Początek i koniec scen+18 będę oznaczać takimi znaczkami -> ^^^^^
Kto nie chce tego czytać, to może pominąć
Uwaga w tym rozdziale pojawia się scena +18
Rozdział 1
___________________________________________________________________________________________________________________________
Na dworze jeszcze panował półmrok. Obudziłem
się dość wcześnie, w sumie żadna nowość.
Już
od dwóch lat nie mogę normalnie spać. Gdyż stałem się przewrażliwiony na
jakikolwiek dźwięk, do tego stopnia, że głupi deszcz, czy nawet wiatr potrafi
wyrwać mnie środku nocy z snu. Skierowałem się w kierunku łazienki, odkręciłem
wodę i wziąłem prysznic.
Łazienka
nie była duża. Nie przypominała nawet tych w dornitoriach.
Właściwie całe mieszkanie przyprawiało mnie o gęsią skórkę i prosiło się o pomstę.
Gdyby nie magia było by dużo gorzej. Woda wiecznie była by zimna, słychać byłoby awantury sąsiadów z góry i ich wiecznie drące się dzieci. Nie mówiąc już o pewnych dźwiękach pewnego blondyna, które wolałbym jednak zachować dla siebie. Nawet nie zliczę ile było prób włamań.
Jednym słowem dno, ale nikomu nie przyjdzie szukać nas w takim obskurnym miejscu.
Właściwie całe mieszkanie przyprawiało mnie o gęsią skórkę i prosiło się o pomstę.
Gdyby nie magia było by dużo gorzej. Woda wiecznie była by zimna, słychać byłoby awantury sąsiadów z góry i ich wiecznie drące się dzieci. Nie mówiąc już o pewnych dźwiękach pewnego blondyna, które wolałbym jednak zachować dla siebie. Nawet nie zliczę ile było prób włamań.
Jednym słowem dno, ale nikomu nie przyjdzie szukać nas w takim obskurnym miejscu.
Wziąłem ręcznik i owinąłem go wokół bioder,
następnie wyszedłem z łazienki, wziąłem z kufra czystą bieliznę i usiadłem na
łóżku. W tym momencie poczułem ruch. Odwróciłem się i zobaczyłem cudownego
faceta o platynowych włosach. Uśmiechnąłem się do niego
-
Dzień dobry – powiedziałem, odgarniając mu kosmyk z twarzy.
-
Dobrrry - zamruczał niczym kot.
Nachyliłem się i pocałowałem go. Ten zaś odwzajemnił pocałunek zarzucając ręce na szyje i przyciągając do siebie.
- Jeszcze nie masz dość ? – spytałem pomiędzy pocałunkami, ten znowu tylko zamruczał wkładając swoją rękę pod ręcznik.
^^^^^
Najpierw delikatnie muskał moje uda, a później chwycił mojego penisa i zaczął delikatnie głaskać.
Nachyliłem się i pocałowałem go. Ten zaś odwzajemnił pocałunek zarzucając ręce na szyje i przyciągając do siebie.
- Jeszcze nie masz dość ? – spytałem pomiędzy pocałunkami, ten znowu tylko zamruczał wkładając swoją rękę pod ręcznik.
^^^^^
Najpierw delikatnie muskał moje uda, a później chwycił mojego penisa i zaczął delikatnie głaskać.
Ja
również włożyłem rękę pod kołdrę i zacząłem masować jego penisa. Po czym odwinąłem
z bioder ręcznik i wsunąłem się pod kołdrę.
Błądziliśmy
rękoma po naszych ciałach. Jakbyśmy dopiero co się poznali nie odrywając od
siebie ust.
Całowałem
jego usta, następnie powoli schodziłem do żuchwy. Po chwili zszedłem trochę
niżej smakując jego szyi. Następnie nachyliłem się jeszcze niżej i zacząłem
językiem drażnić jego sutki, które stawały się coraz wrażliwsze i twardsze pod
wpływem pieszczoty.
- H…Harry
- wydał siebie cichy jęk
Nasze
członki cały czas ocierały się o siebie doprowadzając nas na sam skraj
szaleństwa
- Włóż…
go.. – wysapał - aaa… - Jego jęki stawały się coraz donośniejsze
Rozszerzyłem
mu nogi i podniosłem biodra, on zaś oplótł mnie nogami w pasie.
A
kiedy już uzyskałem wystarczający dostęp do jego dziurki, wszedłem w niego
jednym, płynnym ruchem.
Był wystarczająco rozciągnięty po namiętnej nocy, ale za razem tak cudownie ciasny. Jego dziurka zaciskała się na moim penisie, co sprawiało że moje podniecenie wzrastało z każdą sekundą
Był wystarczająco rozciągnięty po namiętnej nocy, ale za razem tak cudownie ciasny. Jego dziurka zaciskała się na moim penisie, co sprawiało że moje podniecenie wzrastało z każdą sekundą
-
M..mocniej - wyjękiwał.
Spełniłem jego prośbę
Spełniłem jego prośbę
Przez
cały czas masowałem jego męskość poruszając się w jego wnętrzu. Całując zachłannie
jakbyśmy nie widzieli się przez lata.
Po
jakimś czasie na jego członku zaczęły pojawiać się pierwsze krople spermy.
Blondyn jęczał coraz głośniej, z resztą ja też.
Już
miałem pchnąć ostatni raz, kiedy blondyn przerzucił mnie na plecy, wziął w rękę
swojego penisa i nabijał się na mnie ani na moment nie zwalniając tempa..
Trwało
to aż obydwoje osiągnęliśmy upragniony szczyt.
Mężczyzna
wyciągnął mojego penisa z swojej dziurki, a następnie ułożył się na mojej
klatce piersiowej.
Byliśmy zdyszani
^^^^^
Byliśmy zdyszani
^^^^^
-
Zróbmy sobie wolne – powiedział, kiedy już nasze oddechy się w miarę wyrównały.
W między czasie robiąc palcem kółka wokół mojego sutka
-
Znowu? - spytałem jeżdżąc opuszkiem palca po jego
kręgosłupa - Zwolni nas za to – Wzdrygnął się
-
Wiesz, że tam mam łaskotki – mruknął niezadowolony
- Wiem – uśmiechnąłem się zadziornie. Zaś on sięgnął drugą ręka po poduszkę i rzucił
mi ja na twarz
-
Dupek – burknął. Ja zaś odrzuciłem poduszkę z twarzy na bok
-
Trzeba się szykować - pocałowałem go i próbowałem wyswobodzić się z jego
uścisku. Było to na darmo – Draco..
-
Hymm? – spojrzałem na niego – No dobrze… - niechętnie wygrzebał się z łóżka.
Podparłem
się łokciami i bez cienia wstydu wpatrywałem się w niego.
Mój wzrok powędrował na stróżkę spermy płynącej po wewnętrznej stronie ud Dracona.
Spodobał mi się ten widok.
Mój wzrok powędrował na stróżkę spermy płynącej po wewnętrznej stronie ud Dracona.
Spodobał mi się ten widok.
–
Stanie ci jak się będziesz tak wgapiał
-
Już mi stanął – uśmiechnąłem się, a blondyn spojrzał na mnie spod byka i coś
niezrozumiale wymamrotał – Może jednak zrobimy sobie wolne? – wstałem
odkrywając erekcję.
Podszedłem
do niego i objąłem go w pasie drażniąc go członkiem po jego pośladkach
-
Muszę się umyć – mruknął
- Pomóc ci ?– spytałem. Malfoy nic nie
odpowiedział, tylko wszedł do łazienki nie zamykając drzwi.
Spojrzałem na godzinę
Spóźnimy się, ale co mi tam – pomyślałem i wszedłem do łazienki zamykając drzwi.
Spóźnimy się, ale co mi tam – pomyślałem i wszedłem do łazienki zamykając drzwi.
Oczywiście spóźniliśmy się za co dostaliśmy
kolejny raz upomnienie. Na szczęście mieliśmy dobrą na wszystko wymówkę typu ''Pociąg
miał opóźnienie''. Rzecz jasna było to kłamstwo. Zaraz jak skończyliśmy się
ubierać aportowaliśmy się prosto z mieszkania w boczną alejkę, nie daleko
kawiarni, w której pracowaliśmy.
Minęło parę godzin. Miałem właśnie
przerwę. Zapaliłem
papierosa
To nie miało tak być –
narzekałem w myślach
Nie
miałem mieszkać z Draconem w ruderze, tylko na Grimmauld Place Nie
pracowalibyśmy jako kelnerzy w mugolskiej kawiarni, a mielibyśmy pracę w
Ministerstwie lub przyjęlibyśmy propozycje McGonagall.
Po
wojnie mieliśmy mieć po prostu, w końcu święty spokój. Tym czasem od dwóch lat
jesteśmy ścigani
- Co za ironia - prychnąłem w myślach – ''od bohatera do uciekiniera'' – zacytowałem jeden z nagłówków ''Proroka Codziennego''
- Co za ironia - prychnąłem w myślach – ''od bohatera do uciekiniera'' – zacytowałem jeden z nagłówków ''Proroka Codziennego''
Zgasiłem
papierosa i od razu zapaliłem kolejnego
– Latałem za Voldemortem jak kot z pęcherzem, dałem się nawet zabić. A oni nie mogą uniewinnić mojego ukochanego i jego rodziny.
– Latałem za Voldemortem jak kot z pęcherzem, dałem się nawet zabić. A oni nie mogą uniewinnić mojego ukochanego i jego rodziny.
Oczywiście
nie żałuje tego. Pewnie gdybym wybrał inaczej spotkał by los ich gorszy od
śmierci, a tego bym sobie nie wybaczył.
W sumie, to nie musieliśmy pracować. Mieliśmy
spory zapas Galeonów, które wymieniliśmy na mugolską walutę. Nie mówiąc o tym,
że zawsze mogłem przebrać się i skoczyć do Gringota.
Nikomu
przecież nie przyjdzie do głowy, że cały dobytek Potterów przeniosłem do innej
skrytki. A nawet jeśli, to nikt nie będzie szukać pod imieniem fikcyjnej
postaci z komiksów - Jason Todd1.
Merlinie. Dziękuję ci
za to, że Ron gardził wszystkimi obrazkami, które się nie ruszały, bo były
dla niego za nudne - pomyślałem
Jeżeli
chodzi o gobliny. Cóż.. one nie wtrącały się w sprawy czarodziejów, więc póki wszystko
im się zgadzało, nie robiły problemów. No i przede wszystkim, wszystko odbywało
się za pośrednictwem Gryfka, którego zmusiłem do przysięgi milczenia - ostrożności nigdy za wiele.
Praca
miała służyć jedynie jako element, który dał nam choć trochę normalności w tym
nonsensie.
-
Pieprzony zdrajca – powiedziałem wypuszczając dym z ust
Nigdy
nie sądziłem, że będę myślał tak o swoim (byłym) przyjacielu Ronie Weasley.
**Dwa Lata Wcześniej**
Wojna
nareszcie się skończyła, Voldemort został pokonany. Procesy schwytanych
skazańców odbyły się po dwóch miesiącach.
Odbywało
się właśnie przesłuchanie Malfoy'ów – coś za długo to trwa – pomyślałem –
Spokojnie – Dumbledore zapewniał cię że ich przesłuchanie będzie tylko
formalnością - powtarzałem sobie starając się uspokoić - wiec dlaczego do
cholery mam dziwne przeczucie, że coś jest nie tak! – Moje myśli niemal
krzyczały jakby chciały wyjść na zewnątrz.
W
tym samym momencie przesłuchanie nabrało
innych obrotów. Zacząłem przepychać się
co raz bliżej i bliżej – Cholera, mogłem stanąć bliżej - Kiedy w końcu minąłem wszystkich usłyszałem
jedynie słowo
–
Winni ! – padające z ust sędziego, a zarazem obecnego Ministra Magii – Niniejszym
uznaje się rodzinę Malfoy za winną – Zrobił krótką przerwę – Zarzut. Bycie na
usługach Sami-Wiecie-Kogo. Oskarżonych odsyłam do Azkabanu. Gdzie odbędą karę
poprzez pocałunek dementora
Dracon był spanikowany, Pan Malfoy trzymał w
swoich ramionach swoją zapłakaną żonę sam starając się zachować godność
-
Czy ktoś ma w tej sprawie coś do powiedzenia? - Spojrzał na zebranych – No,
to..
-
Ja mam! – Krzyknąłem nie dając mu dokończyć. W tym samym momencie Dracon wyrwał
się zdezorientowanemu Ronowi i popędził w moją stronę.
-
Ah.. Pan Potter – powiedział obojętnym tonem jakby się tego spodziewał - Pan
doskonale wie, że Malfoy'owie służyli Sam-Wiesz-Komu
- Gdyby nie Malfoy'owie nie było by mnie tutaj !
-
Czyżby? A może mówi Pan tak z powodów.. - Popatrzył na młodego Malfoya z
pogardą – …osobistych…
-
Nawet gdyby, to nie ma to nic do rzeczy. Sam profesor Dumbledore zapewnił mnie,
że Malfoy'owie zostaną uniewinnieni, kiedy przejdą na jego stronę. I jeszcze
przed pokonaniem Voldemorta – Wzdrygnął się na dźwięk tego imienia – Tak też
uczynili !
Niechętnie - dodałem w myślach, ale tego wiedzieć nie musi
-
To całkiem zabawne panie Potter – na jego twarzy w miejscu przerażenia pojawił się momentalnie chytry uśmieszek – Albus Dumbledore przed śmiercią zostawił mi
instrukcje. I zapewniam Pana. Nie ma tam nic o ułaskawieniu rodziny Malfoy
-
Chciałbym zobaczyć te instrukcje – powiedziałem wkurzony
-
Ależ oczywiście. Panie Weasley, jeśli łaska – W tym momencie podszedł do mnie
Ron z kawałkiem pergaminu. Wyrwałem mu go z ręki zirytowany
Czytałem
chyba pięć razy, ale nie było żadnej wzmianki o ułaskawieniu Dracona i jego
rodziców. Wyjąłem różdżkę i rzuciłem zaklęcie sprawdzające autentyczność
dokumentu kilkanaście razy. Za każdym razem rezultat był ten sam.
-
Widzi Pan. Jest czarne na białym – wskazał ręką do Aurorów - Panowie –
Zdeterminowany wyciągnąłem różdżkę przed siebie, osłaniając Dracona.
-
Panie Potter jeżeli w tym momencie się Pan nie odsunie, będę musiał zamknąć
Pana w areszcie tymczasowym!
-
Proszę bardzo. Niech Pan spróbuje! - Warknąłem
-
Harry.. – powiedział Ron – nie wygłupiaj się – nie posłuchałem go
-
Harry… Co teraz? - powiedział cicho Draco.
Do
głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł.
-
Ufasz mi ? – Spytałem tak, aby tylko on usłyszał
-
Tak – Odpowiedział bez namysłu
–
Daj różdżkę – starałem się jak najmniej ruszać ustami - Zrobimy podmianę
Wyciągnąłem
do tyłu wolną rękę. Dracon podał mi swoją różdżkę tak, aby nikt tego nie
widział. W między czasie z rękawa wyleciała fałszywa. Na szczęście Draco ja
złapał.
-
Poważnie, nosisz to w kieszeni ?! – spytał głośnym szeptem
-
Poważnie, będziesz się teraz o to wykłócał? – zamilkł.
Kiedy różdżka Malfoya spoczywała już bezpiecznie w moim rękawie. Jak gdyby nigdy nic
schowałem swoją. Po czym niechętnie odsunąłem się odsłaniając Dracona.
-
Słuszna decyzja Panie Potter – wskazał młotkiem na Malfoy'ów - Wyprowadzić ich
Nim wyszli słyszałem wrzaski Pana Malfoya, ale to nie miało znaczenia
–
Malfoy'owie zostaną przetransportowani do Azkabanu zaraz po zakończeniu
przesłuchań – Minister stuknął młotkiem. W tym momencie zaczął się natłok
rozmów. Czułem na sobie spojrzenia zebranych, ale miałem to gdzieś.
-
Dobra robota, Harry – powiedział uśmiechający się Ron, kiedy przechodziłem koło
niego. Położył swoja dłoń na moim
ramieniu. Odepchnąłem ją. Miałem wielką ochotę mu przyłożyć. Jednak nie
chciałem marnować czasu, wiec tylko poparzyłem na niego ze wstrętem i ruszyłem
w stronę wyjścia. Po drodze zaczepiali mnie reporterzy z proroka codziennego
-
Odpieprzcie się – warknąłem i nie zwracając uwagi na to, czy podziałało, czy
nie. Szedłem przed siebie dalej.
Miałem
niewiele czasu na wymyślenie sensownego planu.
Na
pewno rozdzielą Dracona od rodziców, co działało na moją nie korzyść. Jeżeli
uwolnię jedynie jego, Dracon zacznie się burzyć i protestować. Jeżeli pójdę do jego
rodziców. Jego ojciec prędzej udusi mnie własnymi rękoma za to, że nie wybrałem
jego syna.
A gdyby tak... użyć
zmieniacza czasu. Brzmi sensownie - z
rozmyślań wyciągnął mnie głos Hermiony
-
Harry ! - nie odwróciłem się – Harry – poczułem szarpnięcie za ramię
-
Hermiono nie mam zbytnio czasu na rozmowę, muszę..
-
..uwolnić Malfoy'a i jego rodziców – weszła mi w zdanie - Domyśliłam się..
-
Dumbledore nie dotrzymał słowa…
-
Wiem. Dla mnie to tak samo dziwne, jak dla ciebie.
-
A ja nie zamierzam pozwolić żeby go.. ich zabrali
-
Nawet jeśli będą ścigać i ciebie?
-
Tak – odpowiedziałem nawet się nie zastanawiając
-
Rozumiem – zrobiła pauzę – Zajmij się Draconem. Jego rodziców bierzemy na
siebie
-
Jakie ''my''? Nie chce nikogo w to mieszać. Użyję zmieniacza…
-
To nie podlega dyskusji – powiedziała stanowczo
–
W porządku.. – powiedziałem niechętnie
-
Masz w ogóle jakiś plan?
-
Będę improwizował…
-
Powodzenia – powiedziała. Ja tylko kiwnąłem głową i ruszyłem do domu spakować
potrzebne rzeczy.
Dwie
i pół godziny później.
-
Wygląda na to, że Harry'emu aż tak strasznie mu na tobie nie zależy, Malfoy – powiedział
do blondyna, Weasley z chytrym uśmieszkiem – Twoja rodzina dostanie, to na co
zasłużyła – Dracon milczał – coś mało wygadany niż zwykle jesteś. Przykro ci ?
Będziesz płakać? – Ron dalej zaczepiał Malfoya – Buhu – zaszydził
Nie idioto, po prostu ma gdzieś twoja gadaninę, bo wie że go nie zostawię - warknąłem w myślach
-
Zachowujesz się jak pięciolatek Weasley – odpowiedział w końcu jeden z Aurorów.
Ron
w końcu zrobił nam wszystkim przysługę i się zamknął.
Obserwowałem
wszystko z boku.
Nie licząc Rona było ich siedmiu, choć właściwie sześciu.
Jednym z nich byłem ja pod postaciom… nawet nie mam pojęcia kogo. Chłopak był
prawdopodobnie trochę starszy ode mnie, ale nie stanowił zagrożenia, więc
szybko się z nim uwinąłem. Problem stanowiła pozostała szóstka doświadczonych
oraz wyszkolonych mężczyzn.
Stałem
dalej z boku, szacując swoje szanse.
-
Młody – krzyknął do mnie starszy z mężczyzn – czekasz na specjalne zaproszenie? – podszedłem
bliżej
-
Pilnuj go
-
Jest związany – odpowiedziałem znudzonym tonem
-
Tak, ale jak znam Pottera. Nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – wtrącił
cicho Weasley, tak aby Dracon tego nie usłyszał
A wiec tak sprawa
wygląda – pomyślałem
-
Przyszykować się – powiedział któryś,
gdy powóz nadjechał
No to zaczynamy
– pomyślałem. Zbliżając się do Malfoy'a, wyciągnąłem różdżkę i zamiast celować
ją w blondyna. Stanąłem zasłaniając Dracona i cisnąłem pierwsze zaklęcie w
jednego z mężczyzn.
-
Co to ma znaczyć ? – krzyknął drugi. Malfoy stał zdezorientowany
-
Który ma twoją różdżkę? – spytałem chłopaka
-
Co?
-
Różdżka, Malfoy. Który ją ma ?
-
Żaden. Potter ją ma
-
Poważnie? - starałem sobie przypomnieć
– A no faktycznie - mruknąłem przypominając sobie
- Czemu
właściwie mi pomagasz?
- Taka już moja rola. Ratowanie księżniczek z
płonącej wieży i z wszelkich opresji – uśmiechnąłem się
-
Potter?!
-
Coś taki zaskoczony? – spojrzałem na niego, a ten tylko wzruszył ramionami
-
Wiesz spodziewał… - nie dokończył, gdyż przerwał mu głos Rona
-
Potter! – eliksir najwyraźniej przestał działać – Ty zdradziecki psie! –
krzyknął idąc szybkim krokiem w naszą stronę
- No, ale psów, to ty w to nie mieszaj – powiedziałem,
posyłając w niego zaklęcie
Jak
myślałem. Rona dało się powalić byle czym. Jednak przede mną ciągle stało
sześciu Aurorów gotowych zaatakować.
Wszyscy
staliśmy bez ruchu. Gdy nagle poczułem jakby przez moje ciało przepływała dziwna energia, która najwyraźniej chciała wyjść na zewnątrz.
-
Na mój znak – powiedziałem szeptem do Dracona powoli popychając go do tyłu –
biegnij w stronę powozu – Dracon kiwnął głową dalej posuwając się wolno w tył –
Teraz – krzyknąłem, a Dracon odwrócił się i zaczął biec. W między czasie z mojej różdżki wydobyło się coś na kształt
gryfa utworzonego z czystej energii elektrycznej.
Starałem
się utrzymać gryfa co rusz odwracając głowę, aby patrzeć jak daleko blondyn
zdążył się posunąć. Kiedy był dostatecznie daleko przerwałem połączenie.
Gryf
utrzymał się jeszcze przez parę sekund odwracając uwagę Aurorów, którzy mieli
problem z ujarzmieniem energii.
Zacząłem
biec najszybciej jak potrafiłem. Kiedy i mi udało mi się dotrzeć do powozu.
Najpierw uwolniłem Malfoya ręce z więzów, a chwilę potem skierowałem różdżkę na
lejce i rzuciłem Diffindo. Następnie,
kiedy testrale były już rozdzielone. Złapałem jednego za uprząż, wskoczyłem na
niego. W tym samym momencie wyciągnąłem do Dracona rękę. Chwycił ją, a ja
pociągnąłem go tym samym wciągając go na zwierze.
Spojrzałem
ostatni raz w kierunku aurorów, którzy najwyraźniej zaprzestali z pościgu. Ze
względu na to, że albo byli ranni, albo wykończeni. Patrzyli w moja stroną,
lecz na ich twarzach widniał jedynie szok. Zaś na twarzy Rona pogarda i złość.
Po chwili jakby zebrał swoją całą determinacje i ruszył z wyciągniętą różdżką w
naszą stronę
- Wio – krzyknąłem. Testral po parominutowym
niezadowoleniu, buncie i nie chęci wobec nas, stwierdził, że nie ma zbytniego
wyboru, dlatego posłusznie wykonał polecenie.
Dracon
złapał mnie w pasie
-
Avada – krzyknął Ron – Kedavra – Na szczęście Testral rozłożył skrzydła i nim
zaklęcie uderzyło w któregoś w nas. Byliśmy już w górze. Na tej wysokości
zawsze czułem się swobodnie i bezpiecznie.
-
Przywołuje wspomnienia, co? – Odwróciłem głowę do, na tyle ile zdołałem. Wpadając tym samym na stado kaczek
-
Zamknij się i patrz na drogę! – zwierze wydobyło z siebie głos jakby się z nim
zgadzało. Zaśmiałem się, choć sytuacja raczej do śmiechu nie była.
Po
jakimś czasie wylądowaliśmy w lesie. Zsiedliśmy z grzbietu testrala, zdjąłem mu
uprząż dziękując za współprace
-
Jesteś wolny – powiedziałem głaszcząc po czarnej skórze, po czym odsunąłem się
od niego i odwróciłem w stronę Dracona
-
w porównaniu z nami – wtrącił się Malfoy – Będą nasz szukać!
-
Zdaję sobie z tego sprawę – powiedziałem spokojnym tonem – jednak lepsze to niż
gnicie w Azkabanie. Nie uważasz ?
-
A co z moją matką? Ona może tam być? – ani trochę nie zdziwiło mnie, że martwił
się jedynie o matkę. Nie obchodził go los ojca, a przynajmniej tak sobie
wmawiał.
-
Są bezpieczni. Obydwoje - Powiedziałem nim doda coś jeszcze
-
Skąd to niby wiesz?
- Nie działałem sam. Hermiona i reszta się tym zajęli - widać było, że mu ulżyło.
Przynajmniej nie musiał się martwić o to
-
Ciebie też będą ścigać… - spojrzał na
mnie, a ja podszedłem i go przytuliłem
-
Trudno
Po
naszej ucieczce skryliśmy się w mugolskiej części Londynu. Mieliśmy czas na
zastanowienie się co dalej.
Nim
Ministerstwo wpadło na pomysł patrolowania ulic Nokturnu, próbowałem się czegoś
dowiedzieć. Jednak to jak szukanie igły w stogu siana, a czasu było mało.
Ludzie
stamtąd albo nic nie wiedzieli, albo bali się powiedzieć. Natomiast ci, którzy
wiedzieli i mogli by powiedzieć. Zniknęli lub też sami zaszyli się gdzieś poza
macki Ministerstwa.
Ministerstwo dopiero po jakiś trzech
miesiącach rozesłało za nami listy gończe w mugolskiej części. Z czego ja
zostałem uznany za szczególnie niebezpiecznego.
Dlatego
też postanowiliśmy opuścić Anglię.
Byliśmy
we Francji, w Niemczech, we Włoszech i Bułgarii. Może nie dokładnie w tej
kolejności, oczywiście cały czas poruszając się tylko po mugolskiej części (nie
licząc moich wypadów do Gringota). W
Niemczech i we Francji doszło do sytuacji, gdzie byliśmy ścigani przez Aurorów,
wiec długo nie zagrzaliśmy tam miejsca. Zaś Włochy opuściliśmy jeszcze szybciej,
głównie dlatego, że jaśnie pan narzekał na wysoką temperaturę i słońce.
Choć
miałem jakieś przeczucie, że to nie gorąca temperatura, czy też słońce
stanowiły powód niezadowolenia blondyna.
**Chwila Obecna**
Obecnie jesteśmy w Ameryce, a
dokładniej w Nowym Yorku. MACUSA
najwyraźniej nie zamierzała się wtrącać
– Za to lubię amerykanów – uśmiechnąłem się spalając kolejnego papierosa. Bałem się jednak, że coś jej się może odwidzieć i zacznie patrolować ulice. I znów trzeba będzie uciekać.
– Za to lubię amerykanów – uśmiechnąłem się spalając kolejnego papierosa. Bałem się jednak, że coś jej się może odwidzieć i zacznie patrolować ulice. I znów trzeba będzie uciekać.
Sam
już nie wiedziałem co o tym myśleć. Zwłaszcza, że nie za bardzo wiedziałem jak poprawić naszą sytuację.
Z początku starałem się jeszcze jakoś czegoś dowiedzieć, ale przez sytuację w Niemczech i Francji. Całkowicie odpuściłem, nie chcąc ryzykować powtórki z rozrywki. Pewnie jakby nie był, w to wszystko wplątany Draco, nie zwracałbym na to uwagi.
Z początku starałem się jeszcze jakoś czegoś dowiedzieć, ale przez sytuację w Niemczech i Francji. Całkowicie odpuściłem, nie chcąc ryzykować powtórki z rozrywki. Pewnie jakby nie był, w to wszystko wplątany Draco, nie zwracałbym na to uwagi.
I
w ten sposób po prostu zacząłem czekać
na cud, że może odpuszczą - zaciągnąłem się po czym wypuściłem dym.
Z rozmyślań wyciągnął mnie głos Dracona
-
Znów o tym myślisz ? – stał opierając się o framugę drzwi
-
Skąd ten wniosek? – spytałem. On wskazał na popielniczkę
-
Palisz kolejnego z rzędu… - zrobił pauzę – żałujesz ? – zadawał, to pytanie za
każdym razem, kiedy o tym myślałem. A ja za każdym razem odpowiadałem bez
zastanowienia
-
Nie – zgasiłem papierosa i podszedłem do niego – Żałuję tylko, że nie
przywaliłem Weasley'owi w twarz – zaśmiałem się, a on uśmiechnął się blado. Chwyciłem
go za brodę szykując się już do pocałunku, kiedy nagle…
-
Ej.. Nie płacą wam za całowanie się w pracy
To była Jenny. Jedna z kelnerek, z którymi byliśmy na zmianie. Zazwyczaj synaptyczna, ponoć. Tak przynajmniej twierdził kierownik. Widocznie złośliwość włączała jej się jedynie na mój widok, a mogło to być spowodowane tym, że Draco jej się podobał.
To była Jenny. Jedna z kelnerek, z którymi byliśmy na zmianie. Zazwyczaj synaptyczna, ponoć. Tak przynajmniej twierdził kierownik. Widocznie złośliwość włączała jej się jedynie na mój widok, a mogło to być spowodowane tym, że Draco jej się podobał.
Ja
i tak dopiąłem swego i całkowicie ją ignorując, dałem mu buziaka, kiedy
przechodziłem obok skrzywionej dziewczyny.
Uśmiechnąłem się triumfalnie i
zadowolony z życia wróciłem do swoich obowiązków.
Nienawidzę grudnia
– pomyślałem wydając kawę jakiemuś studentowi
Grudzień
był najgorszy ze wszystkich miesięcy. To właśnie w tym okresie najbardziej
nachodziła mnie nostalgia i beznadzieja. Głównie dlatego, że to kolejne święta,
które spędzimy bez swoich najbliższych.
Wiedziałem, że Dracon tęsknił za swoimi
rodzicami. Przynajmniej za matką oraz za przyjaciółmi. To nie ulegało
wątpliwości. Z resztą tak samo jak ja za Hermioną i resztą.
Jeszcze rok temu chciałem odnaleźć miejsce,
gdzie ukryli jego rodziców.
Trafiłem na ich trop we Francji. Jednak skończyło się to pościgiem
Pewnie
gdyby ci cholerni aurorzy nie zaczęli nas gonić. Kto wie, może Dracon nie
musiałby spędzać świąt w zapyziałej dziurze bez rodziców.
W
sumie mogłem skontaktować się z Hermioną. Jednak wiedziałem też, że Ministerstwo
na sto procent bacznie obserwowało każdego, kto mógłby mieć z nami jakikolwiek
kontakt, więc to było ryzyko, którego nie chciałem się podejmować. I tak razem
z pozostałymi sporo zaryzykowała, żeby ich uwolnić.
Na początku bałem się tego, że Dracon nie
odnajdzie się w tej sytuacji i będzie narzekać.
Tym czasem jest zupełnie na odwrót. Draco słowem nie pisnął, że mu z tym wszystkim źle. A wręcz zachowuje się jakby, to było naturalne. Jednak wiem również, że ponura wizja Azkabanu wydaje się być gorsza od rudery, którą wynajmujemy.
Tym czasem jest zupełnie na odwrót. Draco słowem nie pisnął, że mu z tym wszystkim źle. A wręcz zachowuje się jakby, to było naturalne. Jednak wiem również, że ponura wizja Azkabanu wydaje się być gorsza od rudery, którą wynajmujemy.
Po skończonej zmianie przebraliśmy się w
swoje ubrania i wyszliśmy tylnymi drzwiami
-
Masz ochotę gdzieś pójść ? – spytałem Dracona
-
Trzeba zajść do sklepu. Parę rzeczy nam się kończy – odpowiedział
-
Miałem na myśli, coś bardziej rozrywkowego – mruknąłem
-
Niezbyt – odpowiedział - Najlepszą rozrywkę mam w domu – mruknął pod nosem –
bardziej rozgrzewającą - dodał pocierając z zimna rękami w skórzanych
rękawiczkach, zaś ja spojrzałem na niego rozbawiony. Chwyciłem jego dłoń,
splotłem ze swoją i włożyłem do swojej kieszeni
– Mówiłem, weź te cieplejsze – w odpowiedzi
tylko prychnął.
Weszliśmy z zakupami do budynku, w którym
wynajmowaliśmy mieszkanie.
Dracon
przez całą drogę był nadąsany i narzekał, na to że przepuściłem w kolejce faceta,
który stał za nami i to tylko dlatego, że moje szczęście przypomniało sobie w
ostatniej chwili, że skończył się mu żel do włosów.
-
Zdajesz sobie sprawę, że twój – podkreśliłem – żel - Minęliśmy właśnie
sąsiadkę, która powiedziała uprzejme ''dzień dobry''–
Dzień Dobry – odpowiedziałem, po czym dalej kontynuowałem swoją wypowiedź do
Dracona - był cztery alejki dalej. To naprawdę cud, że nie musiałem przepuszczać następnych
osób.
Wchodziliśmy
dalej po schodach. Draco dalej nie kończył swojego wywodu na temat zaistniałej
sytuacji w sklepie. Zaś ja starłem się go nie słuchać, co nie zbyt mi się
udawało, bo mój luby wyraźnie tego dopilnował.
-
A może przepuściłeś go, bo ci się spodobał, co ?
-
Tak. Faktycznie. Spodobał mi się żonaty facet po czterdziestce… – mruknąłem sarkastycznie,
a następnie westchnąłem przystając na moment – Może dokończymy tę rozmowę w
domu? Jestem pewien, że sąsiedzi nie chcą tego słuchać - powiedziałem wiedząc w
jakim kierunku zmierza ta rozmowa
-
Żebym ja przypadkiem nie powiedział, czego świadkiem być nie chciałem… -
wywróciłem oczyma, - …a byłem! – dodał głośniej.
Stanęliśmy pod drzwiami mieszkania - Czemu nie wchodzisz? – nie odezwałem się – Głodny jestem. Jest mi zimno, chcę pod kołdrę i ogólnie mam dość tego dnia… – dalej milczałem - Potter.. czy ty mnie do cholery słuchasz!?
Stanęliśmy pod drzwiami mieszkania - Czemu nie wchodzisz? – nie odezwałem się – Głodny jestem. Jest mi zimno, chcę pod kołdrę i ogólnie mam dość tego dnia… – dalej milczałem - Potter.. czy ty mnie do cholery słuchasz!?
-
Coś jest nie tak – mruknąłem
-
Co dokładnie? – powiedział szeptem, a ja wskazałem na otwarte drzwi, a przecież
nawet nie użyłem ''klucza''
Po
dokładnym przyglądnięciu się zauważyłem, że zamek był rozwalony, czy raczej
wyglądał tak jakby ktoś użył jakiegoś niewielkiego materiału wybuchowego.
Rozglądaliśmy
się, czy nie ma w pobliżu żadnego z sąsiadów. Następnie wyciągnęliśmy różdżki, pchnąłem ostrożnie drzwi i weszliśmy do środka.
Ciąg
Dalszy Nastąpi...
Jak wam się
podobało?
Tak, wiem. Tytuł jak zwykle od czapy
Tak, wiem. Tytuł jak zwykle od czapy
Za błędy przepraszam. Jeszcze je wyłapuje!
Komentarze są mile widziane : )
Komentarze są mile widziane : )
_______________________________________________________________________________________________________
1- Jason Todd - Bohater komiksów o Batmanie
Witam!
Tak, wzrok nikogo nie myli. Kolejna notka. Nie będąca notką informacją
(szczerze mówiąc mnie to tak samo dziwi jak was xd)
No, ale trzeba nadrobić te dwa (dobrze piszę, a może to dłużej..) lata, póki mam wenę i pomysły!
z czasem gorzej, ale od czego jest wolna sobota i niedziela : D
Tak, wzrok nikogo nie myli. Kolejna notka. Nie będąca notką informacją
(szczerze mówiąc mnie to tak samo dziwi jak was xd)
No, ale trzeba nadrobić te dwa (dobrze piszę, a może to dłużej..) lata, póki mam wenę i pomysły!
z czasem gorzej, ale od czego jest wolna sobota i niedziela : D
Tak
sobie ostatnio pomyślałam... że będę zamieszać na blogu jakieś opowiadania z
innymi bohaterami.
I nie mam na myśli tylko z serii Harry'ego Pottera
I nie mam na myśli tylko z serii Harry'ego Pottera
Co
wy na to ? Taka odskocznia.
Czy
założyć osobnego bloga (szczerze mówiąc nie widzi mi się to xd).
No,
ale chcę poznać waszą opinię.
Planuję
też publikować na Wattpadzie
Tylko...
czy ktoś się orientuje jak wattpad radzi sobie z scenami +18
(taką
jak np. na początku tego opowiadania)
Dozwolone,
czy zdecydowanie nie?
Czekam
na odpowiedzi : D
Z góry dziękuje!
Z góry dziękuje!
Hejka,
OdpowiedzUsuńto ja ;)
miałam no trochę przerwy od internetu i dopiero teraz spostrzegłam te dwa ostatnie teksty... zabieram się za czytanie... więc albo w tym albo w następnym tygodniu skomentuję...
co do tekstów z innymi postaciami ti mi nawet tutaj bardziej pasuje... a co do wattpada to niesety nie pomogę bo tam nie bywam...
weny sprzyjającej kiedy masz czas życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak się zastanawiam czy na przykład były dwie kartki, a ta jedna na której było uniewinnienie Malfloyów zaginęła, bo raczej Dumbledor by nie wykiwał... och Draco martwił by się o rodziców, a Lucjusz byłby wściekły że to Harry ich ratuje a nie Draco... i masz babo placek... tak kontaktowanie jest niebezpieczne, ale by mogli "Żonglera" używać do przekazywania wiadomości...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka