Zapraszam na Rozdział 2 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams
Rozdział II
_____________________________________________________________________________________________________________________________
To było jak jeden z moich snów. Sam pocałunek nie trwał długo, ale z pewnością można go zaliczyć do namiętnych. Chciałem coś powiedzieć, ale gdy odzyskałem władzę nad słowami on już był parę metrów ode mnie. Zwyczajnie w świecie sobie poszedł bez słowa wyjaśnienia lub choćby najmniejszej kpiny. Pogrążony w własnych myślach wróciłem do dormitorium lecz wiedziałem, że już na pewno nie zasnę. Oczywiście nie myliłem się, przez całą noc nie zmrużyłem nawet oka, myślałem o tym pocałunku oraz o tym czemu on to zrobił. Wiem, że to ja pierwszy go pocałowałem, a właściwie to ledwo musnąłem te cudownie miękkie wargi, ( Aż po dzień dzisiejszy uważam, że te myśli szły w złym kierunku, ale co poradzić.. jak się jest młodym głupim.. Na Salazara brzmi jak bym był teraz starym zapuszczonym dziadem… Mogę was zapewnić, że wciąż jestem zadbany, młody i przystojny )
Wracając do rzeczy. Jego pocałunek był przeciwieństwem mojego. Był gwałtowny, pełen pasji i gdybym tylko wiedział dlaczego to zrobił... chociaż nie było to wtedy aż tak ważne, gdyż równie dobrze mógł się ze mnie nabijać. Tak to jest jeśli przez większość czasu mieszka się z mugolami.. (cholerne, nietolerancyjne kreatury, aż krew człowieka zalewa… ). Minął tydzień od tego zdarzenia, a on zachowywał się jak gdyby nic się nie stało. Za to ja chodziłem jak struty. Miałem wszystko w głębokim poważaniu: lekcje, cały ten turniej, jedzenie. To był cud jak Pansy wepchała we mnie cokolwiek, oczywiście pytała się co mi się stało…. Jakieś sześć razy dziennie ( Poważnie myślałem, że jak usłyszę jeszcze raz ''Co ci się stało Dracusiu'' to oszaleje… Zabawne, że nawet teraz dalej tak do mnie mówi.. oszaleć można, za to pewne osoby mają z tego całkiem niezły ubaw… zero współczucia i wyrozumiałości! No naprawdę..). Wracając do tematu. Miałem wszystko gdzieś, aż do niedzielnego wieczora, kiedy wróciłem do dormitorium jak zwykle z bezsensownej wycieczki po Hogwarcie i już chciałem iść się położyć, gdy Pansy poinformowała mnie o liście. Pomyślałem, że znowu jakaś nawiedzona fanka do mnie napisała.. chciałem go spalić. Jednak coś podpowiadało mi, aby otworzyć kopertę ( Merlinie dzięki ci za to, że tak zrobiłem). Napisał do mnie.. ( świetnie upokorzeń ciąg dalszy – Pomyślałem)… List nie był długi, właściwie był tylko napis ''spotkajmy się w opuszczonej sali na piętrze o północy'' w rogu zaś były dwie małe literki ''H.P''. ( Myślicie pewnie, że poleciałem jak na skrzydłach. O nie, do tego czasu rozmyślałem czego on ode mnie chce oraz czy w ogóle pójdę). Tak minęła północ, a ja nim się spostrzegłem stałem pod tą salą. Oczywiście z różdżką w gotowości, kto wie czego bliznowaty ode mnie chciał. Koniec, końców otworzyłem te drzwi i wszedłem rzucając tekstem ''Czego ode mnie chcesz? Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż włóczenie się za tobą''. Powoli sięgałem po różdżkę, ale on tylko się delikatnie uśmiechnął spoglądając na mnie przez chwilę po czym znowu zajął się patrzeniem przez okno. Miałem dość tej ciszy ( nawet nie wiecie jak mnie to irytowało). Jednak, gdy chciałem wyjść on spojrzał na mnie i rzucił krótko ''Myślałem o tym''. Na wszystkich czarodziejów świata trafił mi się człowiek-zagadka, o czym on na Merlina mówił. Choć po chwili namysłu zrozumiałem, że miał na myśli pocałunek tydzień temu.. ( Tak bardzo chciałem wtedy o tym zdarzeniu zapomnieć, a on wyjeżdża z tekstem że musiał pomyśleć.. Idiota, czy on w ogóle wie jaki miałem mętlik w głowie? Oczywiście, że nie ! Bo po co! ).
Zamurowało mnie ( Znowu… brawo mistrzu paraliżu – poważnie, dlaczego byłem, aż tak żałosny przy tym draniu?) musiałem jakoś wybrnąć, w końcu to ja to zacząłem (Bo nie potrafiłem się oprzeć, tak zgadzam się z tym, ale ja to tylko ledwo musnąłem jego wargi. To on pocałował MNIE). Postanowiłem, wiec że powiem iż to była jedynie chwilowa zachcianka (w sumie to nawet bym nie skłamał..) i to nie miało żadnego znaczenia (to też po części prawda) oraz, że było to w wyniku rozrywki (Dobra to już było by kłamstwo, ale kto by się tam przejmował - No dobra. Ja bym się przejmował). Tylko jakoś nie potrafiłem mu tego powiedzieć, a nim się spostrzegłem on był blisko mnie i jak wtedy ujął moją twarz, a po chwili nasze usta połączone były w gorącym tańcu namiętności. Tym razem trwało to dłużej, tak jak by sprawdzał, czy go odepchnę. Powinienem był to zrobić, ale nie chciałem. Byłem tak pochłonięty pocałunkiem, że nawet nie wiem kiedy zdążył ściągnąć mi koszulę, a jego ręce błądziły po mojej skórze. Jego dotyk był hipnotyzujący, moje ciało przechodził przyjemny dreszcz. Jednak dalej było mi mało… mimo iż dostałem wystarczająco dużo. Chciałem więcej… choćbym następnego dnia miał tego żałować, chciałem dużo więcej… te pieszczoty jedynie mnie pobudzały. Sądząc po jego widocznej erekcji on również tego chciał. Wymruczał pomiędzy pocałunkami zaklęcie, które transmutowało ławki w łóżko i zrobiliśmy to… (I teraz pytanie za sto punktów. Skąd on to zaklęcie znał….? Do dzisiaj często zadaje sobie to pytanie, może kiedyś dostanę na nie odpowiedź).
Przebudziłem się gdzieś nad ranem lekko obolały… (Echem… to był pierwszy raz kiedy ktoś.. Bo to ja zazwyczaj w kogoś... No wiecie o co mi chodzi. Może lepiej nie wdrążajmy się w temat.. jest dość drażliwy… Oj, a skąd mogłem wiedzieć, że Potterowi zachce się dominować…) jednak gdy spojrzałem obok, jego nie było. No tak… mogłem się domyślić, że to prędzej on będzie żałował niż ja. Poczułem się wykorzystany… upokorzony (Warto podkreślić, że znowu. Brawa dla mnie). Zakładałem już bokserki, kiedy usłyszałem jego głos ''Mógłbyś przynajmniej powiedzieć, czy było ci dobrze… Malfoy'' Spojrzałem na niego, siedział jak zwykle na parapecie, a kiedy się odwrócił widziałem w jego oczach zawód lecz po chwili jak by nie mógł na mnie patrzeć znów odwrócił głowę w stronę okna. Byłem zdezorientowany, myślałem że poszedł sobie. Do głowy mi nie przyszło, że zechce sobie posiedzieć na tym cholernym parapecie. Może on myślał tak jak ja, że go zostawię (Co jak co, ale zawsze opuszczałem moich kochanków przynajmniej jak wstało słońce). Tak na pewno tak pomyślał, a chorym zbiegiem okoliczności przed chwilą tak to wyglądało. Nie wiedziałem co zrobić dlatego spytałem czemu nie śpi. Na odpowiedź nie musiałem długo czekać powiedział obojętnym tonem, że ma koszmary podczas których się rzuca, wiec woli powłóczyć się po korytarzach szkoły (To by wyjaśniało, dlaczego go wtedy spotkałem), a że nie chciał odejść zaraz po… To wolał posiedzieć przy oknie… Wiecie, co było w tym wszystkim najgorsze? Mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał i szczerze mówiąc wcale mu się nie dziwie… W tym momencie to wyglądało jakby to ja dostał to czego chciał i sobie poszedł. Zgodzę się z tym, że tego chciałem, ale chciałem wiedzieć również co dalej… (Oczywiście nie liczyłem wtedy na nic więcej… właściwie to nie przepadałem za stałymi związkami. Wolałem nic nie zobowiązującego. Tak proszę Państwa oto klasyczny przypadek nastolatka – Okazuje się, że Draco Malfoy to też człowiek) … Stałem jak głupi w samych bokserkach czekając na choćby jedno spojrzenie zielonookiego gryfona, aż w końcu wstał, podszedł do mnie i znów mnie pocałował. To dało mi do zrozumienia, że nie tylko dla mnie jedno spotkanie było za mało…
Od tamtej pory uprawialiśmy seks codziennie (Dobra nie zawsze uprawialiśmy seks, czasem też rozmawialiśmy – tak po prostu, a najlepsze to, że on nie bał mi się powiedzieć to czego się boją inni mi powiedzieć), zawsze o tej samej godzinie w tej samej sali, raz on dominował raz ja. Było tak cudownie, że straciłem rachubę czasu… Liczył się dla mnie ten czas spędzony w ''naszej'' Sali, reszta mnie nie interesowała (Powiedział bym nawet, że popołudnia bez jego dotyku, bez tych pocałunków zaczęły mnie przytłaczać), był tylko jeden problem…. Po naszych chwilach zawsze, kiedy ja odsypiałem. On siadał na parapecie starając się nie zasnąć. To było frustrujące.
Kilka wieczorów później, kiedy byłem już gotowy wyjść z dormitorium na spotkanie z zielonookim draniem. Pansy powiedziała mi, że na stole przyszedł jakiś list do mnie, od razu wiedziałem od kogo może być więc od razu otworzyłem kopertę. I tak jak za pierwszym razem, jedno krótkie zdanie '' Spotkajmy się na piątym piętrze przed łazienką prefektów'' oraz jego inicjały.
To mnie zaskoczyło. Myślałem, że chce odmówić spotkanie. Oczywiście wcale by mnie to nie zdziwiło. Zwłaszcza, że jutro miało odbyć się drugie zadanie, wiec to zrozumiałe, że musi się skupić, wyspać i w ogóle.. – Nie przeczę byłbym zawiedziony jednak wolałbym, aby ten idiota jednak przeżył… a on po prostu zmienia miejsce spotkania… ciekaw jestem, co on kombinuje.. i to przed łazienką prefektów.. (Merlinie nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo pragnąłem z niej skorzystać.. niestety wstęp do niej mieli jedynie prefekci… dlatego też moim postanowieniem było zostać prefektem).
Wracając do rzeczy. Poszedłem pod umówione miejsce punktualnie o północy, a tego gryfońskiego idioty nie było. Rozglądałem się po całym korytarzu, ale to na nic. Nigdzie nie było go widać… ( świetnie… mistrz punktualności.. zupełnie tak samo jak w pierwszej klasie… a nie zaraz….. on i ten rudy przygłup się w tedy zgubili). Stałem jak kołek czekając aż w końcu pokarze te swoje rozczepiane kudły. Tak mijały minuty ( Skąd wiem pewnie się zastanawiacie. Otóż Pansy dała mi wcześniejszy prezent urodzinowy – Zegarek… Powiedziała, że nie ma zamiaru robić za zegarynkę i w cale jej się nie dziwie. Codziennie przed północą pytałem jej z kilkanaście razy ''która godzina'', wiem powinienem był być bardziej dyskretny, ale Potter działa na mnie zupełnie tak jak kłopoty na niego – przyciągająco). Tak wiec mijały minuty, a po nim ani śladu. Postanowiłem, wiec iść do ''naszej'' Sali, gdy nagle coś mnie złapało w pasie ( Eh… ja rozumiem, że świat czarodziejów ma swoje dziwactwa, ale to już była przesada). Starałem się strząsnąć owe coś, ale nagle usłyszałem śmiech. To był on. Pojawił się znikąd ( Bo skąd mogłem wiedzieć, że ten idiota posiada pelerynę-niewidkę) z tym swoim głupawym uśmieszkiem na twarzy. Nie byłem zadowolony czekając na niego aż 10 minut więc mu wygarnąłem, że jak jeszcze raz się spóźni zostanie ukarany (A jak! Karać spóźnialskich!). On tylko odpowiedział, że cały czas tam był… ( To na Merlina w niebiosach pokazuj się jak cię wołają, a nie…). Oczywiście po tym jak pokazał mi pelerynę mogłem mu wierzyć (przynajmniej zrozumiałem jedna rzecz… Dlaczego nigdy nie mogą go złapać..), więc spytałem się czemu kazał mi przyjść aż na piąte piętro.. on jedynie się uśmiechnął, podszedł do drzwi od łazienki prefektów i powiedział hasło…
Nie mogłem w to uwierzyć, skąd on znał hasło do tego kąpielowego raju z resztą nie ważne. Ważne było to, że zaraz miałem wziąć kąpiel w najbardziej pożądanym przez wszystkich miejscu .
Wszedłem wolnym krokiem do środka… łazienka była dokładnie taka jak z opowieści.. Nie. była tysiąc razy lepsza.. a najlepsza część była taka, że jestem tu z tym upierdliwym chłopakiem, który od kilku miesięcy miesza mi w głowie…
CDN…
Mam nadzieje, że wam się spodobało, bo ja to raczej nigdy chyba zadowolona z siebie nie będę…
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
powiem to co zawsze: przyjemny kawałek tekstu ^^
OdpowiedzUsuńYubin
O jej! <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następna część pojawi się równie szybko jak ta ;)
Życzę weny i czasu!
Jest dobrze , czekam na następne :D Majka
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się czytało, podoba mi się, że akcja trochę przyśpieszyła i tak jak wspomniał ktoś wyżej mam nadzieję, że kolejna część pojawi się niedługo ^-^
OdpowiedzUsuńKim
Tutaj już nieco więcej się dzieje, cieszy mnie to :3 Dosłownie zżera mnie ciekawość, co będzie dalej. Pędzę zaliczyć 3. część^^
OdpowiedzUsuńLuly
Witam,
OdpowiedzUsuńDraco zwariował całkowicie na punkcie Harrego, te ich spotkania, pocałunki.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia