, ale dziewczyna ani trochę nie wydawała się zdziwiona – Coś nie za bardzo się zdziwiłaś.
- Crabbe zaprowadził nas tam, kiedy wyjechałeś na wakacje z rodzicami..
- Czemu mi nie powiedzieliście?
- A po co tobie ta informacja ? - Wywróciła oczami – Z początku porobiliśmy parę fotek aby ci wysłać, ale skasowaliśmy. Głównie dlatego, że połowa baru chciała nas pozabijać za nasze zachowanie względem jego...
- Zgaduję, że Lissą na czele – Mruknął.
- Gdyby nie Harry.. – Chłopak zdziwił się słysząc jego imię z ust swojej przyjaciółki – Cóż nie wiadomo jak by się to skończyło. W ramach podziękowań oraz przeprosin zaprosiliśmy, czy raczej namówiliśmy go na drinka… Od tamtej pory zakopaliśmy topór wojenny..
 - I mówisz mi o tym dopiero teraz ?!
- Ty też nam o wszystkim nie mówisz! Z resztą co ciebie to zaczęło tak interesować – Dziewczyna spojrzała w oczy Malfoy'a – Ty.. chyba..
- Nie wiem.. w tym właśnie cały problem…  Czuję się jak bym.. – Urwał.
- Był rozdarty? – Spojrzał na nią.
- Taa… znasz to uczucie?
- Aż za dobrze… - Spojrzał na nią – Oj nie udawaj, że niczego nie wiedziałeś – Wywróciła oczyma
- Nawet nie wiem o co chodzi..
- Draco.. Cała szkoła wiedziała, że się w tobie podkochiwałam.. 
- Nie wiedziałem o tym. Czemu nie powiedziałaś ?
- A coś by to dało? Ty od samego początku nie widziałeś nikogo poza Potterem – Dziewczyna westchnęła
- Koniec, końców jestem z Blaise'm. Kocham go i jestem szczęśliwa.
- Nie rozumiem, co to ma do rzeczy..
- Chce ci powiedzieć, że zauroczyłeś się tą dziewczyną. Tylko dlatego, że w jakimś stopniu przypominała ci jego – Chłopak przez chwilę się zastanowił i westchnął.
- Chyba masz racje.
- Nie chyba, tylko na pewno – W tym samym czasie wrócił do nich ciemnoskóry.
- Proszę – Podał jej wodę – Kupiłem tobie jeszcze twój ulubiony batonik.
- Jesteś cudowny – Zaświergotała i pocałowała zadowolonego z życia Zabini'ego, a Malfoy chciał zapiąć sobie bransoletkę dziewczyny na rękę na pamiątkę, choć później postanowił oddać ją Granger aby przekazała do właścicielki. W tym samym czasie właśnie przechodziła trzyosobowa grupa z klasy M.
- Uważaj jak łazisz Matole! – Wrzasnęła Pansy, gdy jeden z nich uderzył ją swoim plecakiem w kolano – Mówi się ''Przepraszam''! Matka was nie wychowała?!
- Pansy nie warto się drenować – Powiedział szeptem do swojej dziewczyny
Po chwili trójka tamci zatrzymali się całkiem nie daleko od miejsca, w którym siedziała trójka uczniów z herbem węża.
- Co jest wielka ''D''? – Spytał do najgrubszego chłopaka jeden z nich.
- Wydawało mi się, że gdzieś tą bransoletkę widziałem..
- No co ty?
- Gdzie ?
- U jednego gamonia na ręce –  Trio wężów popatrzyli się, a po sekundzie Malfoy zerwał się jak oparzony i  poszedł w ich kierunku.
- Ej! – krzyknął Malfoy, a tamci od razu popatrzyli z nie dowierzaniem – Mówię do was – Podszedł bliżej.
- Stary.. – Zwrócił się jeden do drugiego – Malfoy się do nas odezwał – Chłopacy stojący za grubasem patrzyli się na blondyna jak na jakieś bóstwo.
- Taaa – Odpowiedział jakże elokwentnie - To znaczy, że jesteśmy fajni? – Wyszczerzył się, a szarooki ich najwyraźniej w świecie zignorował.
- Nie. Nie jesteście – Odpowiedziała im Pansy, która doszła do blondyna razem z swoim chłopakiem
- Wiesz do kogo należy? – Pokazał grubasowi bransoletkę.
- A no wiem…
- To może zechcesz powiedzieć do kogo - Warknął.
- Powiem... Jak ta – Wskazał na Pansy – się ze me mną umówi – Uśmiechnął się zalotnie, a dziewczyna się skrzywiła.
- Po moim.. – Nie dokończyła.
- Zostaw moją dziewczynę w spokoju, bo ci zęby powybijam! - Kątem oka spojrzał się na uśmiechającą się dziewczynę.
- Mój bohater – Wtuliła się w jego ramię.
- Lepiej odpowiadaj na pytanie – Powiedział ostrym tonem Malfoy.
- Nie ma nic za darmo – Burknął grubas.
- Cóż zawsze możemy napuścić na ciebie Weasleyów – Powiedział blondyn, a tamtemu chłopakowi uśmiech zniknął z jego twarzy.
- No dobra. Już mówię. Ta błyskotka jest Pottera.
- Ej ale wiel..- Grubas spojrzał groźnie na swojego kompana – Dudley – Poprawił się - ona jest damska. Musiałeś się pomylić.
Nie ma mowy o pomyłce. Widziałem tą bransoletkę w dzień w dzień. Mówił, że to po mamusi – Zaśmieli się – Skąd ją właściwie masz?
- Znalazł na parkingu koło domu po imprezie – Powiedziała Pansy, a Malfoy słyszał tą rozmowę jak by była niewyraźnym nagraniem.
W tym momencie za kolumn zauważył Pottera wpatrującego się w niego, tak samo jak on w niego…..


Ciąg Dalszy Nastąpi…
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
_______________________________________________________________________________________________________________
Tu błędy są specjalne – Malfoy nieźle sobie popił, wiec zaczął mu się plątać język, a jak wiadomo kompletnie pijani ludzie nie mówią poprawnie
 Ostre reprymendy dostawał od Ojca.

Pogadanka Na Koniec:
Zanim zacznę. Chciałam przeprosić, miało być szybko, a wyszło jak zwykle. Dziękuję za cierpliwość oraz za wasze miłe, motywujące mnie do działania komentarze. 

Mam nadzieje, że ten rozdział się wam spodobał. Ja osobiście jestem z niego nie zadowolona. Zdania nie chciały się układać w logiczną całość. Poza tym  prawdopodobnie odbiegłam od historii. Jednak to już moja wina. Chciałam dodać coś od siebie do tej historii i wyszło mi coś takiego....


Odpowiedzi Na Komentarze:
Caathy: Coś czuje, że reklamy na Polsacie, to przy mnie pikuś… Poza tym bardzo dziękuje ci za wsparcie.
Draco Dormiens: Tak, wiem. Jednak ja tam się cieszę, że w ogóle udało mi się coś wstawić. Pewnie jakbym zaczęła to sprawdzać kolejna wieczność (w moim przypadku) by minęła.
Kim: Błędy w wypowiedzi Fleur są specjalnie zrobione. Pamiętajmy, że ona jest francuską. 
Sadist: A kopa chcesz za takie gadanie? Tam zaraz nieumiejętnie. Każdy komentuje jak mu się podoba. 
Basia: Ponieważ jak to Draco miał pewne plany, które zostały zniweczone ]:>