Zapraszam
na Rozdział 3 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
***
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams
Rozdział III
____________________________________________________________________________________________________________
Kąpiel była cudowna.
Szedłem z powrotem do dormitorium Ślizgonów, a w głowie miałem jedynie obraz
tego co zaszło w łazience prefektów… wspólna kąpiel… delikatne muśniecie, niby
przypadkowe jego ręki, kiedy bezwstydnie błądził namydloną gąbką po moim ciele,
ten wzrok pożądania. Wiedziałem jednak, że na nic więcej nie mogę wtedy liczyć
(W końcu za 10 godzin miało odbyć się drugie zadanie). Byłem egoistą (Pragnę
wspomnieć, że przez tego idiotę byłem napalony, wiec w gruncie rzeczy to jego
wina). Pragnąłem, aby mnie wziął w tej łazience (Pamiętacie jak wspomniałem o
zamianie ról? Kłamałem.. aż wstyd się teraz do tego przyznać, ale to ja zawsze
byłem uległy. I wiecie co wam powiem.. Nie żałuję! Merlinie, nikt mnie nie
doprowadzał do takiego stanu jak on). Próbowałem prowokować go, ale on jak
zwykle zachował zimną krew (I niech go jasny szlak za to weźmie). Obiecał jednak,
że po wszystkim mi to wynagrodzi. Rany, czy ten chłopak zna jakieś granice –
pomyślałem. W głowie pojawiło się kolejne pytanie: Jak długo mam zamiar to
jeszcze ciągnąć. Ta myśl spowodowała, że przystanąłem gdzieś w połowie drogi z
powodu dziwnego ukłucia niepewności… setki sprzecznych pytań, które przewijały
się przez moje myśli jakby kilka osób weszło mi do głowy: Właśnie jak długo? Co będzie dalej? Kim właściwie dla siebie jesteśmy? I w końcu
najgłośniejsze z nich: Czy chcę to zakończyć
?
Szybko jednak pozbyłem
się tych myśli, jak bym odgonił namolnego owada i ruszyłem dalej. Nonsens, to
nie było możliwe, aby trwało to tak długo. Choć po chwili namysłu doszedłem do
wniosku, że to już trwało długo… od pierwszego zadania minęły wtedy jakieś
cztery miesiące, od naszego pierwszego pocałunku jakoś też by jakoś tak wyszło…
serce zabiło mi szybciej na tą myśl…
Przeszyłem przez pokój
wspólny, tak szybko, że Pansy nawet nie zdążyła powiedzieć choćby słowa. Od
kilku miesięcy próbowała wyciągnąć ode mnie po co opuszczam dormitorium przed
północą, a jak miałem być szczery.. jakoś nie miałem ochoty na zwierzanie się,
nawet jak bym miał taką potrzebę. Przecież druga papla w historii Hogwartu nie
mogła się dowiedzieć o moich spotkaniach z zielonookim Gryfonem, także była ona
ostatnią osobą, której bym cokolwiek powiedział…
Przed snem wróciłem do
tych cudownych momentów w łazience, tym razem skupiając się bardziej na
zachowaniu Pottera. Niby wszystko było w porządku, ale coś było nie tak… coś
przede mną ukrywał, z resztą przez ostatni tydzień nawet całe grono
pedagogiczne dziwnie się zachowywało.. pewnie chodziło o ten cały cyrk z drugim
zadaniem. Tylko pytanie, dlaczego miałem wrażenie, że wszyscy patrzyli się na
mnie (Rozumiem, że takiemu przystojniakowi jak ja nie można było się oprzeć, ale bez przesady…).
Jakoś po chwili
przypomniałem sobie, że zapomniałem kazać mu przeżyć, ale stwierdziłem również,
że to nie ważne. Następnego dnia jak będzie sam, powiem mu to (No co ? Zapomnieliście
już? Talent do wpadania kłopoty. Rany.. poważnie skąd takie talenty się w ogóle
biorą..).
Po kilku minutach nieustannego myślenia o dziejących się wydarzeniach, w końcu zasnąłem. Natomiast, kiedy się obudziłem od razu zauważyłem, że coś jest nie tak i raczej nie chodziło mi o godzinę (było wyjątkowo wcześnie). Nie, problem leżał raczej w spodniach. Nie mogłem uwierzyć, że znowu obudziłem się twardy (warto wspomnieć, że od dwóch miesięcy miałem mokre sny. Przypadek? Nie sądzę, ale nawet nie wiecie jakie to żenujące kolejny raz budzić się z erekcją nad ranem i to przez kogo ! Ha! Przez ''złotego'' cud chłopięcia, tego kretyna co nie raczy w końcu umrzeć! A niech go piranie zjedzą!).
Po kilku minutach nieustannego myślenia o dziejących się wydarzeniach, w końcu zasnąłem. Natomiast, kiedy się obudziłem od razu zauważyłem, że coś jest nie tak i raczej nie chodziło mi o godzinę (było wyjątkowo wcześnie). Nie, problem leżał raczej w spodniach. Nie mogłem uwierzyć, że znowu obudziłem się twardy (warto wspomnieć, że od dwóch miesięcy miałem mokre sny. Przypadek? Nie sądzę, ale nawet nie wiecie jakie to żenujące kolejny raz budzić się z erekcją nad ranem i to przez kogo ! Ha! Przez ''złotego'' cud chłopięcia, tego kretyna co nie raczy w końcu umrzeć! A niech go piranie zjedzą!).
Wstałem, więc i poszedłem do łazienki najciszej jak tylko potrafiłem, przecież te dwa przygłupy nie mogły zobaczyć mnie w takim stanie (Chociaż sądząc po ich chrapaniu, mogłem spokojnie stwierdzić iż nawet nie usłyszeli by gdyby ktoś użyłby zaklęcia Sonorus. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałem się od tego chrapania uwolnić.. na szczęście od piątej klasy maiłem zamiar zostać prefektem).
Wracając do tematu
poszedłem do łazienki i uporałem się z problemem, a że nie było sensu wracać do
łóżka postanowiłem, że się ubiorę i spróbuję znaleźć Pottera, żeby kazać mu się
nie zabić (Czy raczej aby życzyć mu powodzenia – wymamrotał).
Jednak ta bliznowata
cholera gdzieś przepadła. Jak zwykle z resztą nie było go, kiedy był
potrzebny. Po żmudnych poszukiwaniach
bliznowatego ruszyłem w stronę wielkiej Sali, gdzie miało odbyć się śniadanie.
Zasiadłem jak zwykle po stronie Slytherin'u, czekając na pozostałych.
Długo nie musiałem
czekać, gdyż pozostali zaczęli się powoli schodzić, a w Sali zaczął się robić
tłum, oczywiście nie obeszło się bez porannego narzekania. Mnie natomiast interesował
tylko stół Gryffindoru, a konkretnie to jedna osoba, której nie było! Jednak z
tego co wtedy zauważyłem nie brakowało tylko jego… pozostałych uczestników
również nie było… (co przyznaje trochę mnie uspokoiło..).
Po śniadaniu wszyscy
wybiegli z Hogwartu jak oszaleli… szli w stronę jeziora. Jedyna sensowna myśl
jaka mi, wtedy przyszła do głowy, to ta iż drugie zadanie ma się odbyć właśnie
tam. Gdy wszyscy pędzili, aby zająć najlepsze miejsce na trybunach, ja wolałem
złapać Pottera jeszcze przed startem, tak wiec ruszyłem w zupełnie innym
kierunku (Nie muszę mówić, że to było nie dozwolone. Prawda?). Oczywiście, tak
jak przypuszczałem, był tam. Tylko czemu do cholery był z nim Longbottom, gdzie
rudzielec i szlama.. z resztą to nie było ważne, właściwie interesowało mnie bardziej jego
zachowanie… jakby kogoś szukał...
Nagle usłyszałem
Dumbledore'a, który kazał zawodnikom zająć miejsca, co było jednoznaczne z tym,
że nie zdarzę mu powiedzieć, aby przypadkiem się nie utopił. Postanowiłem, więc wrócić
na trybuny zanim Pansy wyśle ekipę poszukiwawczą. Odchodząc odwróciłem
głowę , aby spojrzeć na niego po raz ostatni zanim zanurzy ten głupi łeb w
wodzie. To co zobaczyłem mnie zdziwiło… Longbottom dał mu jakieś świństwo…
Pierwsza myśl jaka mi przeszła przez głowę to: ''A spróbuj to zjeść, a nie
pocałujesz mnie póki dokładnie zębów nie wyszorujesz''. Niestety moje obawy
stały się rzeczywistością… wziął
to do ust… Stałem jak wmurowany, jednak po chwili bardziej byłem zmartwiony…
coś się działo.. jak by się dusił.. Przysięgałem w myślach, że jeśli coś się
stanie Potterowi... tłuścioch odpowie za to, i to nie tylko wywaleniem ze
szkoły.. Po chwili ten wariat Moody
wrzucił go do wody… ''A niech tylko minister się o tym dowie…'' Ciężko opisać
co stało się potem.. Potter… skoczył… Nie wiem nawet jak to opisać… z
resztą to nie było ważne, skoro nic mu nie było to nie zawracałem sobie dłużej tym głowy i ruszyłem w stronę
trybunów, gdzie stała Pansy i reszta Ślizgonów.
Nim zrobiłem jeden
krok po schodach, usłyszałem donośny, męski głos. Gdy się odwróciłem
zobaczyłem Mistrza Eliksirów, który kazał mi iść
za nim do gabinetu. Jak kazał, tak zrobiłem. Na ogół nie miałem żadnych
przeciwwskazań do wizyt u Severus'a, ale wolałem widzieć jak ten idiota wynurza
się cały i przede wszystkim żywy.
Gdy weszliśmy,
tradycyjnie rozlał nam po szklance wykwintnego wina, a ja usiadłem wygodnie na
kanapie. Trzeba było mu to przyznać, że jego prywatne komnaty były gustownie
urządzone.
Wziąłem kieliszek i
napiłem się łyk wina, gdy nagle Severus spytał zupełnie bez żadnego owijania w bawełnę ''Co cię łączy z Potterem''. Nie trzeba było być chyba jasnowidzem, żeby wiedzieć, że
to pytanie sprawiło, że zachłysnąłem się, a zawartość kieliszka znalazła się na
mojej koszuli. Gdy nie odpowiadałem (bo byłem zajęty czyszczeniem
koszuli) powtórzył pytanie z większą
powagą. Odpowiedziałem mu, że jedynie co mnie łączy z tym bliznowatym kretynem to
wzajemna nienawiść do siebie (No przecież nie mogłem powiedzieć mu prawdy!
No wiecie coś w stylu: Wiesz... Severusie ja i Potter codziennie uprawiamy
namiętny seks, wiesz tak bez zobowiązań… Choć jeśli chodzi o to ostatnie, to
sam już nie jestem pewny). On w odpowiedzi tylko coś odburknął i temat rozmowy
na szczęście przeniósł się na wygodniejsze tematy, co wcale nie znaczyło, że
zamierzał odpuścić.
Przesiedziałem u niego
jakąś godzinę, później wróciłem na trybuny..
z tego co zauważyłem zadanie dobiegało końca, a Potter skończył jako
przedostatni. Raczej skończyłby, gdyby dyrektor nie przyznał mu drugiego, ''za
niezwykły przykład moralności''. Zaskoczyło mnie to.. Potter przykładem
moralności? (Ciekawe co by zrobił, jakby dowiedział się, co ten jego przykład
moralności wyprawiał ze mną każdego dnia o północy. Ha! Te jego okulary spadły
z wrażenia, a pozostali zbierali by szczęki z podłogi! Też mi przykład
moralności… ale przynajmniej maiłem okazję się z niego ponabijać, a właściwie
podroczyć. To była jakaś dziwna część naszych spotkań).
Po zadaniu wszyscy
powrócili do zamku, gdzie robili co chcieli. Ja natomiast czekałem na list od
zielonookiego, w końcu skąd miałem wiedzieć, czy dzisiejsze spotkanie jest
odwołane czy nie.. Wiedziałem, że musi być pewne zmęczony… jednak wolałem się
upewnić.. w końcu przed zadaniem się spotkaliśmy… więc nie byłem pewny..
Czekałem, czekałem, aż
się nie doczekałem! W końcu się wkurzyłem, wyciągnąłem pergamin, pióro i tak
jak on nakreśliłem jedno zdanie ''Spotkanie aktualne? D.M.''
Ruszyłem do sowiarni,
wybrałem pierwszą, lepszą sowę z brzegu i wróciłem do dormitorium. Nim się
spostrzegłem przede mną stała Pansy z listem w ręce oraz z miną zwiastującą
zainteresowanie treścią owej wiadomości. Oczywiście wziąłem list, minąłem ją szerokim łukiem z chytrym
uśmieszkiem i poszedłem w stronę pokoju. Po drodze zdążyłem otworzyć kopertę i
wyjąć jej zawartość:
''Oczywiście, że spotkanie aktualne.
Następnym razem użyj zaklęcia: Sendletter1 i moje nazwisko. Będzie szybciej. I nikt się nie domyśli od kogo jest oraz przede wszystkim nie żąda czekolady…
Następnym razem użyj zaklęcia: Sendletter1 i moje nazwisko. Będzie szybciej. I nikt się nie domyśli od kogo jest oraz przede wszystkim nie żąda czekolady…
H.P
Ps. Wisisz mi czekoladę Malfoy''
A skąd ja mu miałem
wytrząsnąć czekoladę?! W tamtym akcie
desperacji przeszukałem cale zapasy Crabbe'a i Goyle'a, ale nie znalazłem tam
żadnej czekolady... same ciastka... batony, lizaki.
Te dwa przygłupy miały wszystko poza czekoladą, wziąłem więc pierwsze lepsze ciastka, które wydawały mi się dość treściwe, schowałem do szaty i wyszedłem do pokoju wspólnego od razu kierując się ku wyjściu. Oczywiście Pansy wraz z Millicentą próbowały ''wybadać'' gdzie to się wybieram o tak późnej porze. Zignorowałem je i powiedziałem, że jestem już dużym chłopcem, który potrafi o siebie zadbać. Powiedziawszy te słowa wyszedłem.
Te dwa przygłupy miały wszystko poza czekoladą, wziąłem więc pierwsze lepsze ciastka, które wydawały mi się dość treściwe, schowałem do szaty i wyszedłem do pokoju wspólnego od razu kierując się ku wyjściu. Oczywiście Pansy wraz z Millicentą próbowały ''wybadać'' gdzie to się wybieram o tak późnej porze. Zignorowałem je i powiedziałem, że jestem już dużym chłopcem, który potrafi o siebie zadbać. Powiedziawszy te słowa wyszedłem.
Do ''naszej'' Sali
dotarłem kilka minut przed czasem, gdyż chciałem być tam pierwszy, jako,
że jeszcze ani razu mi się nie udało.
Tego dnia było inaczej.
Gdy otworzyłem drzwi
od razu spojrzałem na parapet, na którym tak lubił siedzieć. Nie mogłem
zrozumieć, co on ma do tych parapetów, wiec usiadłem i zobaczyłem…. ten
niezwykły widok na zakazany las.. i jak by tak sięgnąć pamięcią wstecz, to
wszystkie okna, na których on siadał pokazywały ten sam niezwykły widok.
Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło, póki nie usłyszałem jego głosu ''Niezwykły widok prawda''. Jak na rozkaz odwróciłem głowę w jego kierunku, uśmiechał się delikatnie, ale nie tak jak zwykle głupkowato, w tym było uśmiechu coś ciepłego.. coś co sprawiło, że się zmieszałem, wiec - odpowiedziałem mu jedynie ciche ''tak''. Po chwili jednak odzyskałem fason, wstałem, wyciągnąłem ciastka, które zwędziłem chłopakom i powiedziałem, że nie mieli czekolady. On natomiast stał cicho… po czym powiedział, że dziękuje, ale nie przepada za ciastami (Ja głupi grzebałem tym kretynom w rzeczach, a on mi mówi, że nie lubi ciastek?! A niech się nimi wypcha). Specjalnie mnie to nie uraziło, w końcu ich nie kupowałem. Położyłem je wiec gdzieś na bok i już chciałem go pocałować, abyśmy przeszli do ''obiecanych'' mi wcześniej spraw, ale on spojrzał na mnie tylko i powiedział, że jest zmęczony. Stałem jak wryty. Przecież pytałem się go, czy spotkanie aktualne. Minęła chyba chwila zanim spytałem się go, wiec po co tu przylazł… On wzruszywszy ramionami odpowiedział, że porozmawiać, tak jak zazwyczaj po seksie…(Taaa i tu kolejna sprawa, w której was okłamałem… jako, że dziwne było mi spać po chwilach namiętności. Postanowiłem, że skoro nie śpi to zajmiemy ten czas na ''poznawanie siebie''. No wiecie, chodzi o rozmowy). Tak więc położyliśmy się na łóżku (które o dziwo jeszcze nim było) i rozmawialiśmy.
Rozmowy z nim zawsze były ciekawe, poznawałem te strony, których nie znałem, a ja pokazywałem mu siebie nie jako ''cynicznego i perfidnego'', tylko takiego co nikt nie znał. Nie wiem ile czasu minęło, gdy zapytałem go o tajemnice, którą nie zna nawet Granger, czy Weasley (wiem, było to ryzykowne posunięcie). Odpowiedzi nie usłyszałem, nawet choćby takiej jak: ''Chyba śnisz Malfoy, że cokolwiek ci powiem'', lecz gdy odwróciłem głowę w jego stronę. Zobaczyłem, że miał zamknięte powieki…
Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło, póki nie usłyszałem jego głosu ''Niezwykły widok prawda''. Jak na rozkaz odwróciłem głowę w jego kierunku, uśmiechał się delikatnie, ale nie tak jak zwykle głupkowato, w tym było uśmiechu coś ciepłego.. coś co sprawiło, że się zmieszałem, wiec - odpowiedziałem mu jedynie ciche ''tak''. Po chwili jednak odzyskałem fason, wstałem, wyciągnąłem ciastka, które zwędziłem chłopakom i powiedziałem, że nie mieli czekolady. On natomiast stał cicho… po czym powiedział, że dziękuje, ale nie przepada za ciastami (Ja głupi grzebałem tym kretynom w rzeczach, a on mi mówi, że nie lubi ciastek?! A niech się nimi wypcha). Specjalnie mnie to nie uraziło, w końcu ich nie kupowałem. Położyłem je wiec gdzieś na bok i już chciałem go pocałować, abyśmy przeszli do ''obiecanych'' mi wcześniej spraw, ale on spojrzał na mnie tylko i powiedział, że jest zmęczony. Stałem jak wryty. Przecież pytałem się go, czy spotkanie aktualne. Minęła chyba chwila zanim spytałem się go, wiec po co tu przylazł… On wzruszywszy ramionami odpowiedział, że porozmawiać, tak jak zazwyczaj po seksie…(Taaa i tu kolejna sprawa, w której was okłamałem… jako, że dziwne było mi spać po chwilach namiętności. Postanowiłem, że skoro nie śpi to zajmiemy ten czas na ''poznawanie siebie''. No wiecie, chodzi o rozmowy). Tak więc położyliśmy się na łóżku (które o dziwo jeszcze nim było) i rozmawialiśmy.
Rozmowy z nim zawsze były ciekawe, poznawałem te strony, których nie znałem, a ja pokazywałem mu siebie nie jako ''cynicznego i perfidnego'', tylko takiego co nikt nie znał. Nie wiem ile czasu minęło, gdy zapytałem go o tajemnice, którą nie zna nawet Granger, czy Weasley (wiem, było to ryzykowne posunięcie). Odpowiedzi nie usłyszałem, nawet choćby takiej jak: ''Chyba śnisz Malfoy, że cokolwiek ci powiem'', lecz gdy odwróciłem głowę w jego stronę. Zobaczyłem, że miał zamknięte powieki…
CDN…
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
___________________________________________________________________________________________________________
1 Sendletter ( ang.) wysłać list
– Zaklęcie mojego autorstwa. Z czasem pojawi się ich więcej (tak
myślę….)
Drodzy Czytelnicy!
Macie prawo być na mnie wściekli i większość już planuje na mnie zamach, ale po przeczytaniu drugiego rozdziału się byłam z siebie bardzo nie zadowolona. Doszłam do wniosku, że schrzaniłam rozdział. Oczywiście ja, jak to ja musiałam przeżywać równy tydzień, tym samym zawalając termin.
Jednak to nie tylko wina moich lamentów. Brak weny, upały/gorąco (które znoszę tragicznie) też miały w tym swój udział.
Powtórzę, co już kiedyś pisałam - bardzo przyjemnie się czytało i z niecierpliwością będę oczekiwać kolejnej części ^-^
OdpowiedzUsuńKim
a ja przyłączam się do komentarza Kim i nic dodać nic ująć :D
OdpowiedzUsuńYubin
W końcu fantastyczne tak jak zawsze :D
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetne, z ta czekoladą było boskie, może Severus się domyśla co łączy Malfloya z Potterem....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia