UWAGA!

UWAGA!

* Opowiadanie zawiera wątek Boys Love (związek męsko-męski).

Jeśli komuś to nie odpowiada proszę o opuszczenie bloga.

* Treść może zawierać wątek o charakterze erotycznym oraz wulgarnym

* Prosiłabym o nierozpowszechnianie treści opowiadań bez mojej zgody


Większość postaci i świat przedstawiony zostały stworzone są przez Panią J.K.Rowling, a historia zawarta w opowiadaniach jest wyłącznie moją wizją.

Ja nie otrzymuję żadnych korzyści materialnych.

niedziela, 5 lipca 2015

Wspomnienia Młodego Malfoy'a: Part.5

Tak. Wasz wzrok się nie myli – Wyrobiłam się!
(szczegół, że kompletnie mi nie wyszło)
***
Zapraszam na Rozdział 5 Wspomnień Młodego Malfoy’a
Życzę miłgo czytania!
***
Muzyka w Tle: Sucker Punch - Sweet Dreams
Rozdział V
_________________________________________________________________________________________________________________
Od pamiętnego dnia, w którym gryfoński głupek podeptał wszystko w co chciałem wierzyć minął tydzień. Byłem całkowicie rozbity, oczywiście przed rodzicami zakładałem swoją maskę obojętności, a przy stole nie padło ani razu nazwisko Pottera (Jak to zdarzało się wcześniej). Nie byłem wstanie nic o nim powiedzieć, a mój apetyt zmalał co nie uszło uwadze matce.
Zawsze po kilku minutach dziękowałem za niedokończony posiłek i szedłem do pokoju. Wtedy jedynie pozwalałem sobie na choćby jedną łzę… i kolejne myśli z cyklu: czy zrobiłem coś nie tak? albo gdzie popełniłem błąd?
Z pokoju wychodziłem tylko wtedy, kiedy było to konieczne. Przynajmniej tak było przez pierwsze dwa tygodnie. Oczywiście matka próbowała dowiedzieć się co mi jest. Natomiast ja zawsze mówiłem, że wszystko jest w porządku, ale chce pobyć sam..
W trzecim tygodniu było trochę lepiej. Moje wyjścia z pokoju nie ograniczały się już wyłącznie do salonu i z powrotem, a apetyt wrócił prawie do normy.
Zacząłem odwiedzać rodzinną bibliotek. Sam nie wiedziałem w ogóle po co tam chodziłem, ale skoro już tam byłem zacząłem, więc szukać czegokolwiek czegoś wartego przeczytania by o tym wszystkim nie myśleć.
Z początku znalazłem same księgi o magicznych zwierzętach, przedmiotach oraz kilka zakazanych czarno magicznych ksiąg, za które pewnie za samo posiadanie ich wsadziliby ojca do Azkabanu, aż w końcu w końcu natchnąłem się na kilka mugolskich dzieł literackich z epoki romantyzmu.
Z początku oczywiście zdziwiłem się, że w Malfoy Manor można znaleźć cokolwiek mugolskiego. Później nie robiło mi to różnicy i zacząłem czytać jedną po drugiej…
Rozumiałem tych bohaterów jak nikt inny. Jednakże jednego zrozumieć nie mogłem... czemu ich zawsze spotykała śmierć. Czyżby strata ukochanej osoby była warta aż takiej ceny? Zamyśliłem się, a za chwilę pokiwałem przecząco głową, na pewno nie. Tylko dlaczego coś w środku podpowiadało mi, że tak. Przymknąłem oczy wziąłem głęboki wdech po czym odłożyłem książki na swoje miejsce i przysiągłem sobie, że nigdy więcej ich nie tknę. Wolałem być samotny do końca życia niż popełnić samobójstwo tylko dlatego, że jakiś idiota mnie nie docenił, a może znajdzie ktoś inny ( Nadzieja matką głupich)
Następny miesiąc był spokojny, no prawie gdyż w ''Proroku Codziennym'' aż wrzało. I nie zgadniecie, kto znowu był na tapecie. Oczywiście, że chłopiec, który przeżył, by mieć czyjeś uczucia gdzieś.
Wszystkie możliwe gazety okrzyknęły go kłamcą i wcale mnie to nie dziwiło, bo kto normalny wygaduje głupoty, że Sami wiecie kto powrócił ? Przecież on NIE ŻYŁ.
Oczywiście byłem zadowolony z tych myśli, to był znak iż całkowicie wyleczyłem się z depresji spowodowanej roztrzaskanym sercem i już spokojnie mogę być dawnym sobą. Przynajmniej tak wtedy myślałem.
Znów nastał wrzesień, czas do szkoły. Z dawnym nastawieniem ruszyłem do przedziału, gdy nagle zobaczyłem jego. W mojej klatce serce ściskało jakby ktoś je gniótł. Jednak nie mogłem sobie pozwolić na publiczne okazanie cierpienia, ani jakichkolwiek uczuć. Ruszyłem szybszym krokiem rzucając komentarz o tym, że powinni zamknąć go w Azkabanie, było tak jak dawniej. Ja coś powiedziałem, a on rzucił kontrę i mój końcowy komentarz o byciu świrem, po prostu idealnie. Gdyby tylko nie jego słowa ''Trzymaj się ode mnie z daleka''.
Czemu to zdanie sprawiło, że o niczym innym nie myślałem jak tylko nad ich sensem… Czyżbym był aż tak zdesperowany i szukał nadziei? Nie, raczej nie. Chociaż zastanawianie się nad tym było lepsze niż wysłuchiwanie tej bezsensownej paplaniny Pansy i reszty.
Nie wytrzymałem. Wyszedłem z przedziału z zamiarem znalezienia tej przesłodzonej kobiety, która sprzedawała słodycze.
Znalazłem ją… i właściwie nie tylko nią. Akurat pech chciał, że zatrzymała się przed przedziałem Pottera. No pięknie – pomyślałem. Westchnąłem, oparłem się o ścianę i postanowiłem poczekać, aż łaskawie zielonooki drań kupi co ma kupić. Czekałem chyba z kilka minut, wychyliłem się by zobaczyć czemu ta kobieta tak się ociąga. I zobaczyłem kolejkę, a w niej Cho Chang. W drzwiach przedziału natomiast stał on.
 Gdy nadeszła jej kolej poprosiła o to co tam chciała, ale w miedzy czasie zaczęła się ciągle wgapiać w gryfona, który notabene stał jak słup soli uśmiechając się.
Może nie był to TEN uśmiech, ale był bardzo podobny. Zrezygnowałem, wiec z czekania na wózek z słodyczami i wróciłem do przedziału całkowicie wkurzony. Cały gotowałem się ze złości. Nawet Pansy wiedziała, że to nie pora pytać o to co się stało.
Przysiągłem sobie wtedy, że ta Krukonka pożałuje, że w ogóle na niego popatrzyła. Wszyscy pożałują. Z takim nastawieniem przekroczyłem próg Hogwartu. Byłem zadowolony z tej postawy.
Na apelu pojawiła się jakaś kobieta z ministerstwa, która jako pierwsza odważyła się przerwać Dumbledore'owi. Jak dla mnie mówiła całkowicie od rzeczy, ale coś podpowiadało mi, że zapowiada się całkiem obiecujący rok.
Zanim wróciłem do dormitorium zostałem wezwany do gabinetu Snape'a. Zastanawiało mnie o co może chodzić. Gdy wszedłem, jak zwykle wskazał mi miejsce na fotelu, nalał nam po kieliszku wina, a gdy brałem pierwszego łyka podsunął jakąś plakietkę. Była to plakietka prefekta. Uśmiechnąłem się w myślach i wcale go nie słuchałem. Jednak na szczęście ocknąłem się kiedy mówił hasło do łazienki. Pomyślałem wtedy, że ten rok zaczął się całkiem dobrze i może nie będzie aż tak źle jak myślałem. Jednak szybko się przeliczyłem. Następny dzień nie był już taki kolorowy.
Znowu moje serce zaczęło pękać. Nie pocieszał mnie nawet fakt, że tym razem nawet jego kochani, lojalni Gryfoni się od niego odsunęli. No przynajmniej część… bo Weasley przyczepił się do niego jeszcze bardziej.
Jednak zastanawiało mnie jedno… Czemu, kiedykolwiek widziałem go na horyzoncie w klatce piersiowej czułem ścisk.. Dobra wiedziałem, ale powinienem był wziąć się w garść i szukać czegoś na tą przeklętą Chang, która na każdym kroku robiła do niego maślane oczka (ależ to było wkurzające).
Po raz kolejny żałowałem, że Obrony nie uczy nas Severus. Choć przy tej różowej babie to nawet wilkołak był lepszy. Żadnej magii na Obronie Przed Czarną Magią.. myślałem, że padnę. Oczywiście nie musiałem komentować, gdyż świta Pottera – czyli szlama Granger zrobiła to za mnie. Oczywiście Potter dopowiedział i dostał szlaban (Poważnie? Pierwszego dnia? Traciłem wiarę w samego siebie. Salazarze za coś ty mi to uczynił !).
Po całej szkole chodziły słuchy o karze Pottera i jak miałem być szczery ani trochę mi się to nie podobało, ale musiałem trzymać się planu oraz obowiązków prefekta.
Warto wspomnieć, że kiedy przekroczyłem próg łazienki prefektów i zamoczyłem się w wodzie. Do mojej głowy wracały wspomnienia, które powodowały, że mój nastrój sięgał dna. Tak więc łazienka prefektów stała się miejscem zakazanym. Nie przeczę, że ubolewałem nad tym, ale jednak ból wywołany przez te wspomnienia był nie do zniesienia.
Kolejne tygodnie mijały spokojnie, a przynajmniej tak myślałem. Na ścianie przed wielka salą pojawiały się tabliczki rzeczy zakazanych. Miałem wrażenie, że z każdym dniem robi się ich coraz więcej. Mnie interesowała jedna z nich.
Mianowicie, ta która mówiła o założeniu ''brygady inkwizycyjnej''. Czyżby los się w końcu do mnie uśmiechnął i dał okazję na bezkarne szpiegowanie Pottera.
Pomysł dołączenia do brygady nie był całkiem zły, ale niestety nie dawał efektów. Za każdym razem, kiedy udało nam się kogoś wyśledzić lądowaliśmy w martwym punkcie (Słowo wyjaśnienia. Ja nie brałem udziału w wyścigu, to głównie Crabbe i Goyle biegali). Wracając do tematu.
Jednym z wieczorów siedziałem w pokoju wspólnym i myślałem nad taktyką, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Potrzebowałem motywacji. I ją dostałem.. gdy druga papla Hogwartu – Millicenta Bulstrode powiedziała, że słyszała iż Potter i Chang się pocałowali. W środku cały się gotowałem ze złości, lecz na mojej twarzy widniała obojętność. Jednak nie wiedzieć czemu wszyscy automatycznie popatrzyli się w moją stronę, czyżby moja maska nie dała rady ukryć złości. Zacisnąłem dłonie w pieści, wstałem i poszedłem do swojego dormitorium.
Następnego dnia kazałem tym dwóm przygłupom ruszyć ich leniwe cztery litery i razem z nimi wyszedłem na obchód. Nie obchodziło mnie nic. Potter miał być mój i nikt oprócz mnie nie miał prawa go mieć, a szczególnie ta dziewczyna.
Zaczaiłem się na tą azjatycką wywłokę przed wejściem do dormitorium Krukonów i słusznie. Kazałem więc Goyle'owi iść po Umbridge, a Crabbe'owi po resztę ''brygady'', a ja natomiast zająłem się Krukonką. 
Jak kazałem, tak zrobili. Gdy odeszli ja z różdżką w ręku wolnym krokiem zbliżyłem się do przerażonej dziewczyny. Nie pamiętam już czy zachowałem twarz pokerzysty, czy wszystkie moje emocje były ujawnione. Nienawidziłem jej (Warto podkreślić, że do tej pory nienawidzę). Była przerażona, a ja natomiast wyczułem iż twarzy pojawił mi się triumfalny uśmiech. Mówiłem do niej tym swoim aroganckim tonem, o tym że nie rusza się nie swoich rzeczy. Nie rozumiała mnie, co mnie nie dziwi. Nakierowałem więc ją. To zdziwienie na jej twarzy, kiedy zrozumiała o kogo chodzi. Usłyszałem, że zbliża się powoli reszta, wiec przyłożyłem różdżkę do jej gardła. Na koniec powiedziałem jej, że on jest mój i żeby nikomu o tym nie wspominała, bo pożałuje. Dalej poszło jak z górki. Chang powiedziała o Pokoju Życzeń. Pokazała również gdzie się znajduje.
Prychnąłem, a na twarzy dalej widniał triumfalny uśmiech. W końcu po tak długim czasie mi się udało. Tylko pytanie.. czemu, kiedy zobaczyłem jego wzrok gdzieś w środku zacząłem tego żałować?
Oczywiście nikomu z ''Gwardii Dumbledore’a'' nie uszło na sucho. Nawet samemu dyrektorowi, który czysto teoretycznie nie miał nic z tym wszystkim wspólnego.
Żałowałem… żałowałem tego, a co najgorsze to, to że zacząłem odczuwać wstyd do samego siebie. Wiedziałem, że straciłem jakąkolwiek szansę i to było najgorsze…
Po rozpadzie ''brygady'' każdy, łącznie ze mną wrócił do wcześniejszych zajęć. Choć oprócz obchodów związanych z obowiązkiem prefekta i lekcjami nie robiłem nic. Zawsze siedziałem w dormitorium, gdzie sięgnąłem do kufla po jedną z książek, którą zabrałem z domu i choć przysięgałem, że więcej ich nie tknę czułem potrzebę przeczytania jej.
Myślałem, że do końca roku już będzie miarę spokojnie, ale oczywiście się myliłem. Bo gdzie przy Potterze spokój.
Słyszałem, że był w departamencie tajemnic szukać jakiejś przepowiedni (Też mu się chciało ryzykować dla głupiej kulki, ale to w końcu Potter).
Po wydarzeniach w departamencie Knot publicznie przeprosił go za oszczerstwa i ogłosił, że Sami wiecie kto powrócił.. Nie wierzyłem, choć bardziej nie mogłem uwierzyć w to, że ojciec został zesłany do Azkabanu za bycie jednym z Śmierciożerców.. napisali również, że prawdopodobnie był świadkiem odrodzenia się czarnego Pana.
Myślałem, że padnę. To ja cały czas się obwiniałem, że zrobiłem coś nie tak. A ten nadęty pajac cały czas o wszystkim wiedział. Byłem wściekły na ojca i wcale go nie żałowałem. 
Zniszczył wszystko z resztą jak zawsze… Cokolwiek bym nie zrobił nigdy mnie nie pochwalił, zawsze tylko karcił.
Odczekałem kilka tygodni aż wyląduje za kratkami i już chciałem wyjść gdy zobaczyłem, że u progu drzwi stanęła trupio biała postać przypominająca karykaturę człowieka. Istota ta ubrana była w czarną jak mrok szatę… na twarzy widniał grymas przypominający parodię uśmiechu.
Zamarłem…
 CDN…
Jak wam się podobało?
(Swoją opinię możecie wystawić w postaci komentarza)
_________________________________________________________________________________________________________________
Drodzy Czytelnicy!
Bardzo wam dziękuję za wasze miłe komentarze. Naprawdę cieszę się, że moje wypociny komuś się podobają. Przede wszystkim dziękuję za cierpliwość. Zdaję sobie sprawę, że zawalanie terminów zaczyna podchodzić mi pod nawyk. 

6 komentarzy:

  1. Jestem pod wrażeniem:) Szkoda mi biednego draco:) Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału widzę że rozdziały coraz szybciej się pokazują. Zakończyć w takim momencie jestem ciekawa kogo ujrzał:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się po godzą bo serce się rozpada jak się na niego patrzy, mój Draco zobaczył Voldka ? Nieźle wstawiaj następną część ile jeszcze ich będzie? Z oczekiwaniem życzę weny i mniejszych upałów Majka

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam z zapartym tchem... teraz znowu mogę oddychać. Świetny tekst, czekam na kontynuację.
    Kim

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na więcej! Ciekawa jestem, co sobie Voldek wymyśli ;)
    Harry pogodzi się z Draco, prawda? Powiedz, że tak... Już nie mogę patrzeć, jak Draco jest taki smutny ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech oni się wreszcie pogodzą! :( serduszko mnie boli jak to czytam... świetny rozdział ^^

    Yubin

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    żal mi biednego Dracusia, jego serce się rozpada, niech się pogodzą, cały rok czekał aby go przeproszono za te oszczerstwa...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń