Zapraszam
na Rozdział 7.1 Wspomnień Młodego Malfoy'a.
Życzę miłego czytania!
***
Muzyka
w Tle: ON/OFF - Futatsu No Kodou To Akai
Tsumi
Rozdział VII.I
_________________________________________________________________________________________________________________
Nic nie szło po mojej
myśli.. myślałem, że Severus wyraźnie powiedział, że mamy sobie wszystko
wyjaśnić. To była idealna okazja.. ale nie bo przecież Severus wiedział
najlepiej..
Myślałem, że zwariuje… Jego oczy znowu mnie
nienawidziły… Zastanawiałem się czy to wszystko w ogóle ma sens…
Wierzyć w szczęście,
kiedy z góry było wiadomo, że stoimy po dwóch stronach barykady.. On Gryfon, ja
Ślizgon.. On wybraniec… a ja.. nie doszły zabójca Dumbledore'a.. do tego
Śmierciożerca…
Od pamiętnego dnia
minęło już kilka miesięcy… od tamtej pory siedziałem w domu.. znów wróciłem do
tego przeklętego wiezienia. Oczywiście przez cały ten czas musiałem udawać, że
traktuje tę kreaturę z szacunkiem… aż chciało mi się tym wymiotować.
Byłem na każdym
zebraniu wewnętrznego kręgu.. Siedziałem koło ojca, którego uwolniono z
Azkabanu.. Patrzyłem na torturowanych ludzi i choć skręcało mnie od samego
patrzenia, musiałem być twardy i nie dać się ponieść emocją..
Na każdym zebraniu
poruszany był jego temat.. Ten cholerny gad mówił o jego śmierci jakby to było
coś oczywistego, a ja nie mogłem się odezwać.
Nie patrzyłam na niego,
nie byłem w stanie.. a mimo, to przez cały czas miałem wrażenie, że gdy o nim
mówił patrzył się ukradkiem na mnie… to jednak nie było takie złe w porównaniu
z tym co stało się później..
Najgorsze było to kiedy wybierał różdżkę, którą miał go zabić.. Nikt się nie zgłosił na ochotnika, aż w końcu ta gadzina wybrała różdżkę mojego ojca… Miałem ochotę zatłuc go gołymi rękoma...
Nie obchodziło mnie upokorzenie mojego ojca.. zasłużył na coś znacznie gorszego niż strata różdżki.
Najgorsze było to kiedy wybierał różdżkę, którą miał go zabić.. Nikt się nie zgłosił na ochotnika, aż w końcu ta gadzina wybrała różdżkę mojego ojca… Miałem ochotę zatłuc go gołymi rękoma...
Nie obchodziło mnie upokorzenie mojego ojca.. zasłużył na coś znacznie gorszego niż strata różdżki.
Nic nie powstrzymywało
mnie od zabicia go nic.. ani ojciec, ani matka, ani dystans… powstrzymywał mnie
tylko mój własny strach… Strach przed tym, że już nigdy nie zobaczę tych
zielonych oczu Harry'ego.
Błagałem w myślach,
aby to zebranie skończyło się jak najszybciej.. Nie mogłem już wytrzymać.. Łzy
znowu cisnęły mi się na widok martwej kobiety.. Tym razem znałem ofiarę.. Była
to profesor ucząca mugoloznastwa… Błagała Severua, a ten ani drgnął.. Nie
mogłem na to patrzeć.. aż w końcu ten ogromny wąż ją połknął…
Po zebraniach szybko
kierowałem się do swojego pokoju często słysząc komentarze typu ''Ej. Malfoy,
czy twój chłoptaś nie mógłby ułatwić Czarnemu Panu zadania i strzelić w siebie
Avadą?'' i odchodzili śmiejąc się w niebo głosy.. Furia rosła z każdym
komentarzem, aczkolwiek nie mogłem dać im tego pokazać.. wcześniej udawałem, że
nie wiem o co im chodzi. Natomiast później po prostu zacząłem to ignorować. Miałem tego serdecznie
dość… to nie było na moje nerwy, a jedyna osoba, której mogłem zaufać straciła
moje zaufanie z chwilą w której nie pozwolił mi z nim porozmawiać…
Kiedy byłem już w
swoim pokoju mogłem wreszcie odetchnąć z ulgą, że mu nic nie jest oraz wracałem
do rozmyślań o Severusie oraz po której stronie jest.. Był wierny Czarnemu
Panu, czy też nieźle udawał..? Przed snem
przypominałem sobie tę nie wyraźną rozmowę, tuż przed tym zanim po raz kolejny
straciłem przytomność.. Ciekaw byłem z kim Snape w tedy rozmawiał…
Ten głos.. wiedziałem,
że skądś go znam… ale nie byłem pewien do kogo należał… Miałem na myśli tylko
jedną osobę, ale to nie było raczej możliwe, aby to był on…
Tak mijały dni.
Nastały jego urodziny.. Czarny Pan postanowił wysłać mu prezent w postaci
ataku. Wysłał Dołohowa oraz Yaxleya. Jednak kiedy wrócili nic nie
pamiętali, a mi po raz pierwszy od wielu miesięcy chciało mi się śmiać.
Musiałem się jednak powstrzymać, przynajmniej do momentu, w którym to znowu
zaszyję się w swoim pokoju pozwalając sobie na odrobinę wytchnienia.
Jednak postanowiłem poczekać na
Severusa i wszystko wyjaśnić. Musiałem się wszystkiego dowiedzieć.. Nie
chciałem żyć w niewiedzy.
Gdy zebranie się skończyło wyszedłem jako pierwszy, chciałem mieć
pewność, że mi nie ucieknie. Wszyscy już wyszli, a właściwie prawie wszyscy. W
Sali został jeszcze Severus jednak nie wyszedł, a drzwi od Sali zamknęły się.
Czekałem na niego dwadzieścia może więcej minut na schodach i już powoli przesypiałem, gdy wyszedł on. Szybkim ruchem stanąłem mówiąc mu, że musimy porozmawiać. Natomiast on odpowiedział, że innym razem porozmawiamy bo wtedy nie mógł, w końcu w Hogwarcie zostawił Śmierciożerców, a jako Dyrektor tej szkoły musiał ich przypilnować. Traciłem cierpliwość i podniesionym tonem powiedziałem, że jest mi to winny. Severus tylko westchnął i zabrał nas w ustronne miejsce:
Czekałem na niego dwadzieścia może więcej minut na schodach i już powoli przesypiałem, gdy wyszedł on. Szybkim ruchem stanąłem mówiąc mu, że musimy porozmawiać. Natomiast on odpowiedział, że innym razem porozmawiamy bo wtedy nie mógł, w końcu w Hogwarcie zostawił Śmierciożerców, a jako Dyrektor tej szkoły musiał ich przypilnować. Traciłem cierpliwość i podniesionym tonem powiedziałem, że jest mi to winny. Severus tylko westchnął i zabrał nas w ustronne miejsce:
- Słucham. Co jest tak ważne, aby ryzykować
życie uczniów.
-
Ryzykować? Ty już je ryzykujesz pozwalając Śmiecriożercą wałęsać się po tej szkole,
powinieneś..
- Nie mów mi smarkaczu, co powinienem.
Będziesz się teraz kłócił, czy powiesz wreszcie, czego chciałeś?
- Czemu nie pozwoliłeś mi z nim porozmawiać…
Sam przecież mówiłeś, że mamy sobie wszystko wyjaśnić…
- Jesteś aż tak głupi by rozmawiać o
Potterze tutaj?
Naprawdę spodziewałem się większej inteligencji od Ciebie. Ryzykujesz w tym momencie nie tylko swoje życie, ale także i moje.
Jednak odpowiem ci na Twoje pytanie jeśli ono sprawi, że poczujesz się lepiej.
Naprawdę spodziewałem się większej inteligencji od Ciebie. Ryzykujesz w tym momencie nie tylko swoje życie, ale także i moje.
Jednak odpowiem ci na Twoje pytanie jeśli ono sprawi, że poczujesz się lepiej.
Nie pozwoliłem Wam na rozmowę, bo widziałeś jaki Potter był.
Nie muszę ci chyba przypominać, że prawie Cię zabił.
Twoje tłumaczenia nie miały by sensu.. podobnie jak moje, a pogorszyły by tylko sytuacje...
A teraz jeśli pozwolisz obowiązki dyrektora czekają, czy masz jeszcze jakieś pytania?
Nie muszę ci chyba przypominać, że prawie Cię zabił.
Twoje tłumaczenia nie miały by sensu.. podobnie jak moje, a pogorszyły by tylko sytuacje...
A teraz jeśli pozwolisz obowiązki dyrektora czekają, czy masz jeszcze jakieś pytania?
Jeśli nie,
to chciałbym opuścić ten dwór najszybciej jak można.
- Heh.. a jakiś czas temu lubiłeś tu bywać.. W
zasadzie mam jedno... Po czyjej jesteś stronie?
- Co, to za pytanie?
- Przyznaj się lepiej, że jesteś po
stronie Voldemorta i masz głęboko co się z Potterem stanie.
- Jak śmiesz wymawiać imię Czarnego Pana
- Będę mówił jak mi się podoba. Nie boję się
go!
- A powinieneś, chyba, że zaraziłeś się
głupotą od Pottera, co wcale by mnie to nie zdziwiło.
Dla twojej informacji nie jestem po stronie ani Pottera, ani Czarnego Pana. Jestem po swojej stronie i mam dość tej rozmowy.
Dla twojej informacji nie jestem po stronie ani Pottera, ani Czarnego Pana. Jestem po swojej stronie i mam dość tej rozmowy.
Wypowiadając te zdanie odszedł, a ja nie zdążyłem spytać się o jeszcze
jedną rzecz. Jednak ulżyło mi.. Severus choć się nie przyznał, to sam miał dość tego wszystkiego. Byliśmy w podobnej sytuacji..
Tyle, że to nie jego ukochany był ścigany przez szaleńca.
Nie wiem ile minęło od tamtej pory. Zwłaszcza, że dni dłużyły mi się nie
miłosiernie.. na spotkaniach nie było żadnego słowa o Harrym.. była raczej mowa
o jakiejś czarnej różdżce, że ponoć była najpotężniejsza. Głównie chodziło o
to, że ta kreatura ją chciała mieć.. (Jakie to było oczywiste, szaleniec chce
większej mocy. Jak o tym teraz pomyślę, to czuję się jakbym oglądał kolejny
nudny film. Może ktoś zmienić kanał?).
W tamtym czasie porwano Lunę Lovegood, po to aby jej ojciec wydał Pottera.
Oczywiście, to zrobił i znów zaczęła się ganiania... Jednak tak jak za każdym
razem uciekł im.. (Ja się do tej pory zastanawiam skąd u tego idioty tyle
szczęścia..) Wracając do tematu..
Tym razem mu się poszczęściło.. jednak tego samego dnia i tak został
złapany przez szlamowników.
Nikt nie był pewny, czy to on, czy tez nie.. Mimo zapewnień Scabior'a.
Bellatrix kazała posłać po mnie… Ruszyłem pewnym lecz szybkim krokiem prosząc
kogokolwiek, aby to nie był on.
Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem Jego..
Rozumiałem już wątpliwości pozostałych… Granger rzuciła na jego twarz zaklęcie żądlące ( możecie mi wierzyć, lub nie.. ale to był pierwszy raz, kiedy miałem ochotę jej podziękować..). Wracając jednak do tematu... Bellatrix chwyciła go za włosy patrząc na mnie z swoim szaleńczym uśmieszkiem na twarzy pytając się mnie, czy to On. Patrzyłem na niego.. był w moim domu.. jedynie czego wtedy żałowałem, to tylko tego, że był tam jako jeniec..
Mijały sekundy, a na twarzy ciotki wciąż malował się ten sam szaleńczy uśmieszek... Zebrałem się w sobie i powiedziałem, że nie jestem pewny.. Podszedł do mnie ojciec i kazał mi się przyjrzeć się dobrze. Zamknąłem oczy.. nie chciałem, nie mogłem go wydać. Ojciec wciąż tłumaczył mi, że muszę się skupić i wydać Pottera, aby Czarny Pan nam przebaczył… Już tracił panowanie nad sobą, ale matka go uspokajała. Natomiast ja ciągle biłem się z myślami… Nie mogłem go wydać, ale nie mogłem również pozwolić by ten Gad zabił moją rodzinę…
Rozumiałem już wątpliwości pozostałych… Granger rzuciła na jego twarz zaklęcie żądlące ( możecie mi wierzyć, lub nie.. ale to był pierwszy raz, kiedy miałem ochotę jej podziękować..). Wracając jednak do tematu... Bellatrix chwyciła go za włosy patrząc na mnie z swoim szaleńczym uśmieszkiem na twarzy pytając się mnie, czy to On. Patrzyłem na niego.. był w moim domu.. jedynie czego wtedy żałowałem, to tylko tego, że był tam jako jeniec..
Mijały sekundy, a na twarzy ciotki wciąż malował się ten sam szaleńczy uśmieszek... Zebrałem się w sobie i powiedziałem, że nie jestem pewny.. Podszedł do mnie ojciec i kazał mi się przyjrzeć się dobrze. Zamknąłem oczy.. nie chciałem, nie mogłem go wydać. Ojciec wciąż tłumaczył mi, że muszę się skupić i wydać Pottera, aby Czarny Pan nam przebaczył… Już tracił panowanie nad sobą, ale matka go uspokajała. Natomiast ja ciągle biłem się z myślami… Nie mogłem go wydać, ale nie mogłem również pozwolić by ten Gad zabił moją rodzinę…
Znów głos ciotki niczym wąż.. wzięła mnie za rękę i kazała mi się
przybliżyć i spojrzeć na niego. Grałem na zwłokę i mimo gróźb ciotki nie potrafiłem….
Spojrzałem na niego i tak bardzo chciałem znaleźć się wtedy w
jego ramionach. Myślałem, że jeszcze chwila i naprawdę to zrobię… aż w końcu
matka przypomniała mi o tym, że nie byłem tam z nim sam..
Ostatecznie Bellatrix kazała zamknąć Weasley'a i Pottera w piwnicy, ale
kim by był Potter jak by próbował uciec… Rozpoczęła się walka. Ja i Matka
przeciwko tamtej dwójce. W ruch szły same nie groźne zaklęcia.. ( całe
szczęście, że ojciec stracił różdżkę…). W końcu Bellatrix nie wytrzymała. Wrzasnęła, trzymając nóż na gardle Granger.. ( O tak i ona się uważała za lepszą od mugoli… Brawa dla tej Pani..
Naprawdę.. ). Kazała im rzucić
różdżki na podłogę, a mi natomiast je podnieść. Zrobiłem to ukradkiem zerkając
na niego. Jednak najgorsze było to, że zaklęcie żądlące przestało działać. Kazała mi więc wezwać
Czarnego Pana… (Tak powiem to co wszyscy myślicie: Robiła to specjalnie!)
Nie wiedziałem co robić, patrzyłem na wszystkich dookoła, aż w końcu nasze oczy się spotkały. Moje serce zaczęło bić jak szalone… Był zdany na moją łaskę, a ja ociągałem się z decyzją.. Wszyscy tracili cierpliwość, aż w końcu na środek wyszedł mój ojciec, odsłonił swój mroczny znak i już miał wzywać Czarnego Pana, gdy nagle usłyszeliśmy pisk.. Gdy spojrzeliśmy w górę zobaczyliśmy Skrzata Domowego.( W jednej sekundzie chciało mi się z tego śmiać, a w drugiej zacząłem się zastanawiać, po co on tam wisi…), a chwilę później żyrandol mało nie wylądował na głowie mojej głupiej ciotki. Niestety pech chciał, że odskoczyła.. ( Nie miejcie mi za złe, że pragnąłem, aby ten żyrandol jednak znalazł jej się na głowie.. Miałem ku temu powody, które możecie przeczytać wyżej.).
Tak jak wcześniej wspomniałem. Bellatrix odskoczyła puszczając Granger. Później potoczyło się zbyt szybko.. Więc w wielkim skrócie: Harry odzyskał różdżki, choć tak naprawdę w cale ich mocno nie trzymałem, Ojciec próbował popisówkę odstawić, ostatecznie i tak dostał Drętwotą…
Nie wiedziałem co robić, patrzyłem na wszystkich dookoła, aż w końcu nasze oczy się spotkały. Moje serce zaczęło bić jak szalone… Był zdany na moją łaskę, a ja ociągałem się z decyzją.. Wszyscy tracili cierpliwość, aż w końcu na środek wyszedł mój ojciec, odsłonił swój mroczny znak i już miał wzywać Czarnego Pana, gdy nagle usłyszeliśmy pisk.. Gdy spojrzeliśmy w górę zobaczyliśmy Skrzata Domowego.( W jednej sekundzie chciało mi się z tego śmiać, a w drugiej zacząłem się zastanawiać, po co on tam wisi…), a chwilę później żyrandol mało nie wylądował na głowie mojej głupiej ciotki. Niestety pech chciał, że odskoczyła.. ( Nie miejcie mi za złe, że pragnąłem, aby ten żyrandol jednak znalazł jej się na głowie.. Miałem ku temu powody, które możecie przeczytać wyżej.).
Tak jak wcześniej wspomniałem. Bellatrix odskoczyła puszczając Granger. Później potoczyło się zbyt szybko.. Więc w wielkim skrócie: Harry odzyskał różdżki, choć tak naprawdę w cale ich mocno nie trzymałem, Ojciec próbował popisówkę odstawić, ostatecznie i tak dostał Drętwotą…
Ja i matka nie rzucaliśmy
zaklęć. Bellatrix znowu zaczęła krzyczeć, tym razem do skrzata, o tym, że mógł
ją zabić itp. Natomiast on jej opowiedział, że nie chciał zabić, tylko co
najwyżej pokiereszować, albo poważnie uszkodzić.( Miałem ochotę śmiać się jak
idiota, gdyby nie sytuacja).
Reszta mnie nie za
bardzo interesowała. Najważniejsze było, to
że on uciekł.. a ja mogłem iść w końcu do swojego pokoju by odetchnąć z ulgą... Jednak gdzieś w
połowie drogi usłyszałem czyjeś kroki. Doskonale wiedziałem kim była ta osoba,
więc wszedłem do pokoju nie zamykając drzwi.
Poczekałem wejdzie i je zamknie, a odwróciłem się
twarzą do niej dopiero, gdy się odezwała.
- Naprawdę go kochasz.
Widziałam to w twoich oczach jak na niego patrzyłeś.
- Wątpiłaś w to?
- Nie. Aczkolwiek byłam
ciekawa, czy jesteś w stanie dla niego zaryzykować życie.
- Jak widać jestem..
- On ciebie też kocha.
- Tego już nie jestem
taki pewien. Dałem mu masę powodów, aby mnie nienawidzić. Chociaż połowa z nich
to wina ojca.
- Mylisz się Draco.
Tak nie patrzy osoba, która nienawidzi. To również fakt, że przez ojca nie
ułożyło się nic po twojej myśli. Płaci teraz za błędy młodości, zrozum go.
- Ja je płacę! Przez
niego… to co czuję do Harry’ego jest i będzie nieodwzajemnione… No cóż pozostaje mi z
tym jakoś żyć..
- Mylisz się Draco.
Może ty tego nie widzisz, ale ja owszem. Nie tylko ja. Czarny Pan również
doskonale o tym wie, a jak wie on.. to wiedzą też inni.
- Ojciec?
-Nie. On się teraz za bardzo boi by to dostrzec. Jedynie co chce widzieć, to sposób na wejście z powrotem w Jego łaski.
Zawalcz o swoje szczęście Draco zanim naprawdę będzie za późno.
To powiedziawszy
wyszła z pokoju zostawiając mnie całkowicie zbitego z tropu..
Koniec Części I
CDN…
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
_________________________________________________________________________________________________________________
Tak jak poprzednim razem zdecydowałam się Rozbić ten rozdział jeszcze na część.No.. chyba, że woleliście opóźnienie.. w takim razie wybaczcie..
Drodzy Czytelnicy!
Tak poza tym odniosłam wrażenie, ze schrzaniłam w którymś momencie, ale za nic nie wiem gdzie.
Kocham , Uwielbiam ....Boże jakie to cudowne !!! :D
OdpowiedzUsuńGenialny, po prostu genialny kawałek.
OdpowiedzUsuńJestem tak strasznie ciekawa, jak to się zakończy...
Dużo weny życzę!
Kim
Nie wierzę że to już prawie koniec... rozdział jak zwykle świetny :3 chce już przeczytać ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńYubin
Jestem pod wrażeniem, jak wplatasz wydarzenia z książki i filmu do opowiadania wykorzystując je na swoją korzyść.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam na ostatnią część. Mam nadzieję, że jednak będzie Happy End!
Życzę weny ;)
To jest wspaniałe nie mogę się już doczekać końca. Ciekawość mnie zżera jak się zakończy.
OdpowiedzUsuńsandy123
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, dobrze, że grał na zwłokę, dzięki temu udało się uciec, Narcyza i ta rozmowa, aby walczył....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia