Zapraszam na Rozdział 6.2 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
***
Muzyka w Tle: ON/OFF - Futatsu No Kodou To Akai Tsumi
Rozdział VI.II
____________________________________________________________________________________________________________
Przez cały czas o nim myślałem… Jednak coś zagłuszało te myśli.. Rozkaz.. przez niego chodziłem jak marionetka myśląc jak mógłbym wykonać zadanie..
Pierwsze zadanie wydawało się nie takie trudne, jednak w rzeczywistości było inaczej, bo niby jak miałem wpuścić na teren szkoły pozostałych Śmierciożerców, tak aby nikt się nie zorientował…
Aż w końcu zainspirowałem się opowieścią Grahama Montaigne, który padł ofiarą tych przeklętych rudowłosych klonów w ramach odwetu na nie istniejącej już ''brygadzie inkwizycyjnej''. Opowiedział że, będąc zamkniętym w Szafce Zniknięć, trwał w stanie zawieszenia pomiędzy Hogwartem a sklepem Borgina i Burkesa. To było, to czego potrzebowałem w wykonaniu zadania. Wtedy pozostało mi ją tylko przenieść w miejsce, gdzie nikt nie będzie mi przeszkadzał w napawaniu tego magicznego mebla.
Co dziennie poświęcałem godziny na naprawienie tej głupiej szafki, ale nie zrobiłem żadnych postępów. Miałem dość... zwłaszcza, że miałem jeszcze jedno zadanie do wykonania.. Miałem zabić dyrektora ( Pamiętacie co mówiłem o Dumbledore? Chodzi mi o fakt, że wykorzystuje uczniów… Ten Gad wcale lepszy nie był! Jak mówiłem.. są siebie warci) . Wracając jednak do tematu.
Osobista konfrontacja odpadała, to oczywiste, że w walce bym przegrał w końcu to był ''najpotężniejszy czarodziej świata''.
Poszedłem do ''trzech mioteł'' i wręczyłem Katie Bell podarunek dla naszego dyrektora. Oczywiście rzuciłem na nią Imperio by później nic nie pamiętała oraz kazałem jej tego nie otwierać (Dla jej własnego dobra). Gdy zrobiłem to co trzeba odszedłem i już miałem wychodzić, gdy zobaczyłem Jego.. Jak zwykle w towarzystwie szlamy i rudzielca.. Moje serce znów zabiło szybciej, nasze oczy się spotkały, a ja poczułem nie zrozumiałą tęsknotę za czymś. Zupełnie tego nie rozumiałem.. czemu za każdym razem, gdy widziałem na mojej drodze te zielone oczy moje serce biło jak szalone. Wzrastało we mnie pragnienie, którego nie rozumiałem.
Jednak szybko się otrząsnąłem i wyszedłem. Tego samego dnia usłyszałem o ataku na Katie Bell.. kretynka, wcale jej nie żałowałem.. skoro była na tyle głupia, że nie potrafiła się dostosować do polecenia to nie moja wina. Kazałem jej tego nie ruszać.
Choć bardziej wkurzył mnie fakt, że przez tą kretynkę nie udało mi się wykonać zadania. Nie dość, że nie mogłem naprawić tej głupiej szafki, to jeszcze Dumbledore żył .
Choć bardziej wkurzył mnie fakt, że przez tą kretynkę nie udało mi się wykonać zadania. Nie dość, że nie mogłem naprawić tej głupiej szafki, to jeszcze Dumbledore żył .
Następnego dnia nie interesowało mnie nic, nawet nabijanie się z tego przygłupa Weasley'a, liczyło się tylko wykonanie zadania..
Gdy szedłem jak zwykle na piąte piętro do pokoju życzeń, aby naprawiać ten głupi mebel.. zatrzymałem się w pół drogi. Zobaczyłem go.. moje serce zabiło szybciej… Siedział na schodach koło Greanger… zbyt blisko, trzymał ją za rękę, ona oparła głowę o jego ramię... poczułem ścisk, jakby serce zaczęło rozpadać się na tysiąc kawałków…
Następnego wieczora potrzebowałem spokoju.. musiałem wszystko sobie przemyśleć, wiec schowałem się za kolumną na schodach i czytałem jedną z tych książek zabranych z domu… Mój spokój nie trwał długo usłyszałem jego głos… tym razem umówił się z tą wariatką.. Znowu poczułem zazdrość i ból…
Poszedłem jednak dalej naprawiać tą przeklętą szafkę, lecz tym razem zrobiłem krok do przodu. W końcu po wielu próbach prawie mi się udało..
Pech niestety chciał, że ten cholerny charłak złapał mnie i zaprowadził do profesora Slughorn'a… musiałem skłamać, że chciałem się wkręcić nie zaproszony… choć tak naprawdę chciałem stamtąd pójść. Najgorsze było to, że on też tam był… świetnie kolejny raz wyszedłem na kretyna tylko, dlatego że nie mogłem powiedzieć, że wykonuję zadanie dla Czarnego Pana.. Na moje szczęście Snape też tam był.. i jak zwykle uratował mi tyłek… Wyprowadził mnie stamtąd po drodze rzucając oskarżeniami…
''- Ja wykonuję to zadanie. On mnie wybrał, mnie. Nie zawiodę go.
- Ty się boisz Draco. Próbujesz to ukryć, ale nie umiejętnie. Wiec pozwól sobie pomóc
- Nie! On wybrał mnie! Nie odbierzesz mi sławy…''*
Opuściłem korytarz w pośpiechu. Nie wierzyłem w co wtedy powiedziałem.. Najgorsze było, to że miał racje.. bałem się.. tyle, że sam nie wiedziałem jeszcze czego…
Nastała przerwa świąteczna, a ja po raz drugi w życiu spędziłem ją w Hogwarcie… Nawet Potter wyjechał.. Miałem za dużo czasu… za dużo na rozmyślanie..
Po przerwie przeczytałem w proroku o ataku na dom Weasley'a… i znów, to głupie uczucie. Nie mogłem zrozumieć czemu, ale musiałem się dowiedzieć czy mu nic nie jest.. wiedziałem jednak, że to sprzeczne z tym co podpowiadał mi umysł..
Tego samego dnia dowiedziałem się również, że kolejna próba zabicia Dumbledore'a zakończyła się nie powodzeniem… Tym razem ofiarą padł rudzielec… (nie przeczę było by to szczęście w nieszczęściu… Gdyby Potter go nie uratował!) Weasley trafił do szpitala, a ja w dalszym ciągu nie wykonałem zadania..
Później poszedłem na piąte piętro zrobić kolejną próbę, tym razem użyłem żywej istoty… i tak jak poprzednim razem zakończyło się to sukcesem…
Presja rosła każdym dniem… bałem się tego co będzie, a Dumbledore wciąż żył.. do tego dochodziły wszystkie emocje, gdy tylko na drodze pojawiał mi się bliznowaty Gryfon. Byłem w rozsypce. Tego samego wieczora coś do mnie wróciło, jak by zniekształcone wspomnienia odzyskały częściowo dawny kształt.. Ja, On i nasza sala, łazienka prefektów.. wszystko wróciło, ból związany z porzuceniem, tyle, że z zdwojoną siłą.. W końcu zrozumiałem. To moje serce podjęło próbę walki z otępiałym umysłem… To ono sprawiało, że byłem rozdarty..
Odzyskałem częściową władzę nad umysłem i tym samym poleciała pierwsza łza… Leżałem w łóżku rozmyślając o tym co było i o tym co jest… Nie byłem wstanie zasnąć…
Następnego dnia wszedłem do wielkiej Sali i zobaczyłem jego rozmawiającego z Katie Bell, wiec uciekłem.. Byłem załamany miłość mojego życia dowiedziała się o wszystkim…
Spadłem na samo dno.. czułem napływające łzy.. przyśpieszyłem więc w kroku…
W końcu i dotarłem do łazienki na pierwszym piętrze i dałem się ponieść emocją, łzy były jak stal.Serce waliło jak szalone.... było mi gorąco ściągnąłem, więc kamizelkę spojrzałem w lustro i twarz, którą widziałem napawała mnie obrzydzeniem… moja własna twarz była okropna..
Po chwili usłyszałem zbliżające się kroki, wiedziałem kto to był, lecz nie chciałem aby widział mnie w takim stanie. Nie zasłużyłem na jego spojrzenie.
Stanął po drugiej stronie.. nie wyciągnął różdżki... powiedział, tylko, że wie co zrobiłem. Spojrzałem na niego, tak bardzo chciałem schować się w jego ramionach. Powiedzieć, że nie chciałem, że zostałem zmuszony, ale byłem za bardzo przerażony by to zrobić. Bałem się, że nie zrozumie, więc jako pierwszy rzuciłem zaklęcie w jego stronę…
Tak zaczęła się kolejna potyczka między nami, aż w końcu on rzucił zaklęcie Sectumsempra…
Umierałem wykrwawiając się na śmierć... płakałem... ból był nie do zniesienia… Choć z drugiej strony czyż to nie było romantyczne? Osoba, którą kochałem przyczyniła się do mojej śmierci… Byłem gotowy umrzeć, jeśli tylko sprawiłoby mu to radość.. Nie zależało mi na niczym więcej…
Zanim jednak zamknąłem oczy na zawsze usłyszałem kogoś i w tym momencie jakby krew wracała na swoje miejsce… Widziałem ciemność… szarość, rozmazany obraz… słyszałem rozmowę, dwa znajome głosy…
'' - Nie wiedziałem, że jesteś na tyle głupi by używać zaklęć, których nie znasz. Poza tym czy ja przypadkiem nie kazałem Tobie głupi dzieciaku podczas naszych zajęć Okulmentacji, abyś trzymał się od niego daleka?
- Przecież trzymałem się z daleka… To on postanowił mnie śledzić na życzenie tej różowej ropuchy..
- A ty postanowiłeś w tym roku. Naprawdę jesteście siebie warci.. Dodam jeszcze, że jesteście gorsi niż dwie napalone nastolatki. On jest Śmierciożercą tylko dlatego, że nie potraficie wytrzymać bez siebie dłużej niż pięć minut.. Czarny Pan wiedział co robi, nie jest głupi. Nie to co wy..
Teraz wolałbym żebyś już wyszedł. Draco niedługo powinien się obudzić, a nie chce tu pobojowiska i kolejnej ofiary.''
Wymamrotałem coś i chwilę później podeszła do mnie czarna postać i kazała coś wypić. Znowu widziałem ciemność…
Obudziłem się cały otępiały, całą klatkę piersiową rozrywał ból. Gdy dotknąłem owe miejsce poczułem materiał bandażu… a więc to nie był sen – pomyślałem. Następnie rozejrzałem się. Byłem w prywatnych komnatach Severusa.
Do głowy przychodziły mi obrazy z owego feralnego dnia, w którym mój ukochany dowiedział się o tym co chciałem zrobić. Przypomnienie własnej śmierci.. Łzy napływały mi do oczu. Po policzku ściekła jedna łza, szybko ją jednak wytarłem ponieważ usłyszałem czyjeś kroki. Nie miałem wątpliwości do kogo należą.
Do głowy przychodziły mi obrazy z owego feralnego dnia, w którym mój ukochany dowiedział się o tym co chciałem zrobić. Przypomnienie własnej śmierci.. Łzy napływały mi do oczu. Po policzku ściekła jedna łza, szybko ją jednak wytarłem ponieważ usłyszałem czyjeś kroki. Nie miałem wątpliwości do kogo należą.
Severus podszedł do mnie wyprzedzając moje pytanie mówiąc, że byłem nie przytomny kilka dni, a później sam spytał o to jak się czuję. Odburknąłem coś o tym, że nawet całkiem nie źle.. następnie mi podał jakiś eliksirna szybki zrost blizn.. Gdy podtykał mi pod nos eliksir ja powiedziałem mu, że nie chcę oraz, że nie będę mu tłumaczył dlaczego bo i tak nie zrozumie.
On tylko prychną w ten swój oczywisty dla siebie sposób, odłożył go na półkę z nadzieją, że się rozmyślę… Westchnął, spojrzał na mnie i zadał po raz kolejny to samo pytanie ''Co cię łączy z Potterem'' tym razem jednak dodał ''i lepiej żebyś tym razem powiedział mi prawdę. Draco''. Pierwszą moją myślą było, że skoro wiedział o wszystkim, to po co pytał, a drugą.. czy w ogóle mu chciałem powiedzieć… skoro to było nieodwzajemnione, to po co w ogóle o tym miałem mówić. Siedziałem przez chwilę bez ruchu bijąc się z myślami, a po chwili zdecydowałem jednak mu powiedzieć
''Kocham Go''. Mój głos był suchy, a ja sam miałem ochotę zapaść się pod ziemie, były to słowa nigdy nie wypowiedziane na głos.. szkoda, że On tego nie mógł usłyszeć..
Spojrzałem na Snape'a by zobaczyć jego reakcję. Jego twarz była taka jak zwykle, nie było na niej żadnego zdziwienia, zniesmaczenia czy pogardy.. Usłyszałem tylko jego westchniecie, a później…
On tylko prychną w ten swój oczywisty dla siebie sposób, odłożył go na półkę z nadzieją, że się rozmyślę… Westchnął, spojrzał na mnie i zadał po raz kolejny to samo pytanie ''Co cię łączy z Potterem'' tym razem jednak dodał ''i lepiej żebyś tym razem powiedział mi prawdę. Draco''. Pierwszą moją myślą było, że skoro wiedział o wszystkim, to po co pytał, a drugą.. czy w ogóle mu chciałem powiedzieć… skoro to było nieodwzajemnione, to po co w ogóle o tym miałem mówić. Siedziałem przez chwilę bez ruchu bijąc się z myślami, a po chwili zdecydowałem jednak mu powiedzieć
''Kocham Go''. Mój głos był suchy, a ja sam miałem ochotę zapaść się pod ziemie, były to słowa nigdy nie wypowiedziane na głos.. szkoda, że On tego nie mógł usłyszeć..
Spojrzałem na Snape'a by zobaczyć jego reakcję. Jego twarz była taka jak zwykle, nie było na niej żadnego zdziwienia, zniesmaczenia czy pogardy.. Usłyszałem tylko jego westchniecie, a później…
''– Kiedy byłeś pół przytomny podałem ci eliksir, który będzie niwelować działanie znaku, przestaniesz myśleć jak marionetka. Choć z tego co zauważyłem częściowo podjąłeś samodzielnie walkę – i słusznie, co jednak nie znaczy, że nie musisz wykonać zadania.
- Niby jak mam to zrobić ? Skoro dwie próby zabicia tego starca się nie powiodły..
- Bo źle się za to zabrałeś.
- Mam niby stanąć z nim twarzą w twarz? Przecież to z góry przegrana sprawa..
- Nie do końca.. profesor Dumbledore umiera. Szybka śmierć będzie dla niego wręcz wybawieniem. Dlatego też nie będzie stawiał oporów.
- Jak to umiera?
- Nie twoja sprawa. Ty się lepiej skup na wykonaniu zadania dla Czarnego Pana. Resztę zostaw mnie. Kiedy Dumbledore wróci masz to zrobić
- Jakoś się nie zdziwiłeś, kiedy powiedziałem, co czuje do Pottera
- Macie mnie oboje za za idiotę? Wiedziałem o wszystkim od samego początku. W prawdzie najpierw miałem przypuszczenia, a później podczas drugiego zadania nie miałem już żadnych wątpliwości.
Dziwiło mnie jednak twoje nieudolne kłamstwo.
Dziwiło mnie jednak twoje nieudolne kłamstwo.
- Nie rozumiem…
- Jak byś nie był pochnołnięty Potterem, to byś pewnie usłyszał na czym polegało drugie zadanie
- Wiem na czym polegało. Mieli znaleźć jakiś skarb, a o ile dobrze pamiętam. Tym ''skarbem'' dla niego jest ten głupi rudzielec… Nie ja!
- Jesteś aż tak zazdrosny, by niczego nie zauważyć? Naprawdę spodziewałem się czegoś innego po tobie Draco.. ''
Już chciałem mu coś powiedzieć, ale rzucił to swoje ''Nie chce więcej o tym słyszeć, sami musicie w końcu dojść do porozumienia'', a później kazał mi wypoczywać.
Jeśli wtedy istniała osoba, w którą chętnie strzelił bym Avadą. To tą osobą był w tamtej chwili właśnie Severus. Zastanawiało mnie, co chciał przez to powiedzieć.. Swoją drogą ciekawiło mnie również dokąd to też nasz ''kochany'' dyrektor się udał i dlaczego mam przeczucie, że Harry był razem z nim..
Tego samego dnia opuściłem komnaty Severusa i byłem normalnie na zajęciach. Oczywiście jak przypuszczałem Harry'ego nie było. Miałem też dziwne wrażenie, że szlama i wiewiór wraz ze swoją siostrzyczką cały czas się na mnie patrzyli. Pewnie powiedział im o tym co się wydarzyło.
Nie chciałem ich współczucia ani zrozumienia. Chciałem zrozumienia tylko od jednej osoby od nikogo więcej...
Nie chciałem ich współczucia ani zrozumienia. Chciałem zrozumienia tylko od jednej osoby od nikogo więcej...
Nadszedł czas wykonania obydwóch zadań. Na pierwszy ogień poszło wpuszczenie Śmierciożerców na teren Hogrartu, a później zabicie Dumbledore'a. Nie chciałem go zabijać, nawet jeśli wiedziałem, że i tak umiera, ale musiałem..
Ruszyłem szybkim krokiem z wyciągniętą różdżką. Starałem się być pewny siebie.
Wiedziałem, że z kimś rozmawiał i choć tak naprawdę wiedziałem z kim, wolałem udać, że tego nie wiem.
Skłamał… Jakie to oczywiste. Kazał mu się schować i patrzeć jak upadam jeszcze niżej. Zwykły Śmierciożeca. O to mu chodziło, abym wyszedł na jego oczach na zabójcę. Jednak musiałem trzymać się roli.. w końcu go rozbroiłem…
Skłamał… Jakie to oczywiste. Kazał mu się schować i patrzeć jak upadam jeszcze niżej. Zwykły Śmierciożeca. O to mu chodziło, abym wyszedł na jego oczach na zabójcę. Jednak musiałem trzymać się roli.. w końcu go rozbroiłem…
Poniosły mnie w końcu emocje, znów nie potrafiłem opanować łez. Tłumaczyłem mu, że on mnie zabije jeśli tego nie zrobię.
Ten stary Trzmiel doskonale wiedział, że nie do niego jest to kierowane, wiedział że wszystko kierowane jest do Pottera.
Ten stary Trzmiel doskonale wiedział, że nie do niego jest to kierowane, wiedział że wszystko kierowane jest do Pottera.
Nagle usłyszałem kroki pozostałych.. Nie chciałem by zobaczyli mnie w takim stanie.
Głos mojej ciotki niczym wąż, który chciałby rozwiać wszystkie wątpliwości dotyczące wypowiedzenia zaklęcia.. Nie chciałem, nie mogłem.. nie kiedy on to widział..
Głos mojej ciotki niczym wąż, który chciałby rozwiać wszystkie wątpliwości dotyczące wypowiedzenia zaklęcia.. Nie chciałem, nie mogłem.. nie kiedy on to widział..
Nagle głos Sewerusa wypowiadającego śmiercionośne zaklęcie… Nie wierzyłem w to co się właśnie stało… Patrzyłem na bezwładne ciało Dumbledore'a spadające w dół… Później potoczyło się zbyt szybko.. Ruszyłem szybkim krokiem za Severusem, a Bellatrix niszczyła wszystko co napotkała na swej drodze niczym pięcioletnie dziecko
Dotarliśmy do Hadrida, a tuż za nami usłyszałem czyjeś kroki, gdy się odwróciłem zobaczyłem jego… Wrzeszczał.. chciałem z nim porozmawiać, ale Snape mi nie pozwolił i kazał iść do reszty… Rzuciłem w jego stronę tęskne spojrzenie, lecz w jego pięknych zielonych oczach widziałem jedynie odrazę.
CDN...
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
____________________________________________________________________________________________________________
* Fragment wzięty z filmu ''Harry Potter i Książę Pół Krwi''
Witajcie!
Tak, wiem. W tym rozdziale znowu było mało Draco i Harry'ego, ale cóż ta część skupia się głównie na zadaniu Dracona, więc nie miałam zbytniego pola do popisu.
Tak odnośnie zakończenia… Mam już dwie wersje.. ale i tak żadnego nie jestem pewna….
A tak w ogóle, to jak myślicie Draco i Harry mają szansę na szczęśliwe zakończenie?
Tyle emocji w jednym tekście... niesamowite, naprawdę.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa czy ta historia będzie miała szczęśliwe zakończenie.
Życzę dużo weny i czasu do pisania, z niecierpliwością czekam na kolejną część,
Kim
Oczywiście, że Draco i Harry mają szansę na szczęśliwe zakończenie, tylko niech przestaną zachowywać się jak dzieci i wszystko sobie wytłumaczą!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, o co chodzi z tym drugim zadaniem ;p Snape taki tajemniczy XD
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
Życzę weny i czasu!
Ja już chce ciąg dalszy! ^^ Pewnie że mają szansę na szczęśliwe zakończenie i nawet pozwolę sobie dodać że jak nie będzie happy endu to będę bardzo zawiedziona :)
OdpowiedzUsuńYubin
Już się nie mogę doczekać zakończenia. Każdy chciałby szczęśliwego zakończenie ale jakoś go sobie nie wyobrażam tych dwoje jest zbyt narwanych . Te dialogi są super robią klimat:)
OdpowiedzUsuńsandy123
Oh na brodę Merlina ! Co za emocje ! Ty śmiesz mówić (w sumie to pisać ) że nie będzie szczęśliwego zakończenia jak tak można gwarantuje ci crucio od samego Czarnego Pana jeżeli ich rozdzielisz . Tak więc życzę weny wstaw szybko Majka :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńach ile tutaj emocji, niech sobie na spokojnie wszystko wyjaśnią....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia